środa, 13 maja 2020

Kosmos


Kosmogonia – słowo, które rozpala umysły badaczy z wielu różnych dziedzin. Wszyscy oni próbują dociec jak jeden mąż, kiedy i w jaki sposób powstał świat. Spierają się o to, co było praprzyczyną, która sprawiła, że powstał świat. Wszystko mogło się rozpocząć od słów: Na początku …  Kiedy jednak ta forma w pełni nas nie satysfakcjonuje, to możemy poszukać bardziej materialnych dowodów na poparcie różnych teorii. Wystarczy popatrzeć w kosmos.


Swoją drogą, ciągle zastanawiamy się nad bytem Śląska Cieszyńskiego. Czym jest? Jakiej nazwy powinno się używać w stosunku do tego tworu? Podpowiadam, że używanie słowa „Podbeskidzie” może skutkować szukaniem guza, a kto wie, czy nie zgromadzeniem tłumu stelaków z widłami i pochodniami. Żarty żartami, ale jest też wcale niemała grupa, która twierdzi, że Śląsk Cieszyński, a jeszcze bardziej Księstwo Cieszyńskie, to kraina, która nie istnieje. Jest tworem urojonym, substytutem poczucia wspólnoty dla sierot po nie wiadomo czym, bo w umyśle każdego z nich raj utracony wygląda zupełnie inaczej.

Tymczasem okazuje się, że Śląsk Cieszyński jest krainą ekspansywną, której granice przekraczają naszą planetę. Nasze ambicje kolonialne zostały spełnione pod koniec ubiegłego milenium, kiedy to Lenka Kotková – czeska astronom odkryła w 2000 roku planetoidę 38674, której nadano nazwę Těšínsko (z cz. ziemia cieszyńska, Księstwo Cieszyńskie). Nasza kolonia rodem z przestrzeni kosmicznej mieści się w pasie głównym asteroid okrążających Słońce.

W ostatnim czasie całkiem sporo dyskutowałem o Muminkach. Jedna z powieści Tove Jansson pt. Kometa nad Doliną Muminków jest próbą zmierzenia się z nieuchronnym kataklizmem, który ma spaść z nieba wprost na głowy głównych bohaterów. By ustrzec się przed niebezpieczeństwem, kompania z Doliny Muminków wyrusza do obserwatorium astronomicznego, by usłyszeć poradę od naukowców, którzy z lubością oddawali się rzucaniu niedopałków papierosów z okien placówki badawczej.

Czy podobnie było w 1910 roku? Jak podaje Dziennik Cieszyński: Zjawienie się na sklepieniu nieba komety, widzialnej golem okiem, jest rzeczą tak niezwykłą, że wzbudzać musi zrozumiałe zainteresowanie się tem ciekawem zjawiskiem. Wszakże w naszych warunkach, gdy nawet ludzie inteligentni mają zazwyczaj słabe pojęcie o kosmografii, zjawienie się komety wywołuje mnóstwo bałamutnych opowieści o mającym nastąpić końcu świata, gdy kometa dosięgnie swym warkoczem ziemi i trującemi gazami zgładzi wszelkie żyjące stworzenia. W tym czasie na nieboskłonie miano dostrzec aż dwie komety, w tym tę najsłynniejszą - Halley'a. Niestety, warunki atmosferyczne nie pozwalały mieszkańcom Księstwa Cieszyńskiego na obserwację obu zjawisk. Komety mylono z widzianą przed wschodem Słońca planetą Wenus, która miała dostarczyć im wrażeń, tak jakby wzgórek Wenery im w życiu nie wystarczył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz