niedziela, 23 maja 2021

Swędzi mnie przygoda

Coś mnie swędziało. Jeśli kto miał wysypkę albo chociaż niewinną pokrzywkę, albo tylko krwiożerczy komar przysiadł na delikatnej skórze, ten wie, czym jest swędzenie. Tym razem ta przykra przypadłość miała charakter wewnętrzny. Nie można jej było zignorować, a jeszcze trudniej było zdiagnozować jej umiejscowienie. Czas mijał, a swędzenie narastało. Okrutna tortura, gdy człowiek nie może się w sposób wulgarny lub chociażby skryty podrapać po podrażnionym miejscu. A wierzcie mi, że przyniosłoby to ulgę, choćby na moment.

Wtedy to Andrzej Drobik mówi mi, że będzie z kilkoma jeszcze osobami organizował festiwal literacki, poświęcony zmarłemu Jerzemu Pilchowi. Ponieważ zmarły literat pisywał felietony pisarskie, nie obraziłby się, gdybym stwierdził, że Wisła zdobywa punkt, w naturalny sposób wykorzystując jego śmierć. Cieszyn nie odrobił tej lekcji przy okazji śmierci Richarda Pipesa. Teraz już wiem, że sama śmierć nie jest wystarczająco silną determinantą. Nad grobem musi być jeszcze parę osób, pochylić się. Ubrudzić gliną i wyciągnąć zmarłego spod stosu wieńców, ochoczo rzucanych przez dygnitarzy i dawno zgubionych znajomych.

Ja jeszcze nie wiedziałem, czy to wyciągnięcie będzie udane. Czy jest szansa kogoś wskrzesić? Czy zamiast pomnika ze spiżu powstanie coś trwałego, a jednocześnie niematerialnego? Nadal nie wiem, ale kolejne informacje na temat festiwalu przybliżały mnie do stwierdzenia, że chcę to sprawdzić. Andrzej, choć jeszcze nie jest stary, zjawił się niczym Gandalf z ofertą wzięcia udziału w jednej z dyskusji, wyrywając mnie z mojej cieszyńskiej nory.

Nie miałem zamiaru grać jednak włamywacza. Już wiedziałem, co mnie swędzi. To było coś na podobieństwo fantomowego bólu. Jednak wszystko wskazuje, że to, co amputowane, da się jeszcze przyszyć. Otóż  to była chęć udziału w przygodzie. Pewien zew, który sprawia, że niczym Tatuś Muminka w pewnym momencie porzucam gabinet na strychu i udaję się na pełne morze. Tym razem nie będzie morza, a Granatowe Góry Pilcha. I choć komuś podróż do pobliskiej Wisły wydaje się śmieszna, to nie odległość jest istotna. Zachęcam wszystkich do podróży po stromych ścieżkach literatury, gdzie możliwe jest wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz