niedziela, 18 września 2022

Tessin capta!

W wielowiekowej historii antycznego Rzymu miasto zostało zdobyte trzykrotnie, z czego dwa razy pod koniec starożytności. Podczas drugiego napadu Wizygoci pod wodzą Alaryka przebili się przez  Mury Aureliana, łupiąc doszczętnie miasto. Wówczas mieszkańcy Wiecznego Miasta zawodzili: Roma Capta! Rzym wzięty! Nie mieściło się w głowach mieszkańców cesarstwa, że nie dali rady odeprzeć barbarzyńców – nienależących do ich świata. To pogardliwe określenie pojawiło się już u Homera, który określił w ten sposób sojuszników Trojan, naśmiewając się z ich sposobu mowy. Przypisywał im używania bełkotliwych słów: bar-bar.

Niestety, Rzymianie nie wyciągnęli wniosku z tego, że nie są jedynymi zdolnymi do podboju. Osiedli na laurach, przez co wawrzyn już nie miał na czyich skroniach zagościć. Zresztą człowiek zwany ostatnim Rzymianinem zmarł parę lat przed tym, nim trzeciego złupienia Rzymu dokonali Wandalowie, którym przewodził Gejzeryk. Zapomniano przez wieki, że ten najazd miał swoje powody i był w dużej mierze konsekwencją zerwania pewnych ustaleń między dwoma potęgami. Natomiast po dziś dzień pamięta się, jakich zniszczeń dokonali w mieście najeźdźcy; słowo wandalizm stało się synonimem dla bezmyślnego zniszczenia.

Tradycja wandalizmu, chociaż jest zupełnie bezrefleksyjna,  ma się całkiem nieźle w mieście nad Olzą. Jeszcze wczoraj za Olzę spoglądał piastowski książę z wysokiego wzgórza. Nie przetrwał nocy. Podcięto mu nogi. Kamienne ciało zrodzone  dłutem Jana Raszki runęło twarzą w błoto. Nieobmytego, upodlonego, zostawiono, jak leżał, rany obowiązując biało-czerwoną taśmą – dla bezpieczeństwa.

Swoją drogą, śmiało można powiedzieć: Tessin capta! Cieszyn wzięty! Wandale regularnie atakują miasto, bo żadna bariera ich nie zatrzymuje. Wymowna jest bezkarność sprawców. Raz rozwalą kosz, innym razem przewrócą fortepian. W zasadzie to bez znaczenia, w momencie, gdy rozkłada się ręce, pokładając nadzieję w działach kamer i obywatelskiej czujności. 

Winni jesteśmy kolektywnie my – obywatele. Po pierwsze, dlatego, że to my zapłacimy ze swoich podatków. Z niemałym rozbawieniem przeczytałem, jak burmistrzyni przypomniała sobie, czyje w kasie miejskiej są pieniądze. Jak do narracji pasuje, to pieniądze są obywateli, innym razem – miasta. Po drugie, dlatego, że pozwalamy być władzy słabą. Nie interesujemy się, co władza czyni, ani tym bardziej czego nie robi. Naszym zaniechaniem są sny o potędze miasta – jego blaskach, które zakrywają cienie. W końcu jesteśmy jak Rzymianie, a przed nimi Grecy, którzy myśleli, że są z lepszej gliny niż barbarzyńcy i nic już im nie zagraża.