środa, 12 sierpnia 2020

Miasto wyrusza w miasto

Kiedy w Polsce maszeruje się bądź paraduje w lewo lub w prawo, pod każdą możliwą barwą, zauważam inny, pozornie niewidoczny pochód. Z mojego punktu widzenia to proces znacznie ważniejszy. Celowo w tytule niniejszego tekstu posłużyłem się tautologią, wzorując się na pośmiertnie wydanym tomie poezji Kory pt. Miłość zaczyna się od miłości. Oczywiście tekst mógłbym nazwać inaczej, ale gdyby wprost napisać, o co mi chodzi, parsknęlibyście, Drodzy Czytelnicy, śmiechem.


Od jakiegoś czasu w Cieszynie zaczęły wyrastać ogródki restauracyjne i kawiarniane w miejscach, które dotychczas nie mogły się poszczycić takim elementem. Tak powstały (kolejność niechronologiczna) tego typu przestrzenie przy restauracji Trzej Bracia, kawiarniach Kornel i Przyjaciele oraz Tramwaj Cafe, czy przy  uwielbianej przez młodzież Limonce. Dlaczego o tym piszę? Bo strefa bezpieczeństwa na cieszyńskim rynku została opuszczona. Plan zamknięcia turysty na głównym placu w Cieszynie obrócił się w perzynę. Ta niczym nieskrępowana cisza miasta przerodziła się ledwie w szept, ale drzwi, w które raz wsadzono nogę, nie da się już tak  łatwo zamknąć.

Zwracam uwagę na te drobne zmiany nie bez powodu. Otóż takie wysepki pojawiają się w wielu turystycznych miejscowościach, a jeśli Cieszyn za takowe chce uchodzić, to ten trend musi być ekspansywny. To właśnie walka o te boczne uliczki, o tę pajęczą sieć jest tak kluczowa. Turysta ma się napawać atmosferą miasta, a nie przebiec sprintem od punktu A i B w Cieszynie dla niepoznaki określonych Rynkiem i Wzgórzem Zamkowym. Przybysz by się nad tym wszystkim zastanowić i podumać, musi mieć przystanek, w którym zechce umościć swe mniej szlachetne partie pleców i zostawić nieco gotówki, popijając kawę lub zimne piwo.

Dotychczas nasze miasto nie było przychylne rozwojowi takich miejsc. Ich powstanie, w tym konkretnym czasie upatruję w koronawirusie. Jeśli jestem jednak w błędzie i zostały złagodzone przepisy oraz opłaty z tym związane, to proszę się nie krępować i mnie poprawić. Chętnie przyznam laur zwycięstwa lokalnej władzy w tej sprawie. Uważam jednak, że wyjście w miasto to było jedyne słuszne rozwiązanie, które pozwoliło zwiększyć ilość miejsc, zmniejszonych z uwagi na przepisy sanitarno-epidemiologiczne.

Zostawiłbym już te krzesła i stoliki, gdyby nie fakt, że w Cieszynie – naszym pretendencie do bycia stolicą polskiego designu pojawiły się meble miejskie, których powstanie konsultowano z lokalną społecznością. Nie będę wchodzić w szczegóły, czy był to udany pomysł, bo o gustach się podobno nie dyskutuje. Powiem tylko, że mnie osobiście najbardziej spodobała się huśtawka. Niestety, część mebli nie przeszła próby czasu, gdyż w niespełna tydzień zostały zniszczone. Niestety, nie ma pewności, czy celowo, bo podobno meble były tak licho skonstruowane, że „drewniany tort” (takie me pierwsze skojarzenie) zapadł się pod stopami dzieci. Przy okazji urodzinowego tortu napomknę tylko, że jako mieszkańcy życzylibyśmy sobie trwalszych inwestycji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz