wtorek, 17 sierpnia 2021

Mikro koniec świata

Urlop, urlop i po urlopie… A ja wybrałem sobie lekturę niewielkiego utworu Czesława Miłosza pt. Piosenka o końcu świata. Pasują mi jak ulał wersy o delfinie, rybaku i łódce, a nawet ten o staruszku z pomidorami. Idealnie wpisują się w wakacyjne klimaty. Poeta z jednej strony uspokaja, z drugiej zaś przestrzega, że koniec świata może przyjść tu i teraz, w zgoła mniej dramatycznych okolicznościach niż opisuje to Jan Ewangelista. Koniec może nas zastać przy prozaicznej czynności.

Odwiedziłem tego roku Dąbki. Kierunek wakacji znany wielu cieszyniakom, których rodzice, dziadkowie lub dalsi krewni pracowali w Celmie. Sam z resztą parokrotnie byłem w celmowskim ośrodku na koloniach. Rozczarowałem się, bo spora część ośrodka została zrównana z ziemią. Reszty wcale nie rozpoznałem. Za płotem samotnie żywota dokonywała seledynowa ławka, którą podpierały na zmianę to sosna, to brzoza. Smutny to widok zarośniętych chaszczy, gdzie w letnie wieczory Dariusz Itner – jeden z opiekunów przygrywał na gitarze Płonie ognisko i szumią knieje. Może jeszcze knieje szumią, bo okalają wydmy, ale ogniska i iskier wspomnień już dawno nie ma. Pozostały spopielałe polana.

Bez względu na to, jak odebrałem ten „mikro koniec świata”, uświadomiłem sobie, że nie mogę kurczowo trzymać się tego, co było dwadzieścia lat temu. Co więcej, chyba nie mam prawa zanurzyć się w zimnej toni nadbałtyckiego egoizmu. Chociaż jest smutno, nadejdzie nowe wraz z nowym pokoleniem, które przetoczy (mam nadzieję) świat przez czasy jak złotą skałę, co już rzekł przede mną Konstanty Idelfons Gałczyński.

Wspomnienia, wspomnieniami, ale należało wrócić do domu, skąd doszła mnie fatalna wiadomość. Tu, gdzie kwitną różnej maści organizacje pozarządowe, zaczyna usychać jedna z najstarszych – Macierz Ziemi Cieszyńskiej. Problemem są głównie finanse i o taką pomoc również prosi organizacja. Bez darowizn zakończą działalność koła, wypożyczalnia strojów, fundusz stypendialny, a także w dużej mierze łączność z diasporami cieszyniaków rozsianych, chociażby w Olsztynie, Gliwicach, czy Krakowie. Odnoszę jednak wrażenie, że finanse to tylko fasada problemów tejże organizacji. Być może się mylę, ale regionalizm, lokalna kultura nie pociągają za sobą młodych ludzi. Czy nastanie kolejny „mikro koniec świata”, którzy znali nasi dziadkowie? Miejmy nadzieję, że nie.