Ileż
to razy wieszczono koniec prasy? Tego zliczyć chyba niepodobna. Najstarsze
medium, choć po wielu perturbacjach, nadal żyje. Czy ma się dobrze? Odpowiedź
byłaby bardzo złożona. Na pewno prasa jest najbardziej doświadczonym medium,
toteż przeobrażeń dokonywała wielokrotnie. Zmieniały się kolory, nakłady,
format, docelowa grupa czytelników oraz ilość tekstu. Dziś prasa stanęła w
obliczu nowego zadania, część tytułów postanowiła nie tyle przejść do
podziemia, ile wejść w wirtualną rzeczywistość na dobre. Czy się tam odnajdzie?
Czy będzie równorzędnym partnerem portali internetowych? Tylko czas może to
zweryfikować.
Warto
wrócić do czasów, kiedy prasa się miała świetnie, a tak właśnie było ponad sto
lat temu. Na Śląsku Cieszyńskim – tym niewielkim spłachetku ziemi wydawano
prasę w paru językach i było w czym wybierać. Prasa lokalna przekazywała nie
tylko lokalne wieści, ale także mające rangę światowych.
Czwartego
października stało się. Po raz pierwszy czytelnicy dowiedzieli się o hiszpance
4 października 1918 roku. Dziennikarze donosili, że tajemnicza choroba zbiera
żniwo w całej Europie. Niestety, nie byli w stanie odpowiedzieć czytelnikowi,
na czym polega owa choroba. Choć zaraza wydawała się niezidentyfikowana, niemal
od razu zaordynowano zamknięcie niektórych szkół oraz polecono zachowanie
higieny osobistej. I choć prasa nie docierała pod każdą strzechę to i wtedy nie
oszczędzano obywateli. Donoszono choćby o tym, że wiedeńskie cmentarze są
przepełnione, a w stolicy rozsypującej się monarchii dochodzi do regularnych
protestów przeciwko obostrzeniom wydanym przez lokalną władzę. Nie brakowało
również snucia fantastycznych teorii na temat choroby. Sto lat temu nie było
technologii 5G, ale zwęszono spisek węgierskich lekarzy, a także mylnie łączono
hiszpankę z dżumą. Na łamach Dziennika
Cieszyńskiego przedrukowano opinię francuskiego doktora Yersina, który
obalał tę drugą teorię.
Lokalna
prasa publikowała także nekrologii bardziej znanych osobistości. Gwiazdka Cieszyńska w 1919 donosiła o
śmierci kapitana rachunkowego, Jana Sembola – oficera armii austriackiej oraz
polskiej, który w kwiecie wieku odszedł z tego świata. Do grona zmarłych w
wyniku epidemii zaliczono również redaktora Głosu
Ludu Śląskiego, Alojzego Nardelii. Tego ostatniego żałowano również z tego
powodu, że ten młody dziennikarz prężnie działał na rzecz sprawy polskiej na
Śląsku. Prasa także opłakiwała śmierć zwykłych obywateli. Złe wieści dochodziły
także z Istebnej, gdzie ofiarą być może ospy, która także się ponownie pojawiła,
padli trzej mężczyźni. Niedolę górali upatrywano w biedzie oraz niedożywieniu
lokalnej ludności, która miała styczność z żołnierzami wracającymi z południowego
frontu.
Przeczesując
zdygitalizowane stosy prasy, dotarłem do bardzo wymownego artykułu z Gwiazdki Cieszyńskiej z okresu końca
epidemii. Autor opisywał sytuację na wsi. W tekście pomstowano nad
niewykopanymi płodami rolnymi. Powód? Młodzi wolą tańczyć, bawić się przy
muzyce oraz chodzić na wesela. Dziennikarz wyraźnie zaznaczył, że w czasie
epidemii pola były obrobione, a rok później nikt o to już nie dbał. Czy gdy
skończy się pandemia koronawirusa, też tak nas poniesie? Czy dojdzie do
wielkiej euforii i rozprężenia obyczajów? Czas pokaże!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz