wtorek, 14 kwietnia 2020

Prasa


Ileż to razy wieszczono koniec prasy? Tego zliczyć chyba niepodobna. Najstarsze medium, choć po wielu perturbacjach, nadal żyje. Czy ma się dobrze? Odpowiedź byłaby bardzo złożona. Na pewno prasa jest najbardziej doświadczonym medium, toteż przeobrażeń dokonywała wielokrotnie. Zmieniały się kolory, nakłady, format, docelowa grupa czytelników oraz ilość tekstu. Dziś prasa stanęła w obliczu nowego zadania, część tytułów postanowiła nie tyle przejść do podziemia, ile wejść w wirtualną rzeczywistość na dobre. Czy się tam odnajdzie? Czy będzie równorzędnym partnerem portali internetowych? Tylko czas może to zweryfikować.


Warto wrócić do czasów, kiedy prasa się miała świetnie, a tak właśnie było ponad sto lat temu. Na Śląsku Cieszyńskim – tym niewielkim spłachetku ziemi wydawano prasę w paru językach i było w czym wybierać. Prasa lokalna przekazywała nie tylko lokalne wieści, ale także mające rangę światowych.

Czwartego października stało się. Po raz pierwszy czytelnicy dowiedzieli się o hiszpance 4 października 1918 roku. Dziennikarze donosili, że tajemnicza choroba zbiera żniwo w całej Europie. Niestety, nie byli w stanie odpowiedzieć czytelnikowi, na czym polega owa choroba. Choć zaraza wydawała się niezidentyfikowana, niemal od razu zaordynowano zamknięcie niektórych szkół oraz polecono zachowanie higieny osobistej. I choć prasa nie docierała pod każdą strzechę to i wtedy nie oszczędzano obywateli. Donoszono choćby o tym, że wiedeńskie cmentarze są przepełnione, a w stolicy rozsypującej się monarchii dochodzi do regularnych protestów przeciwko obostrzeniom wydanym przez lokalną władzę. Nie brakowało również snucia fantastycznych teorii na temat choroby. Sto lat temu nie było technologii 5G, ale zwęszono spisek węgierskich lekarzy, a także mylnie łączono hiszpankę z dżumą. Na łamach Dziennika Cieszyńskiego przedrukowano opinię francuskiego doktora Yersina, który obalał tę drugą teorię.

Lokalna prasa publikowała także nekrologii bardziej znanych osobistości. Gwiazdka Cieszyńska w 1919 donosiła o śmierci kapitana rachunkowego, Jana Sembola – oficera armii austriackiej oraz polskiej, który w kwiecie wieku odszedł z tego świata. Do grona zmarłych w wyniku epidemii zaliczono również redaktora Głosu Ludu Śląskiego, Alojzego Nardelii. Tego ostatniego żałowano również z tego powodu, że ten młody dziennikarz prężnie działał na rzecz sprawy polskiej na Śląsku. Prasa także opłakiwała śmierć zwykłych obywateli. Złe wieści dochodziły także z Istebnej, gdzie ofiarą być może ospy, która także się ponownie pojawiła, padli trzej mężczyźni. Niedolę górali upatrywano w biedzie oraz niedożywieniu lokalnej ludności, która miała styczność z żołnierzami wracającymi z południowego frontu.

Przeczesując zdygitalizowane stosy prasy, dotarłem do bardzo wymownego artykułu z Gwiazdki Cieszyńskiej z okresu końca epidemii. Autor opisywał sytuację na wsi. W tekście pomstowano nad niewykopanymi płodami rolnymi. Powód? Młodzi wolą tańczyć, bawić się przy muzyce oraz chodzić na wesela. Dziennikarz wyraźnie zaznaczył, że w czasie epidemii pola były obrobione, a rok później nikt o to już nie dbał. Czy gdy skończy się pandemia koronawirusa, też tak nas poniesie? Czy dojdzie do wielkiej euforii i rozprężenia obyczajów? Czas pokaże!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz