czwartek, 10 czerwca 2021

Otwarte ramiona - zamknięte drzwi, czyli niezrozumienie

Zadumałem się nad słowami wiersza Antoniego Czajkowskiego. XIX-wieczny poeta i tłumacz Bayrona pisze o naszym kraju w ten sposób: Nasza się Wisła ukochana toczy Przez kraj pszeniczny, polisty, uroczy. Tak sama z siebie, rozlewa się i już. Nieprawda. Wypływa z tłoczni spod Baraniej Góry, rwącym potokiem przeciskając się przez grudy ziemi i skały. Kaskadą Rodła spływa pstrąg potokowy, błyszcząc niczym srebrny floren z wawrzynem na skroni Jaśnie Pana.


Nie wdrapałem się na żadną z gór. Nie odziedziczyłem tej smykałki po dziadku; w moich żyłach zdecydowanie krąży krew człowieka nizin. Choć nie na nizinie, zostałem na dole. Dolina witała mnie otwartymi ramionami, których wzniesienia kształtne niczym bicepsy próbowały porwać wędrowca w górę. Nie zląkłem się, choć w pokorze zgiąłem kark przed monumentalnym wykwitem natury.

Człowiek nie jeździ, wzdryga się przed podróżami, jak gdyby pisany mu był los Kanta. Jakoś tak się złożyło, że Wisła przywitała mnie pomyłką. Pojechałem dalej, niż chciałem, i nie miałem okazji rozpocząć swej przechadzki na wzór Jerzego Pilcha, wysiadając przy dworcu kolejowym. Stało się tak dlatego, że w pamięci zawieruszyła się informacja o likwidacji starego dworca autobusowego. Mogłem tak czekać na widok wielkiego placu, spoglądając przez okno środka komunikacji zbiorowej.

Zorientowałem się w porę, że coś jest nie tak i wysiadłem na kolejnym przystanku. Miejscowość zrodzona z rzeki prowadziła się niczym na smyczy. Prosta droga przez park doprowadziła mnie dokładnie tam, gdzie chciałem. Wszystko w jednym ciągu: rzeka, park, piekarnia, hotel, w którym Konopnickiej deszcz lał się na głowę, ewangelicka fara, kościół, szkoła, Dom Zdrojowy, poczta i dworzec kolejowy, gdzie miałem rozpocząć swą pielgrzymkę ku niepoznanemu. Dla całości obrazu brakuje tylko stacji benzynowej, która dziś by przerażała w samym sercu miejscowości turystycznej.

Wędrowałem po tej linie w tę i nazad, kuśtykając pomiędzy rozkopanymi chodnikami a jedynym bulwarem, który był przysposobiony przez rzekę, a wyznaczał ścieżkę miejscowej ludności. Szukając tej wolności, o której wielu mówi, a do której nie miałem dostępu. Z pewnością za sprawą tego, że nie znałem nikogo z okolicznych domostw, które nie co jedno to inne wyznanie, ale co domostwo to trzy wyznania. Nie osiągnąwszy zamierzonego celu, obszedłem się smakiem niczym pierwszy lepszy turysta. Inwersja – ta sprawiła, że wraz ze smogiem Wisła została przysłonięta całunem niewiedzy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz