wtorek, 28 sierpnia 2018

Dożynki


Pani razem z Panem pod ramię się trzymają.  W końcu spacer z damą to sama przyjemność. Nie są sami. To nie romantyczna przechadzka pośród zacienionych zakamarków okolicznych zagajników. Towarzyszą im spojrzenia tłumów. Idą środkiem drogi.  To starości zgodnie ze starym obyczajem obdzielają gospodarzy. On częstuje gorzałką, zaś ona rozdaje kołacze. Tak się rozpoczyna święto plonów – dożynki. Podążają za nimi korowody sołeckie. Bufiasty kabotek, żywotek, suknia, hoczki, zdobny pas i koniecznie piękna kosa – tak się prezentują najpiękniejsze dziewczęta z gminy Goleszów. Dotrzymać im kroku próbują panowie, co prezentują okazały sprzęt rolniczy. Przyozdobione traktory i kombajny to nie wszystko. Znajdzie się nawet czterdziestoletni żuczek, co mężnie w boju staje podczas strażackich interwencji.


Mamuniu! Tatuniu!
Otwierajcie wrota,
Niosą nam tu wieniec
Ze szczerego złota!
Grajże, grajku, a wesoło,
Bo dziś wszyscy staniem wkoło.
Plon przynieśli, plon! – Maria Konopnicka, Dożynki

Ja sobie zdaję sprawę, że dożynki w Goleszowie nie są takie jak te w Spale. Nie ma tu prezydenta, ale pomniejszych notabli wypinających dumnie pierś (nie piersi) nie brakuje, zwłaszcza przed wyborami samorządowymi. Nie oni jednak stanowią o randze imprezy, lecz imponujący widok pękających w szwach ulic, kolejek do stoisk ze swojskim jedzeniem oraz zajętych stolików. Tych ostatnich to trzeba pilnować. Moment nieuwagi i już ktoś zajmuje naszą, jeszcze wygrzaną od siedzenia ławkę.

O dożynkach w Goleszowie słyszałem wiele. Nie, nie mam na myśli żadnych opowieści z krypty lub tanich filmów dla dorosłej publiczności. Choć niejedna historia o walce na sztachety lub o przepijaniu wujka Zenka by się znalazła. Zawsze dożynki w Goleszowie przedstawiano mi w ten sposób: A bo u was w tym Cieszynie to tak stoicie z piwem pod sceną na tych imprezach. Z nikim nie pogadasz, bo muzyka leci za głośno, a o poproszeniu dziewczyny do tańca to też nie ma mowy. Opinia nieco krzywdząca, ale coś w tym jest. Ludzie umawiają się na dożynki całym rodzinami. Sąsiad spotka sąsiada. Wychylą kielicha i więź jest odbudowana. A ile jest przechwałek po imprezie? Bez liku. Żadnych personaliów nie wymienię, bo mógłbym komuś uchybić.

Tradycyjnie piszę o Cieszynie. Tym razem będzie krótko, bo na dłuższą wzmiankę gród nad Olzą tym razem nie zasłużył. Sezon ogórkowy w Cieszynie kwitnie w najlepsze, czego dowodem jest to, że miasto pojawiło się w telewizji za sprawą dosyć błahej sprawy, która nigdy nie powinna wyjść poza krąg lokalnych odbiorców. Negatywnego wizerunku dopełniają różnej maści wojny podjazdowe pomiędzy różnymi grupami interesu. Poziom rozgrywek przedwyborczych może zbliżyć się do tego centralnego. Wystarczy chwycić w dłoń pustak albo przynajmniej jego zdjęcie. Ponadto w Cieszynie wala się coraz więcej śmieci. Pod Marią Magdaleną ktoś porozrzucał dziecięce papucie. Komuś się wydaje, że w ten sposób zbije polityczny kapitał. Być może wyjście poza obręb rynku ma komuś dodać siły. Nie napawa mnie to optymizmem. Za Andrzejem Bursą mam ochotę napisać: mam w dupie małe miasteczka. Liczę, że do kolejnego felietonu zmienię swe zdanie.

niedziela, 19 sierpnia 2018

Takich miejsc już nie ma


Na drewnianym blacie stolika leży wielki szklany przedmiot, na którego powierzchni dymi się niedopałek Klubowego.  Ukradziony gdzieś z budowy luksfer przyciąga pety niczym grawitacja człowieka do Ziemi. Nie jest jedynym źródłem dymu w tym miejscu. Każdy stolik puszcza sygnał dymny, choć żadna wojna plemienna się tu nie toczy. Siedzą półprzytomni mężczyźni w pozycji półleżącej. Ich oczy są jeszcze bardziej zamglone niż samo pomieszczenie. Każdemu z nich wydaje się, że jest Cyceronem. Za  każdym sztachnięciem się dymem tezy stają się śmielsze, a środki wyrazowe coraz mniej wysublimowane. Łysiejący barman rozlewa Żytnią do szkła. Nikt nie zważa na strumień wijący się po blacie. Kap, kap, kap!

Komu dzwonią, temu dzwonią 
Mnie nie dzwoni żaden dzwon 
Bo takiemu pijakowi 
Jakie życie taki zgon, zgon, zgon, ta-ra-ra 
Bo takiemu pijakowi 
Jakie życie taki zgon
– Komu Dzwonią, Stanisław Grzesiuk

Takich miejsc już nie ma. Straciły rację bytu. Zostały zamknięte. Nie wytrzymały zmian zachodzących w społeczeństwie. W Cieszynie, na miejscu jednej z takich knajp powstał nawet antykwariat. Przyroda nie lubi próżni, dlatego pojawiły się nowe przybytki uciech.  Były bardziej wytworne, stworzone przez kreatorów wnętrz.  Na ścianie wartę trzymał jeden z Habsburgów. Zanim człowiek cokolwiek zjadł, nacieszył oczy widokami z przeszłości. Widokówki ze Śląska Cieszyńskiego – ikony, które ozdobiły  kulinarne sanktuaria, stały się czymś wręcz pożądanym. Setę i galaretę wyparły przystawki godne królewskiego dworu oraz orzeźwiający szprycer. Oczywiście alkohol serwowany z prawej strony, bo inaczej zbrodnia obrazy majestatu gotowa.


Za dużo większą zbrodnię uważam  wykroczenia przeciw dzieciom – małym istotom, których w Polsce wciąż jest za mało. To, że dzieci przeszkadzają to pewne, ale żeby w miejscu dla nich przeznaczonym? Wystarczy wybrać się na plac zabaw w Cieszynie, by się o tym przekonać. Tam bowiem pojawiły się tablice z napisem: Trochę ciszej … uszanuj innych. Kogóż to nie szanuje śmiejące się dziecko, które skacze, biega i woła do kolegi? Czyżby czyniło coś niestosownego? Róbcie tak dalej, Wy, koryfeusze spokoju publicznego, a potem dziwcie się, że nasze latorośle tylko z nosami w smartfonach siedzą.  Jeszcze tylko hotspoty na placach zabaw zorganizować i święty spokój zapewniony.

Swoją drogą, na święty spokój nie może liczyć komenda policji w Cieszynie. Wydawałoby się to oczywiste, biorąc pod uwagę specyfikę pracy w takim miejscu. Tym razem rzekomej zbrodni dokonał sam komendant, który poinformował swoich podwładnych, że istnieje możliwość otrzymania darmowego egzemplarza Nowego Testamentu, które rozpowszechniają Gedeonici. Nikogo jednak nie zmuszał, by brać. Dziennikarze Gazety Wyborczej zdają się zbulwersowani samą propozycją. Godnymi politowania są ludzie, którzy trzęsą się na samą myśl o wierze chrześcijańskiej lub Jezusie. Jest w tym pewnego rodzaju drwina podobna do tej ze sceny w Królu Lwie, kiedy jedna z hien każe na głos powtarzać imię Mufasy, by sparodiować uczucie strachu. Z kolei źródeł komentarzy o neutralności światopoglądowej policji doszukiwałbym się przed rokiem 89’. Wtedy to policjantom narzucano, co jest w porządku, a co nie.

środa, 15 sierpnia 2018

Rower


Niebieski rower  pędzi po drodze.  Zżera go ząb czasu. Koloru jakby coraz mniej. W bagażniku uwięziono barwną siatkę na zakupy.  Gdyby rowerzysta spojrzał w górę, dostrzegłby, że korony drzew zaczyna dosięgać rdza. Mamy dopiero połowę sierpnia i piękna dama, stojąc w swej garderobie, wciąż się zastanawia, czy to wypada przywdziać suknię w kolorach spiżu, cegły i bursztynu. Asekuracyjnie zmieni tylko kopertówkę albo inny dodatek, który będzie pasował do nadchodzącego sezonu mody.  Niezdecydowanie tej pani  zwiastuje nadejście złotej polskiej jesieni.


Już nie na rowerach, ale konno lub pieszo ponad sto lat temu z tzw. Sikoraka wyruszył Legion Cieszyński  pod dowództwem Hieronima Przepilińskiego, Jana Łyska i Feliksa Hajduka – bohaterów znanych szerszemu gronu tylko z nazw lokalnych ulic. Warto odkurzyć te postacie, które powiodły do boju sześciuset ochotników, nie mniej bitnych niż osławionych trzystu. Waleczność owych żołnierzy upamiętnia Cieszyńska Nike, która od dekady ponownie cieszy oko cieszyniaków.

Wyszliście na zwycięstwa zew,
wy – śląskiej ziemi pancerz nasz,
polskiego ludu łzy i krew,
wy – śląska straż - Jan Łysek

Już niedługo, bo we wrześniu rozpoczną się zdjęcia do filmu Legiony w reżyserii Dariusza Gajewskiego. Obraz przedstawiać będzie historię  Legionów Polskich od wymarszu z Oleandrów do bitwy pod Kościuchnówką. W filmie zagra plejada gwiazd. Łańcuszek nie miałby końca, dlatego nie przytoczę ani jednego nazwiska. Najistotniejsze jest jednak to, że w filmie zobaczymy Cieszyn w pełnej krasie. W scenach zobaczymy cieszyński rynek, ul. Kominiarską, Fredry, Szeroką, Placu Św. Krzyża i w Muzeum Drukarstwa. Czy film pomoże w promocji Cieszyna? Ważne, że nie zaszkodzi, choć grupy przeciwne promocji historii i niepodległości będą stawać na rzęsach, by było inaczej.

Sto lat minęło od walk o niepodległość, a jeszcze mniej od względnego spokoju na terenie Polski. Tymczasem na rubieżach Śląska Cieszyńskiego, a konkretniej w pobliskim Bielsku od miesiąca prowadzone są działania zbrojne. Zaczęło się od wybuchu niedokończonego budynku mieszkalnego na Sarnim Stoku. Wszystkie poszlaki wskazują, że nie był to przypadek, a celowe działanie. Do ataku przyznała się Grupa Wschód. Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, czy nieznani bojownicy nawiązują swą nazwą do amerykańskiego filmu. W owej produkcji pojawia się grupa o tej samej nazwie. Tajemnicza organizacja walczy z korporacjami i rzecz jasna jest ekstremistyczna, bo jakżeby inaczej! Także w Bielsku ktoś nie przebiera w środkach. Wybuchy, pogróżki, kryptonimy i pseudonimy są na porządku dziennym. Nie mieliśmy terrorystów? Nie szkodzi. Wariatów w kraju nie brakuje.


wtorek, 7 sierpnia 2018

Nasze kałduny - wasze trzosy


Jest gorąco. Stwierdzenie to nie byłoby odkrywcze, gdyby nie to, że poprzednie lata wcale upalne nie były. Słoneczny blask pada na pola uprawne. Złociste kłosy pszeniczne znikają w zastraszającym tempie. Wiecznie nienasycone, mechaniczne bestie przemierzają pola w poszukiwaniu ziarna. Cieszą się rolnicy. Kopiaste przyczepy pełne zboża suną powoli polną drogą. Traktorzysta przeciera spocone czoło. Ogorzałe oblicze rolnika uśmiecha się. No i co, że doskwiera zmęczenie. No i co, że sąsiad puka się w czoło, bo ten trud się nie opłaca. Nikt gospodarzowi szczęścia nie odbierze, gdy żniwa są udane. Jeszcze tylko zebrać słomę z pola i gotowe. Na moment. Do kolejnego świtu. Wtedy to zapuściwszy się na zagony, można wykopywać ziemniaki.


Nieważne, czy zasuwasz na budowie, czy zbierasz pomidory. Istotne, że  ciągle (przynajmniej dla większości) jest aktualny refren piosenki  Niebiesko-Czarnych: Ale za to niedziela, Ale za to niedziela, Niedziela będzie dla nas. Nawet gdyby Bóg jej nie wymyślił, trzeba by było zrobić to za Niego.  Człowiek jest jak kalkulator na baterie słoneczne. Kiedy pada, musi się podładować. Bez tego ani rusz. Wtedy poszukuje chwil relaksu.

Nie trzeba daleko szukać, by znaleźć coś, co sprawi nam przyjemność. Wystarczy wyruszyć do jednej z malowniczych miejscowości Śląska Cieszyńskiego.  Naiwnie myśląc, że Tydzień Kultury Beskidzkiej ściągnie wszystkich turystów do Wisły, ruszyłem do Ustronia w poszukiwaniu wytchnienia. Nie żebym narzekał na  ilość przyjezdnych, ale siedzenie na ławeczce przy deptaku wiodącym na Zawodzie to czystej wody masochizm albo nowa metoda terapii, wszakże Ustroń jest uzdrowiskiem. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zaraz wokoło potencjalnych klientów wyrosły wszelkiej maści budki. Dzieci mamione są pamiątkami. Ciupagi i tradycyjne papucie wypierane są przez pokemony i minecrafta. Nie brakuje też orzeźwiających deserów. Hitem tego sezonu są bąbelkowe gofry z lodami. Znajdzie się też coś na ząb dla tradycjonalistów.

Nasze kałduny – wasze trzosy. Pod takim hasłem powinny się odbywać wszystkie wymiany handlowe tego dnia. Po zakończonym obżarstwie koniecznie trzeba udać się nad rzekę. Bynajmniej nie po to by dokonać ablucji, lecz by zmiękczyć  zrogowaciałą skórę stóp.  Zaręczam, że woda jest tak samo ciepła jak w Chorwacji. W dodatku nie wbijemy sobie w nogę żadnego jeżowca. Można też przypomnieć sobie pacholęce lata i zacząć puszczać kaczki. Ci mniej wprawni rzucają kamieniami, jakby miały trafić samą cudzołożnicę.