poniedziałek, 13 czerwca 2022

Myśli o wodzie

Od rana, kiedy tylko dostałem ostrzegawczą wiadomość, obserwowałem wiszące niebo. Osąd pochmurnego oblicza był nieodgadniony. Spadnie, nie spadnie? Nagrodzi, czy ukarze? Jedno jest pewne: oczyści ziemię. Obserwacje te mogłyby się wydać czytelnikowi nudne. Pożytek z tego żaden, oko zaś jest niedoskonałym urządzeniem pomiarowym. Już lepiej mieć przetrąconą kość dekadę wcześniej. Ta metoda jest pewniejsza niż prognoza pogody.

Tak przypadkiem, trochę z nudów zacząłem szukać  wody w ziemi. Zamiast wdepnąć w kałużę, wsiąkłem w artykuł z Kalendarza Ustrońskiego, którym zostałem obdarowany. Na chybił trafił wybrałem tekst o szukaniu źródeł Wisły. Któż się tam do ich szukania nie zabierał. Ludzie różnej narodowości, księża różnej konfesji, geografowie i kartografowie. Wydeptywali ścieżki na Baraniej Górze po śladach wilków. Z Ustronia tylko jeden chłop znał drogę. Reszta by się straciła.

Na Baranią Górę jako niewielki brzdąc wdrapywałem się z dziadkiem. Już wtedy wiedziałem, że góry to ja lubię oglądać z daleka. Za to chętnie wybierałem się z nim do Ustronia na kajaki. Oczywiście w życiu nie wsiedliśmy razem do podłużnego wehikułu. Zawsze wybieraliśmy nieco bezpieczniejsze rowerki wodne, na których opływaliśmy miejski staw dookoła. Ze smutkiem przez lata zaglądałem w to zaniedbane miejsce, które kaleczyło centrum uzdrowiska. Jakże wspaniale przeczytać, że miasto odnowi to miejsce. A jeszcze lepiej będzie tu popływać z własnymi dziećmi.

Swoją drogą, odnowiono basen uniwersytecki w Cieszynie. Muszę przyznać, że wyjątkowo szybko się tam pojawiłem, ale to tylko dlatego, że brakowało mi pretekstu, by po wielu latach powrócić do pływania. A to człowiekowi się nie chce, a to ma coś ciekawszego do roboty, innym razem przeszkadzają mu dzieci. Teraz nie miałem wyjścia. Musiałem sprawdzić, jak zmieniło się to miejsce.

Zapomnijcie o zielonych kafelkach, pamiętających poprzednią epokę, wypłukanej fudze i czyhającej za rogiem grzybicy. Wystarczyła opaska, przekroczenie elektronicznie sterowanych drzwi i już można było stanąć pod natryskiem, by znaleźć się zaraz w niecce basenu. Było pustawo, ale to akurat atut. Zanurzyłem się w letniej wodzie. Ciecz oplatała moje ciało. Uspokoiłem się. Cisza dudniła mi w uszach. Ale tylko do momentu, gdy ktoś z obsługi włączył nieznaną mi melodie. To ten typ ścieżki dźwiękowej, która pojawia się w serialu podczas sceny znalezienia topielca. Nie zniechęciło mnie to do pływania. Machałem kończynami, aż brakło mi sił; płuca rzęziły, brzuch zaś niezwykle piekł. Po wyjściu czułem się, jakby zwiększyła się grawitacja. Już wiem, że znów pomyślę o wodzie.