poniedziałek, 27 stycznia 2020

Tajemnicze srebrne miasto


Jakie żniwo zbierze srebra sierp? Cóż widzi piękna dama, swą powiekę podnosząc? Widok to oszałamiający, gdy patrzysz w jej twarz, by podziwiać chłodny blask. Temperatura spada poniżej zera, mimo to srebrny promień skąpo grzeje każdego z nas. Piękno to niebezpieczne zupełnie jak dla ćmy, która miota się pomiędzy wersami Morsztyna.


Zapada zmrok, coraz wolniej, jakby świat się wzdrygał, nie chciał się pogrążyć. Już brama tonie w czerni i okno lękliwą ręką zasłaniane przed wścibskim okiem sąsiada. Latarnie puchną od światła niczym czyrak na ciele umierającego na dżumę. Gasną równie szybko, co ludzkie życie podczas epidemii. Nieznany jest ten schemat komunikacji. Jakież to prawdopodobieństwo? Jaki ciąg? Wydaje się, że latarnie świecą i gasną, jak gdyby nadawały komunikat w alfabecie Morse’a. Któż zdolny jest odczytać, co mówi tajemnicze srebrne miasto?

W głąb miasta, w głąb. Już szczur biegnie przed siebie, za nim drugi i trzeci. Skaczą po cichutku, poruszając wąsiskami. Wabi ich zapach. Przyjemność wnika przez nozdrza. Rozkosz niesiona powietrzem, rozkosz lepiąca się do łap. Pierzchną przed spojrzeniami. Miejska cisza jest im siostrą.

Rozlany flakon trawi tkankę miasta niczym Vitriol. Martwa cisza, martwe języki. W kałuży niknie napis: Visita interioru terrae rectificando invenies occultum lapide, czyli Zbadaj wnętrze Ziemi; destylując, odnajdziesz ukryty kamień. Kamień wiele powie, ale jeszcze więcej ten, co go bada, a nie umie zdiagnozować zatwardziałego serca. Rzuciłby nim, rzucił, a jakże! A przynajmniej dobrze mu zrobi przeczytanie informacji o likwidacji mieszkaniówki (burdelu) w Cieszynie. Fantastyczna informacja! Podmokły druk gazety przykryje brud szczura, by mógł w nim egzystować dalej.

W zimie gasną latarnie częściej, niż się spodziewamy. Jedna w lesie – zaszroniona. Druga zgasła przy moście. Nieunikniony los lamp. Mogły świecić dłużej, ale już nie podołały. Poddały się ciężarowi istnienia. Trzeciej ktoś dopomógł. Przed taką pomocą broń Panie Boże!

Szczur przemyka, widzi, wącha, nasłuchuje. Ma czas. Cień mu przyjacielem. Chłodna tarcza nocy oświetla mu szlak. Gryzoń nie chce się kalać brudem. Chciałby się podnieść, by mieć nadzieję, że nadejdzie świt i raz na zawsze zniknie tajemnicze srebrne miasto.

poniedziałek, 20 stycznia 2020

Grosza daj wiedźminowi


Grosza daj wiedźminowi, sakiewką potrząśnij, sakiewką potrząśnij, ło , o, o! Tekst tej piosenki w różnych wersjach językowych nucony jest na całym świecie. Utwór ten stał się najbardziej charakterystycznym elementem serialowego Wiedźmina, którego premiera odbyła się przed miesiącem. Serialowa adaptacja powieści Andrzeja Sapkowskiego jest zjawiskiem o tyle ciekawym, że mimo skrajnie różnych opinii możemy mówić o sukcesie. Jako Polacy najchętniej przypisalibyśmy go sobie niczym zwycięstwo pod Grunwaldem, lecz jest to przede wszystkim osiągnięcie samego autora, którego świetnie sprzedające się książki, sprzedają się jeszcze lepiej.


Zanim wrócę do pieniędzy, to warto spytać, czy Geralt pochodził z Cieszyna lub innej miejscowości naszego malowniczego księstwa. Otóż niestety, nie. Sam bohater za miejsce swego pochodzenia uznaje Rivię – fikcyjne państwo, które było dobre, jak każde inne. Natomiast dosyć istotnym faktem jest, że osoba, która tłumaczyła Wiedźmina na język angielski mieszka w grodzie nad Olzą i jak zdążyłem się rozeznać, nie jest tu wcale anonimowa. Mowa o Davidzie Frenchu pochodzącym z Nottingham (tego samego, skąd okryty złą sławą szeryf). Jeśli macie ochotę posłuchać, co pan David ma do powiedzenia, to zachęcam do odwiedzenia kawiarni Kornel i Przyjaciele 29 stycznia o godzinie osiemnastej, po wcześniejszej rezerwacji miejsca w lokalu.

Hasło: Grosza daj, szczególnie wybrzmiewa początkiem roku, kiedy zaczyna być głośno o różnych inicjatywach charytatywnych, przekazaniu 1% i innych tego typu akcjach. O tym, kiedy jesteśmy hojni, mógłby powstać osobny traktat, ale nasuwa mi się parę myśli. Jesteśmy ludźmi o różnych wrażliwościach, kładziemy akcenty na zupełnie inne sprawy. Nie zaglądajmy drugiej osobie do portfela, nie decydujemy o wydatkach drugiej osoby. Zawsze będą zwolennicy jakiejś sprawy – dla wspierającego zawsze szlachetnej. To, czy wspieramy psy w schroniskach, czy edukację dzieci z ubogich domów, nie ma znaczenia. Wybór zawsze należy do nas.

To nie wozy z chlebem wzniosły naszą cywilizację. To nie one dźwignęły nas z kolan, kiedy panowały bezrobocie, wojny i nieurodzaj. Te chleby same się nie piekły. Te bochny powstały z mąki zabranej w sąsiedniej wiosce. Natomiast wspierały nas gesty, dary, nierzadko ostatni grosz, który miał pójść na przyjemności. Problemy społeczne nie zostaną rozwiązane za nas, w sposób systemowy, lecz to my możemy wspomóc daną sprawę – gestem, groszem lub pracą na rzecz innych.

Z tą dobroczynnością u nas już tak bywa, że sprowadzamy ją do jednego – dwóch dni i to uspokaja nasze sumienie. Niebezpieczne to. Warto wspomóc również lokalne inicjatywy. Twój głos ma znaczenie, więc jeśli mieszkasz w Cieszynie, weź udział w głosowaniu w ramach budżetu obywatelskiego. Wspomóż projekt, nawet jeśli ty lub twoi bliscy bezpośrednio nie odniosą z tego żadnej korzyści. Na pomoc czeka także fundacja MamGrono, która w ubiegłym roku zorganizowała ponad czterdzieści wydarzeń – wykładów, warsztatów, atrakcji dla dzieci. Założycielki fundacji chcą się rozwijać dalej, lecz bez siedziby jest to bardzo trudne. Daj grosza, sakiewką potrząśnij.

Link do zrzutki na rzecz MamGrono:

wtorek, 14 stycznia 2020

Jeden dzień urlopu


Premia – to słowo nabrało nowego wymiaru, gdy Janek dostał jeden dzień urlopu. Tylko jeden, bo musiał fokusować się na nowym kejsie. Wszakże targety same się nie zrobią. Jeden dzień to niezbyt wiele, by odpocząć. Chciał porzucić tę wielką smoczą jamę, która pożerała każdego, kto zostawał w niej na dłużej. Zostawały same kości, a przynajmniej cień człowieka.


Jeszcze w drodze do małego domu, jak śmiał myśleć o małym lokum wynajmowanym od nadzianego radnego miejskiego, postanowił poszukać celu, który wypełni jego przepustkę na wolność. Nie mógł zmarnować dwudziestu czterech godzin. Siedząc w miejskim tramwaju, przeczesywał sieć – Facebook, Instagram, Trumbl i Reddit. Jego uwagę przykuła fotografia, na której całkiem powabna dziewczyna pozuje przy jakimś muralu. Sprawdził hasztagi. Znalazł. Jego nowy cel – Cieszyn.

Jak wielu młodych z wielkich miast, nie posiadał samochodu. Były drogie, niefunkcjonalne i niezbyt pasujące do jego stylu bycia – człowieka z papierowym kubkiem ze Starbucksa. To go nie zniechęcało. Przecież musiało się dać opuścić metropolię w inny sposób. Szybko się zorientował, że do Cieszyna w łatwy sposób można dotrzeć za pomocą autobusu. Według opinii użytkowników był szybki i w miarę punktualny. Zakupił bilet – tam i z powrotem, płacąc blikiem.

Janek siedział w autobusie. Zrobiło się luźniej, gdy ludzie wysiedli w Tychach. Oddzielał się od nich. Stylowe słuchawki ze złotymi końcówkami oraz nowoczesne brzmienia ze Spotify skutecznie odgradzały go od reszty świata. To była jego medytacja. Przerwał ją na moment, by zrobić mały risercz. Chciał wiedzieć, jakie atrakcje czekają go w Cieszynie.

Janek nie używał gotówki. Liczyła się tylko karta, której poziom gotówki zawsze wskazywał, że jest przed wypłatą. Mimo to skusił się, by zobaczyć budynek z dawno niewidzianego banknotu dwudziestozłotowego. Wypił kawę w towarzystwie książek oraz drewnianych lalek, przespacerował się podcieniami przylegającymi do sporej wielkości rynku.

Najbardziej jego uwagę przykuły malownicze uliczki, które niczym promienie słońca rozchodziły się od rynku w różnych kierunkach. Oczy śledziły fasady, gzymsy, maszkarony i rzeźbione drzwi wielu kamienic. To  wtedy Janek sobie przypomniał, że kiedyś studiował historię sztuki. Odezwało się jego sumienie. Jego chęć bycia, została zamieniona na chęć posiadania. Innymi słowy, przeszedł na ciemną stronę mocy.

Sumienie nie dawało mu spokoju, budynki biły takim blaskiem. Coś mówiło mu, że kamienice skrywają więcej tajemnic. Cegły muszą skrywać swoją niepowtarzalną historię. Posiadają wnętrze, nie mniej ciekawe niż ludzie. Nacisnął klamkę. Spowiła go ciemność. Wymacał dłonią włącznik światła. Zapalił, zamarł. Rozsypujące się ściany, odrapana lamperia, zdewastowana poręcz i ten ktoś, kto leżał na schodach w swoich wymiocinach, dopełniły artystycznej wizji zagłady – tu i teraz.

poniedziałek, 6 stycznia 2020

Oś czasu


Choć od pierwszego stycznia minęło już trochę czasu, to warto do niego wrócić za sprawą pokazu dronów, który miał się odbyć. No właśnie, miał. Coś poszło nie tak i nieprzebrany tłum rozczarowanych osób rozpierzchł się do domów. Mój pięcioletni syn, mocno zasmucony tym stanem rzeczy głośno wołał: - Oszukali nas! Jemu wolno, ma pięć lat. Jego świat nie wykracza poza pewne ramy. Dziwię się za to tym wszystkim gwiżdżącym i komentującym, czyja to wina.  Winny został znaleziony szybciej, niż by mogło się to wydawać. Wyrok został wydany, a specjalistów od lotów dronami znalazło się nie mniej niż specjalistów od lotów po katastrofie pod Smoleńskiem. Czy władza jest winna? Jest! Ośmieliła się podjąć decyzję, a to zawsze komuś nie odpowiada.


Oczekując na pokaz, staliśmy w tłumie. Nie mając wielkiej możliwości ruchu, wpatrywaliśmy się z synem w tarczę zegara. W taki oto sposób dłużyły się minuty. Syn nagle pyta:  - Tato, dlaczego te cyfry są takie dziwne?- Bo to rzymskie cyfry, synu. Żeby nieco ulżyć jego niecierpliwości, opowiedziałem mu historię złotego zegarka, którego tarczę też zdobiły takie liczby. To był zegarek mojego dziadka. Nagle pada pytanie: -Tato, to Rzymianie żyli, wtedy kiedy twój dziadek? Nieco później, tuż po salwie śmiechu, przypomniałem sobie jedną z pierwszych lekcji historii. Uwielbiałem historię, do dziś do niej zaglądam, choć pragmatyzm sprawił, że została wyparta ze ścisłego kręgu mych zainteresowań. Na tej lekcji pokazano nam oś czasu. Coś, co mnie uwierało, po tylu latach nabiera większego sensu, dociera do mnie, choć to banalne. Oś czasu pozwala nam umiejscowić wydarzenia i się doń odnosić.

Zostańmy przy Rzymianach, bo to im zawdzięczamy świętowanie Nowego Roku. Ludzie bardzo cenili ten dzień poświęcony bogu o dwóch twarzach – Janusowi. Janus był strażnikiem drzwi, wrót, patronował nowemu otwarciu. To dosyć symboliczne, że współcześnie ten dzień poświęcony jest Bogurodzicy, której wizerunki przez stulecia strzegły miejskich bram.

Już na sam koniec warto rozważyć, jakie będzie nowe otwarcie dla Cieszyna i okolic. Nowy rok – nowe możliwości. Nie rozstawiając tarota ani nie czytając tablic astrologicznych, śmiem twierdzić, że wielu możliwości nie będzie. Wiekopomne zmiany nie zajdą, a tym bardziej inwestycje. Nastanie czas administrowania – od łatania jednej drogi do następnej, od remontu jednego budynku do kolejnego. To oczywiście także jest potrzebne, nie miejmy złudzeń, gminy składają się z szeregu mniejszych elementów. Oby, chociaż to wyszło.