Deszcze
niespokojne ustąpiły. Niebiosa się otwarły, a nieśmiałe promienie słońca
dotarły na ziemski padół. Po szeregu szarych, mokrych dni ludzie zapragnęli
skąpać się w blasku tarczy słonecznej. Wystarczył moment, by w Cieszynie
zapełniło się od mieszkańców oraz turystów. Dziś pierwszy raz widziałem takie
tłumy na Wzgórzu Zamkowym. Nie trzeba było żadnego koncertu. Zbędne było tanie
widowisko. Wystarczyła afirmacja życiodajnej gwiazdy, szum fontanny oraz
zieleniący się trawnik. Miłym dodatkiem mogła być gałka waniliowych lodów lub
cieszyńskie piwo spożywane na leżaku w pobliżu różowego jelenia, którego
rykowisko na stale wpisało się w krajobraz cieszyńskiego pogranicza.
Niewiele
dalej od Wzgórza Zamkowego znajduje się cieszyńska Wenecja. Wybrukowana uliczka
ciągnąca się wzdłuż niewielkiego potoku buduje niesamowity klimat. Budynki
zawieszone nad ciekiem wodnym oraz wysokie mury oporowe wraz z szeregiem
zdobnych latarni wypełniają oblicze tego miejsca. Nie dziwi, więc wcale, że
uczestnicy Kina na Granicy znaleźli tutaj chwilę wytchnienia. Nie budzi
zdumienia również to, że kolejna młoda para postanowiła zorganizować w cieszyńskiej Wenecji najważniejszą sesję
zdjęciową w swym życiu. Bo czyż jest coś piękniejszego niż uchwycona w kadrze
chwila szczęścia w urokliwym zakątku miasta? Dziś podczas spaceru po raz
pierwszy spostrzegłem mural przedstawiający krokodyla. Tak przynajmniej
twierdzi mój syn. Ja jestem zdania, że
to mityczny lewiatan. Dlaczego wodny
potwór zagraża rotundzie? Czy chce go
połknąć niczym wieloryb Pinokia? Doprawdy ciężko uchwycić symbolikę tego
dzieła. Wszakże w Olzie nic strasznego na nas nie czyha, może za wyjątkiem rosnącego poziomu wody.
Na
temat strachu i zagrożeń chętnie wypowiadają się za to uczestnicy dyskusji w Świetlicy
Krytyki Politycznej, która niedawno otwarła swe podwoje nieopodal wspominanego
już lewiatana. Na otwarcie przybył redaktor Sławomir Sierakowski – założyciel tejże
organizacji oraz pisarka Olga Tokarczuk. Rozmówcy postanowili rozprawić się z
tematyką strachu. Konkluzja nie była
zaskakująca. Towarzysze zgodnie powiązali ludzki lęk z Kościołem Katolickim. Nie
wiem, jaki to lęk mieliby wzbudzać księża wśród wiernych? Za pewne większą
trwogę sieją wśród niewiernych. Symptomy tego są widoczne. Towarzysze nie mogą
przestać mówić o swych rzekomych „prześladowcach”. Nie umknęło mej uwadze, że
triumfalnie odniesiono się do przemijalności czasów, kiedy kościół ma
jakikolwiek wpływ na społeczeństwo. Pisarka stwierdziła, że żyjemy w
społeczeństwie post religijnym. Nie
wiem, czy chciała zabłysnąć, ale jej słowa nie są w żadnym wypadku nowatorskie.
Do podobnego wniosku doszedł skromny bawarski ksiądz w 1969 roku. Dziś znamy go
jako Benedykta XVI. Z kolei Sławomir Sierakowski nie dostrzega żadnych
myślicieli katolickich, z którymi można by podjąć dyskusję. Jak można zauważyć kogokolwiek,
skoro oczekuje się, że ten „ktoś” będzie się zgadzał ze z góry założoną tezą? Strach przed niedawnym wyborem filozofa i
teologa Marka Jędraszewskiego na metropolitę krakowskiego tylko utwierdza mnie
w przekonaniu, że takich ludzi jak Sierakowski i jego kamraci najbardziej przerażają
osoby, które właśnie mają coś do powiedzenia i z powodzeniem mogą walczyć z fałszywymi
tezami.
Po
raz dziewiętnasty do Cieszyna zjechali miłośnicy X muzy. Co ciekawe, to
określenie jest typowe tylko dla Polski. Jako pierwszy tym pojęciem posłużył
się w 1924 roku Karol Irzykowski – polski krytyk filmowy i dramaturg. Po obu stronach rzeki będą wyświetlane filmy, których
motywem przewodnim jest emigracja, co w sumie nie powinno nikogo dziwić. Jest
to jeden z najbardziej nurtujących tematów, który porusza obecnie ludzi. Stąd i
kino będzie go mocno eksploatować. Swą obecnością zaszczycą również ludzie
Kina: Agnieszka Holland, Karolina Gruszka, Arkadiusz Jakubik, czy Ireneusz
Czop. Będzie się działo. Ogródki piwne zapełnią się po brzegi ludźmi z
plakietkami na piersi. W chwilach wytchnienia na trawnikach znowu będą leżeć wyluzowani goście rozważający
migające obrazy, które ledwo co obejrzeli. Nie bójcie się ich, oni oddają się
tylko przyjemności patrzenia. Oprócz sztuki, chwilowo nie interesuje ich już
nic.