wtorek, 8 września 2020

Autorytety

Och, wy – nicponie z Krainy Zabawek, co przez most przejść nie chcecie, wody bowiem się boicie, kuląc uszy przed wiedzą. Za osłów was mają woły, słuchające nauk Pliniusza Starszego lub chociaż włoskiego bajarza. Dziś czas pokazać, że nie mieli racji. Uczniowie ruszyli z powrotem do szkolnych ław. Sami zainteresowani chyba mniej się o to trwożyli niż aparat państwowy na czele z gronem pedagogicznym. Jak miecz Damoklesa nad polską szkołą zawisła groźba rozprzestrzenienia się koronowirusa. Koński włos musi być silny, gdyż od niespełna dwóch tygodni Śląsk Cieszyński w tym zakresie jest bezpieczny, a telefon do lekarza możemy użyć na późniejszym etapie teleturnieju znanego jako życie.



Wraca sprawa ronda im. Marii i Lecha Kaczyńskich, o czym jako pierwszy doniósł nasz lokalny harcerz Kwapiszon, wynajdując kolejną sensację. Dwa lata temu pisałem o sprawie ronda. Zachęcam do przeczytania tekstu pt. Hannibal ante portas, który nadal pozostaje aktualny mimo upływu czasu.

Nie potrafię się jednak przestać śmiać, słuchając argumentu o zrobieniu czegoś dla naszego miasta, para prezydencka bowiem nie zapisując się w historii naszego grodu, dołączyła do Jana Kochanowskiego, Hugo Kołątaja, a nawet jastrzębi, czy krokusów, które w naszym mieście mają nie tyle niewielkie parcele pośrodku drogi, ile całe ulice. Niemniej jednak spór ten tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że Cieszyn chyba nie ma ważniejszych problemów, skoro rozpalił tyle głów. Na szczęście siano szybko płonie.

Dziwi mnie natomiast postawa naszych rajców miejskich. Obóz rządzący nie potrafi zamknąć dyskusji o nadawaniu nazw rondom raz na zawsze, dokonując tego od razu po powstaniu kolejnego takiego obiektu. Zdaje się, że idzie znaleźć patronów powszechnie akceptowanych bez problemu. Z kolei radni PiS dla zbicia kapitału politycznego potrafią wystawić szanowane przez nich autorytety na kolejne drwiny i zniewagi, nie mając żadnej siły przebicia. Czy to było warte zaistnienia na pięć minut w świadomości mieszkańców Cieszyna? Nie sądzę.

Wrzesień zawsze kojarzy się ze szkołą, dlatego ja z zapomnienia wyciągam patrona, który mógłby być autorytetem w dobie spadku renomy powołania nauczycielskiego. Celowo użyłem słowa „powołanie”, gdyż w mojej ocenie to słowo kluczowe. Zawód nauczyciela w tym przypadku wydaje się określeniem niepełnowartościowym. We wrześniu 1938 roku Józef Hajkowski zabrał swoich uczniów z liceum na Bobrku do koszar na lekcję przysposobienia wojskowego. Na miejscu demonstrował uczniom, w jaki sposób obsługuje się granat ręczny. Gdy nauczyciel odbezpieczył przedmiot, zorientował się, że nie ma w ręku atrapy. Po komendzie: „Padnij!” odwrócił się plecami do uczniów i przyjął siłę wybuchu na siebie, ratując tym samym niemalże wszystkich podopiecznych. Mimo bohaterskiej śmierci nie doczekał się odpowiedniego upamiętnienia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz