środa, 12 maja 2021

Gryzonie wychodzą na wolność

W przerwach pomiędzy jednym a drugim powiewem chłodu, jak kania dżdżu łakniemy ciepła, które powinno przynieść pewne rozprężenie i namiastkę wolności. Myślę, że wszyscy bez wyjątku czujemy się niczym więźniowie w zakładzie półotwartym albo skazani, którzy odbywają karę ograniczenia wolności z elektroniczną obrączką na kostce. I choćbym mijał się z prawdą, to wielu z nas poczuło namiastkę dotkliwości kar przewidzianych przez kodeks karny.

Wolność nie jest dana nam na zawsze. To oczywiście truizm. Ten stan przejawia się w drobnostkach, które nas otaczają. Dopiero odebranie nam pewnych możliwości, skłania nas do refleksji. Nikt nie dyskutuje o powietrzu do momentu, gdy jego  dopływ zostanie nam odcięty. Wtedy na prowadzenie dialogu nie ma czasu, gdyż rozpoczyna się gwałtowna i chaotyczna walka o przetrwanie. Szarpiemy się, miotamy. Nasze ruchy nie są skalkulowane, co sprawia, że popełniamy błędy. Nic się jednak wtedy już nie liczy prócz przetrwania. Być może coś nas to nauczy i unikniemy losu mysiej utopii. 

Wysokość kary jest łagodzona stopniowo, zupełnie jak spłata kredytu na raty. Społeczeństwo jest dobre, ubiera szalik, słucha ministerialnych mądrości niczym dobrych rad Misia Uszatka z dobranocki, wtedy może liczyć na poluzowanie kar. W połowie miesiąca będziemy mogli skorzystać z ogródków restauracyjnych. Już czuję, jak ten powiew wolności zatyka dech w piersiach. W dodatku ciepło będzie sprzyjać spotkaniom, zabawie. Dlatego przy kolejnym ograniczeniu wolności będziemy jak gryzonie z innego eksperymentu, jeszcze żwawiej, jeszcze czulej wykonywać polecenie władzy w nadziei na szybszy ratunek. W efekcie może to sprawić, że kolejne obostrzenia możemy wytrzymać znacznie dłużej, niż dziś nam się wydaje.

Przechodząc przez rynek, zauważyłem, że pierwsze ogródki zaczynają wyrastać. Jeszcze nie kwitną okazale jak tulipany, lecz wkrótce będziemy mogli podziwiać tę rabatę odsądzaną od czci i wiary, a to przez specjalistów, a to znowu przez konserwatora zabytków. Może podzielą los roślin ruderalnych, z którymi możemy się zetknąć obecnie w Galerii 12, w Cieszynie. Symbolicznie miałoby to sens, gdyż w zdegradowanym środowisku ubogie, lecz wytrwałe rośliny są wypierane przez okazalsze i dużo milsze dla oka okazy.

W tych ogródkach będziemy mogli się napić piwa – złotego, ciemnego, z lekką pianą, której uroki przywodzą na myśl dziecięce bańki mydlane, a przynajmniej u dorosłego wywołują podobne  efekty odprężenia. W pewien sposób złagodzi to kary; gryzonie wypuszczone zostaną z klatek i będą ucztować. To już Machiavelli docenił siłę świętowania jako niezbędnego narzędzia utrzymywania władzy i choć granice pomiędzy dobrą a złą władzą są tak cienkie, nikt nie zrezygnuje z igrzysk. Uśmiecham się pod nosem na myśl o przeciwnikach Święta Trzech Braci. Pal sześć ozdoby świąteczne, co kogo obchodzi ulica Głęboka. To likwidacja tej znienawidzonej imprezy, byłaby gwoździem do trumny miejscowej władzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz