wtorek, 27 kwietnia 2021

Wiosna rodzi się na Gułdowach

Na wschodnich rubieżach Cieszyna, pośród krzewów, samosiejek i pól rodzi się wiosna – tego roku wyjątkowo ospała. Jadąc ulicą Wiślańską w Kierunku Bażanowic, zwykle przecina się zielony tunel. To na Gułdowach widać pierwsze oznaki tak długo wyczekiwanej pory roku. Nieśmiało zieleń się mnoży drobnymi listkami. Ani się obejrzymy, a utoniemy w zielonej toni, którą dodatkowo wzmocni intensywny odcień rzepaku, rosnącego na okolicznych polach.

Właśnie pola, łąki oraz niepozorne zagajniki widziane przez nas zazwyczaj z oddali są obrońcami tego terenu, dzięki czemu w dużej mierze zachował dziewiczy kształt, a przynajmniej nie został mocno zabudowany. Tereny im podobne zamieszkiwały pradawne istoty, o których Paweł Stalmach w swych Księgach Rodu Słowiańskiego pisał tak: […] Słowianie wyznawali jeszcze mnóstwo innych istót, mieszkających z ludźmi w domach ich, w polach, lasach, pod ziemią, na obłokach itd. W wyobraźni przodków naszych były to duchy, usługujące bogom wyższym, pośredniczące między ludźmi i temiź bogami, zajmujące się sprawami ludzkiemi, po części dobre, po części też szkodliwe. W korowodzie dziwów krążą: rusałki, wodjany, południce, morusy i inni obrońcy.

Swoją drogą, te wymysły ludzkiej wyobraźni wyniosą się z Gułdów szybciej, niż można by się spodziewać wraz z podziałem ziemi. Ta dziewicza enklawa zginie pod uderzeniami ogromnych łyżek i wstrząsami buldożerów. To nie stanie się jeszcze dziś, ale jak sądzę jeszcze za mojego życia. Zamiast okazałej leszczyny lub łanów pszenicy wyrośnie osiedle domków jednorodzinnych, a kto wie, czy nie kolejny market. Ich jest przecież wciąż zbyt mało.

Wiosna na Gułdowach trwa niezwykle długo. Od 1416 roku, kiedy pierwszy raz wspomniano o tej niewielkiej wiosce, niewiele się zmieniło. Stawy nadal funkcjonują, domostw nie przybywa aż tak wiele. To wystarczyło, by wśród tych nieśmiale wyrastających kwiatów pojawił się Jan Szuścik – dziesiąte dziecko miejscowych gospodarzy. Jaka go tu przyszłość mogła czekać? Zogony, wypas bydła? A jednak ten dziesiąty był tak zdeterminowany, że został nauczycielem, a wśród stronnictwa radykałów frysztackich (fenomenalna nazwa) wykiełkowała w nim tożsamość polityczna, którą później utrwalał w kolejnych metamorfozach Polskiego Stronnictwa Ludowego, walcząc m.in. o rozwój kolei na Śląsku Cieszyńskim.

Jan Szuścik podzielił los Gułdów, zupełnie zapomnianych, choć z rolniczymi tradycjami – leżących odłogiem wraz z aktualnymi problemami tej części miasta. Oby tych terenów nie spotkał tragiczny los autora ani jego dzieł, jak choćby sztuki Pani wójtowa, opartej na motywach ludowych, które przedstawiały życie na cieszyńskiej wsi. Co z tego, że nagradzana, skoro pozostały tylko plewy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz