poniedziałek, 14 marca 2022

Jakby to było wczoraj

Miał rację William Faulkner – dwudziestowieczny noblista, że przeszłość nigdy nie jest martwa. Jego zdaniem to nawet nie jest przeszłość. Wystarczy przyjrzeć się naszym dziadkom, którzy nagle się ożywiają, gdy zaczynają opowiadać o wydarzeniach z czasów, które już nie wrócą. Czyżby? One ciągle wracają, nie jako zły sen, czy wyrzut sumienia. Szczegóły wcale nie zacierają się jak napisy na płycie grobowej. Są dosyć wyraźne. Zupełnie jakby zdarzyło się to wczoraj.  Jak gdyby to wszystko dało się jeszcze wyprostować. Nad wspomnieniami łatwiej zapanować niż nad niezgrabnymi, zesztywniałymi kończynami, czy tabletkami. Nawet nie wiadomo, czy te  dzisiejsze wzięte. A słońce, jezioro i dziewczyny… Jeszcze przed chwilą rozmawialiśmy.

Pożegnaliśmy się  w zeszłym tygodniu z piekarnią na „Drzewianym rynku”. Słynna „Bagietka”, sąsiad z naprzeciwka niemniej słynnego „Baru Kurczak” został zamknięty na cztery spusty po trzech dekadach nieprzerwanej działalności. Na drzwiach pachnących jeszcze chlebem zawisł list – parę słów wyjaśnień przed całkowitym zgaszeniem światła. Z pełnego smutki zapisu wynikało, że rzeczywistość stała się dla właścicielki zbyt trudna, by dalej prowadzić swój interes.

No i zaczęły się lokalne igrzyska – próba interpretacji. Kto wykończył ukochaną piekarnię? Polski Ład? Cena energii? Supermarkety? Nie jestem zwolennikiem konsensusów, ale gdybym miał obstawiać, problemów nie brakowało. Głównym powodem byliśmy jednak my – klienci, a raczej warto rzec: byli klienci. I nie ma co rozdzierać szat i posypywać głowy popiołem. Po prostu odeszliśmy z powodu: ceny, wygody, lenistwa, a nawet braku wiedzy i świadomości jakości. W przyszłości strach padnie również na sklepy wielkopowierzchniowe, gdy okaże się, że przysnęły nakarmione chwilowym sukcesem, lekceważąc zmiany w zachowaniach konsumentów. A może będziemy zdobywać pożywienie jak w twórczości Cormaca McCarth’ego, idąc przed siebie.

Wybierając się wczesnym rankiem na studia do Katowic, już na Wyższej Bramie, przy przejściu dla pieszych czuć było zapach chleba. Taki prawdziwy, taki nęcący. Wnikając w nozdrza, pobudzał przysypiający umysł. Kolejka już się rozrastała. Trzeba było chwilę poczekać, by po schodach dostać się do środka. Ja szczególnie będę pamiętał drożdżówki z kruszonką, jeszcze ciepłe. Chociaż minęło już piętnaście lat, pamiętam ten zapach, jakby to było wczoraj. I jeszcze ciepło, które zamieszkiwało żołądku. Będziemy pamiętać o „Bagietce” i innych miejscach, które zostaną wyrwane z tkanki miejskiej.  Niektórzy będą czuć się nieswojo, odczuwając swoistego rodzaju bóle fantomowe. To jednak kwestia psychiki. Wszakże kupimy znowu chleb, jakby to było wczoraj.