wtorek, 30 marca 2021

Zejście do podziemi

Kości zostały rzucone: nie jeden i nie dwa razy. Płomień świec oświetlał twarze pogrążone w zamyśleniu. Podążali za światłem pochodni, trzymanej w okutej żelazem rękawicy. Choć ogień drgał, a cień na ścianach sobie z niego drwił, śmiałkowie ruszali do przodu, wyglądając niebezpieczeństwa, czyhającego za rogiem podziemnego korytarza. Ileż razy przyszło mi przerabiać podobny scenariusz, wypuszczając to smoka, to ożywiony szkielet na bohaterów wykreowanych przez moich kolegów. Choć niektórzy posądzali nas (głównie dorośli) o rozrywki rodem z horroru. W rzeczywistości, ilekroć zstępowaliśmy w podziemia, bliżej nam było do Makbeta czy Wesela.

Zaiste wesoło nie jest. Tuż przed świętami, powinniśmy się przygotować do świąt: myć okna, planować kolejne wypieki, a w końcu wyczekiwać gości. Scenarzysta zakpił z nas po raz drugi, a może to reżyser nie dał nam żadnej wskazówki przy odgrywaniu odwiecznych scen, gdzie w role wcielali się mistrzowie z dawien dawna. Aktor życia pozostawiony samemu sobie w poczuciu bezradności i wyobcowania zaczyna improwizować. Z różnym skutkiem!

Zejście do podziemia kojarzy mi się ze smutnymi scenami, pełnymi cierpienia. W historii do podziemia schodzili już prześladowani chrześcijanie, także żołnierze, profesorowie, w zasadzie całe państwo. Nie chciałbym współczesnych ludzi zestawiać z tragediami, które już się wydarzyły. Oto z cienia wyłania się nowe zagrożenie. Schodzimy do podziemia. Ciemność ogarnia nasze myśli i choć chcemy uchodzić za bacznych obserwatorów, w rzeczywistości jesteśmy ślepi i tak bardzo zmęczeni. Miotamy się w globalnym obozie, próbując przeżyć. Nie doskwiera nam głód, śmierć. Nie w taki sposób. Zapadamy na znieczulice, widząc własne niedogodności jako te największe.

Warto też wspomnieć o innym podziemiu – takim łotrzykowskim, co idealnie pasuje do klimatu Cieszyna. To podziemie jest dużo weselsze, nie czai się, choć może stać za najbardziej spektakularnym rabunkiem w Cieszynie. W tę zuchwałą zbrodnię zamieszana jest tytułowa Kocia szajka, a przynajmniej tak głosi plotka. Jeśli jeszcze ktoś nie dokonał wyboru za zajączka, to zachęcam do kupna, bo warto sprawić pociechom zabawną książkę o kradzieży cieszyńskich kanapek. 

Mnie jednak zaskakuje zupełnie co innego. Chodzi o nowatorskie podejście do promocji miasta, bo trzeba Wam wiedzieć, Drodzy Czytelnicy, że ratusz jest w to wszystko zamieszany. Jednak ta partycypacja w całym przedsięwzięciu nie jest ukryta, ani nawet skierowana do wąskiej, wybranej grupy odbiorców na dalekim salonie w Mediolanie albo do malutkiej sali w zapomnianej instytucji (niemalże w podziemiu). Plakaty promujące książkę, a zarazem miasto zawisły nie tylko na odnowionych przystankach, ale również w przedszkolach, docierając z powodzeniem do grupy docelowej. 


poniedziałek, 1 marca 2021

Kupa

Czy wiosna może ogłosić swój tryumf? Być może zmarznięte dłonie z uścisku, o których pisał Nietzsche w Tako rzecze Zaratusztra, odtajały. Chciałbym rzec, że dokuczliwy gość opuścił nasz dom i będzie się włóczył po świecie, by wrócić pod koniec roku. Obawiam się, że może jeszcze zawrócić z drogi, gdyż zapomniał czegoś zabrać. Zwykle zima na przednówku zabiera zmarłych, dlatego wielu starszych ludzi kurczowo trzyma się myśli, by dotrwać do wiosny. Najmłodsze pokolenie widzi to zupełnie inaczej. To zima zostawia ślady, pierwsze przebiśniegi – psie kupy.


Polski poeta – Kazimierz Przerwa-Tetmajer pisał: Wolę polskie gówno w polu, Niż fijołki w Neapolu. Nie pochylając się nad szyderczą treścią utworu, warto zauważyć, że autor doskonale umiejscowił odchody. Tymczasem zwykły piechur musi mijać pole minowe slalomem, jak gdyby brał udział w zajęciach sportowych. Może by to nawet na zdrowie wyszło zwykłemu obywatelowi, ale gdyby tak policzyć wszystkie przeciwności losu, to lepiej wsiąść w auto i wcale się nie ruszać.

To, że ludzie nie sprzątają po swoich pupilach, a nawet pełnoprawnych członkach rodziny, z którymi potrafią spać, a nawet jeść z jednego talerza, to mnie zupełnie nie dziwi. Przeciwnie, z dawien dawna psie kupy rozkładały się na polnych drogach, to dlaczego na chodniczku, czy ulicy miałoby się takie paskudztwo nie rozłożyć. Odezwała się panienka, co się brzydzi, w dodatku gruba i nie chce się jej przekroczyć kupy. I w sumie  ta linia obrony miałaby sens, gdyby nie to, że nauka idzie do przodu i wiemy doskonale, że psie nieczystości mogą doprowadzić do bardzo nieprzyjemnych zakażeń, ale co ja tam wiem. Pupilek przecież potrzebuje wolności…

W czasie pertraktacji z Kmicicem pan Wołodyjowski zawołał:  Kupą tu waszmościowie, kupą! Od jakiegoś czasu w przestrzeni internetowej przewijają się podobne zbiegowiska. Różne tematy je wywołują, lecz nie można przejść obojętnie wokół sprawy śmieci, których worki lądują w przeróżnych częściach Cieszyna,  ogromną popularnością zaś cieszą się przystanki autobusowe, zwłaszcza przy ulicy Frysztackiej. Powoduje to wielkie zgorszenie, a kto wie, czy nie większe zdziwienie, tak jakby można było się jeszcze czemukolwiek dziwić. No bo jak to tak? Płacą i podrzucają? Przecież to taka świetna forma rozrywki ta segregacja. Ludzie za tę możliwość płacą, bo gdy im się nudzi, to do pięciu kolorowych zbiorników śmieci wrzucają. To lepsze niż niejedna „apka” na smartfonie.

Tymczasem w Cieszynie za śmieci najprawdopodobniej zapłacimy dwukrotnie więcej. Diagnoza jest prosta. Wszystko idzie do góry, śmieci jest coraz więcej, a miasto nie chce za to płacić. Ja to rozumiem. Chciałbym się dowiedzieć, kiedy ktoś pomyśli, jak zrobić, by to mieszkaniec nie płacił więcej. Nie statystyczny kowalski, tylko jakiś Sikora, Wenglorz lub ktoś, kto postanowił się osiedlić w Cieszynie. Kiedy będziemy myśleć nad dywersyfikacją usług? Czy do następnego przetargu na usługi będziemy stać bezczynnie, bo doprowadziliśmy do sytuacji, w której jest jeden hegemon? Obawiam się, że jak będzie trzeba, to zapłacimy trzykrotnie więcej i żadne akcje pokroju „zero waste” temu nie zapobiegną. Pretekst to ogołocenia kieszeni obywatela zawsze się znajdzie.