wtorek, 24 listopada 2020

Przychylność niebios

Czy ktoś jeszcze pamięta ślepca ze skalistego Chios? Tego, którego tak uwielbiały dziewczęta w hymnie śpiewanym Apollinowi? Śpiewem chwalił czyny, śpiewem opiewał boskie wyroki. Te ostatnie były z resztą kapryśne, gdyż wśród boskich istot nie było jedności. Mąż stanął przeciwko żonie, by na planszy przesuwać figury zgodnie z własnym wyrokiem. Przychylność niebios to łaska, która nie jest dana każdemu.


Stulecia i epoki mijały. Oczy ludzkości patrzyły coraz niżej i niżej, szukając przychylności na ziemskim padole. Pruski pisarz i generał z przełomu XVIII i XIX wieku – Carl von Clausewitz słusznie zauważa w swoim dziele pt. O wojnie, że Napoleon odnosił sukcesy na polu bitwy, gdyż opinia publiczna  była po jego stronie. Jego zdaniem cesarz nie miażdżył samego przeciwnika, lecz jego morale. Z kolei media postrzegał jako potężny oręż, dzięki któremu można skutecznie wprowadzać przeciwnika w błąd.

Zmieniają się taktyki wojenne, ale nie zmienia się chęć posiadania władzy nad przekazem informacji. Tak, jak Herodot pisał wspaniałomyślnie o Atenach, tak współczesne potęgi polityczne zabiegają o przychylność ludzi pióra nowej generacji. Nie chcę się rozpisywać o tym zjawisku w stosunku do sytuacji w kraju, czy na świecie. Jaki to ma sens, skoro na rodzimym podwórku toczy się podobna gra?

Nie chciałbym rzec, że cieszyński ratusz nie umie grać w te klocki. Wydawało się, że obecnie urzędująca ekipa ma przychylność lokalnych mediów, a przynajmniej spory kredyt zaufania. Przekonywano, że komunikacja międzyludzka osiągnie nowy etap. Wszyscy na czas będą informowani o zachodzących zmianach, a najważniejsze zmiany będą szeroko konsultowane z mieszkańcami. Niestety, wizje władzy rozjechały się z oczekiwaniem mieszkańców. Nie znaleziono wspólnego mianownika i nie jest w stanie uratować tego nawet burmistrz Major, który niczym korespondent wojenny relacjonuje wydarzenia z placów budowy bez względu na porę dnia. Gimnastyki nie ma końca i choćby to były tylko działania propagandowe, to i tak wydają się całkiem niezłe. Wszystko jest lepsze od sławetnego listu do Play. 

Ludzie mogą nie rozumieć. To da się uzasadnić: zawiść, brak wiedzy, malkontenctwo, złe intencje. Jak przebić się z tym przekazem skoro na drodze do sukcesu stoją lokalne media? Chyba jeszcze nigdy konflikt samorządu z mediami nie był tak widoczny. W dodatku w tle pojawiają się oskarżenia o pisanie przychylnych artykułów wyłącznie za pieniądze.

Media można zignorować, choć wydaje się, że to porywanie się z motyką na słońce. U Machiavellego znajduję rozwiązanie: Przeto najlepszą twierdzą, jaka być może, jest przychylność ludu; chociażbyś bowiem miał twierdze, nie ocalą cię one, jeżeli cię nienawidzi lud, bo gdy ten chwyci za broń, nie braknie nigdy cudzoziemców, którzy przyjdą mu z pomocą.


wtorek, 10 listopada 2020

Takiego Piasta jeszcze nie było

Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że kolejnym prezydentem Stanów Zjednoczonych został Joe Biden. Czy wybór demokraty będzie miał przełożenie na sytuację Polski? Z pewnością! Dokładnie taką samą jak wybór kogokolwiek na przywódcę jeszcze najważniejszego gracza na arenie międzynarodowej. Czy wiele się zmieni w polityce USA względem Polski? Wydaje się, że nie. W dalszym ciągu Amerykanie będą realizować swoje interesy w naszym kraju, sprzedając gaz, technologię i sprzęt wojskowy. A w ramach dobrego partnerstwa wymienią ambasador Georgette Mosbacher, zastępując ją innym dygnitarzem, który od czasu do czasu obsztorcuje lokalne władze za brak gorliwości w niesieniu kaganka postępu.


Nie wspominałbym nawet o wyborach, gdyby nie dwie sprawy. Po pierwsze, wybory stały się karykaturalnym przedłużeniem krajowych sporów. Widocznie plemionom dała się w znaki trzyletnia przerwa w wyborach. Dlatego trzeba było znaleźć arenę walk zupełnie gdzie indziej. Obaj gladiatorzy, choć już nieco leciwi, starli się ku uciesze ludu. Gdy tylko CNN ogłosiło zwycięstwo Joe Bidena, na trybunach pojawiły się pierwsze polityczne pollice verso.

Euforii nie było końca. Nawet lokalnym „elitom politycznym” udzielił się zachwyt związany z wynikiem wyborów. Ponownie wygrała „jasna strona mocy”, rebelia zaś rozprzestrzeni się po całej galaktyce, choć najważniejsze, żeby dotarła do tego umęczonego miejsca, gdzie już światło nie chce dotrzeć. 

Swoją drogą, nie wiadomo tylko, czy ten zachwyt to szczere odczucia naszych umiłowanych włodarzy, czy może temat wyborów ma przykryć to, co niewidoczne dla oczu. Ostatnio ten motyw jest mocno eksploatowany wśród ludzi wierzących we wszelkiej maści teorie spiskowe. Dodam swój kamyczek do tego ogródka.

Kultura jest tą dziedziną życia, którą chyba najbardziej dotknęła pandemia. Teraz wyobraźcie sobie, Drodzy Czytelnicy, że to nie koniec. Na mieście się mówi (doskonałe określenie), że siedemdziesięciolecie Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej im. Janiny Marcinkowej nie będzie takie różowe, jak się może wydawać. Pal sześć występy, bankiet dla wybrańców oraz blask fleszy. Podobno zespół dostał propozycję nie do odrzucenia. Albo funkcjonowanie zespołu, albo placówki wychowawczej. Konflikt iście dramatyczny. Wynik do przewidzenia – tragiczny.

Nie ma miejsca na kulturę w Cieszynie. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na świecie, zobaczymy, na co nie ma miejsca jeszcze. Otrzyjmy jednak łzy, gdyż miastu splendoru doda wieść, że Joe Biden jest spokrewniony z cieszyńskimi Piastami. To oczywiście ciekawostka warta sprzedania turystom podczas oprowadzania po mieście, lecz chleba z tego nie będzie. Liczy się jednak prestiż, o którym wiemy tylko my.

wtorek, 3 listopada 2020

Nie poznaję ulicy

Nie poznaję ulicy skąpanej w strugach deszczu. Nie poznaję ulicy, która znika w poświacie latarni. Nie poznaję ulicy, gdzie czyha dziura i obsunięty bruk. Nie poznaję ulicy, z której nie mogę wstąpić do zamkniętej na głucho kawiarni. Nie poznaję ulicy, gdzie przechodnie mają zakryte twarze. Nie poznaję ulicy, z której nie można skręcić w cmentarną bramę. Nie poznaję ulicy, na której słychać dziki wrzask. Nie poznaję Cię Matejki, Głęboko, Popiołka i Zaleskiego… Stałyście mi się nagle takie obce.

W zeszłym tygodniu na ulice polskich miast wyruszyli ludzie, by zaprotestować przeciw wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Gniew ludzi uderzył w obóz rządzący oraz Kościół. Byłem przerażony tym widokiem, ale ku niezadowoleniu niektórych nie była to groza, która towarzyszyła Witkacemu we wrześniu 1939 roku. Przez bity tydzień z różnych stron słyszałem slogan: „To jest wojna”. Wojna! Chcecie wojny? Polecam poczytać książki o wojnie, bo widzę, że względne 75 lat pokoju oddaliło nas od tego okropnego doświadczenia, które dzielili nasi dziadkowie, a może to złowieszcze słowo jest znane wyłącznie z Jak rozpętałem drugą wojnę światową. Słyszę również, że wielu domaga się rewolucji. Pragną, by było jak w Hiszpanii podczas wojny domowej, czy we Francji podczas rewolucji. Widzę, że spało się na historii, więc tylko przypomnę, że według różnych szacunków we Francji zginęło w tym czasie według różnych szacunków od 100 do 500 tys. ofiar, w Hiszpanii zaś było to pół miliona ludzi. Jeśli jednak statystyka nie przemawia do, Drogiego Czytelnika, znaczy to, że myśl Chorążego Pokoju jest nadal żywa.

Jeszcze nie ginę, ale za Kurtzem z Jądra ciemności zawołam: Zgroza, zgroza! Gdy widzę, że dziecko idzie w tłumie, od razu przypomina mi się Gavroche – ten najlepszy z Thenardierów. Gavroche był dzieckiem ulicy, który wraz ze studentami chciał stanąć naprzeciw rojalistom. Został przeszyty kulami wroga. Jeśli nie przemawia klasyka literatury, to może lepiej wybrzmi nazwisko Romana Strzałkowskiego – trzynastolatka, który zginął podczas wydarzeń poznańskiego czerwca.

Żeby się komuś nie wydawało, że obecnie rozgrywające się wydarzenia, dzieją się tam – daleko w Warszawie. Lubimy przyjmować tę optykę, zwłaszcza gdy pod naszymi oknami w Cieszynie, Skoczowie, Ustroniu i Zebrzydowicach nie przechodzą strajkujący. 

Na jednej z ustrońskich ścian wymalowano dość niewybredne słowa pod adresem jednego z organizatorów ustrońskiego strajku. Ktoś mógłby rzec, że kto sieje wiatr, ten zbiera burze. Nie uważam jednak, by malowanie na ścianie stanowiło o czyjejkolwiek inteligencji. Wręcz przeciwnie. 

Wśród uczestniczek strajku kobiet była również dyrektorka jednej z cieszyńskich szkół – pani Aleksandra Trybuś-Cieślar. To za czym optuje, to oczywiście nie moja sprawa i nie mam prawa odbierać tej pani głosu. Natomiast publiczne wygłaszanie haseł w mediach społecznościowych: Trzeba nas było nie w......ć!, ma swoje poważne konsekwencje. Jest to świetny przykład dla młodzieży. I zgodnie ze słowami Jana Zamoyskiego: Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie…, chowanie będzie takie, że uczeń może w stosunku do pani lub innego nauczyciela zwrócić się w podobny sposób. Więcej jest nieroztropnych pedagogów, dlatego nie zszokują mnie już kolejne kubły na śmieci, wyzwiska i śmieszne filmy nagrywane za pomocą smartfonu z nauczycielem w roli głównej.

Już ostatnia sprawa, chyba najboleśniejsza. Na cmentarzu w Brzezówce został zdewastowany pomnik dzieci utraconych. Oczywiście z jednej strony obwinia się strajkujących. A jakże! Z drugiej strony mówi się o prowokacji pisowskiej, a kto wie, czy nie zorganizowanej przez watykańską agenturę. Zakrojony na szeroką skalę spisek ma na calu sparaliżować prowincję, doprowadzić do wrzenia i samosądów. Niestety, w tym czasie co roku dochodzi do podobnych aktów wandalizmu w całej Polsce. Do momentu, gdy policja nie znajdzie winnych, nie dowiemy się jaka jest prawda, a ta zawsze umiera pierwsza, więc nikogo i tak to nie obchodzi.