wtorek, 18 lutego 2020

Karnawał dobiega końca


Biegną zdrowe dzieci w pobrudzonych ubraniach. Uliczne zabawy im służą. Ich lica czerwone. Brakuje im tchu. Zimno strzyże w uszy. Babcia w kuchni groźnie kiwa palcem. – Czy już są? Czy już są? – pyta zniecierpliwione dziecko, najmłodsze z gromadki licznego rodzeństwa. Babcia odkrywa lnianą chustę, którą przykryta była drewniana misa. Na półmisku dostojnie prezentują się świeżo upieczone łakocie. Niewielkie kulki pachną smalcem. Dzieci podbiegają. Chciwie sięgają po krepliki. Trzask! Babcia uderza w brudne paluchy. – Po jednym! – srodze dyscyplinuje wnuki i dodaje: - Musi starczyć dla wszystkich! Warto było wrócić do domu. Tłuszcz ścieka po brodach roześmianych latorośli. Kawałek słoniny ukryty w środku wypełnia spragnione żołądki.


Luty – ten najkrótszy z miesięcy powoli dobiega końca. Dawniej kojarzyliśmy go z siarczystym mrozem, którego w ostatnich latach zabrakło. Sięgnijmy jeszcze bardziej w przeszłość, by dojść do istoty tego miesiąca. Kiedy mowa o Rzymie,  wspominamy wielkie chwile cesarstwa. Rzadziej na myśl przyjdzie republika. Rzym był jednak wpierw królestwem. W mrokach historii odkrywamy, że luty z łac. februarius odnosi się do ostatniego miesiąca kalendarza, które było poświęcone etruskiemu bogu, Februusowi. Pradawne obrzędy, które były mu poświęcone, miały charakter oczyszczający. Przede mną zwrócili na to uwagę także autorzy jednego z pierwszych Kalendarzy cieszyńskich.

Jedno jest pewne, cieszyniacy dopóki mogli, wzbraniali się przed oczyszczeniem, które było jednoznaczne z nadejściem Wielkiego Postu. Ta tradycja była w nich głęboko zakorzeniona i wypływała z najlepszych tradycji prosto z Wiednia. Nie tylko arystokracja, ale i mieszczaństwo chciało się bawić, by choć na chwilę zapomnieć o ciężkim losie. W jednym z artykułów Janusza Spyry i Mariusza Makowskiego można przeczytać, że spektakle teatralne i operowe, ale też reduty i bale odbywały się od 1726 r. w przyległej do Ratusza sali teatralnej zwanej też redutową.

Autorzy wspólnie podkreślili również, że jednym z najważniejszych bali, jakie odbyły się w Cieszynie, był ten zorganizowany po podpisaniu tzw. Pokoju Cieszyńskiego w 1779 roku. Bal został zorganizowany przez obradujących posłów dla mieszczan, w uznaniu za niezwykłą gościnność. Musiało się dziać! Być może było jak w obrazie Petera Bruegla – Walka karnawału z postem. Co prawda była wiosna, lecz nietrudno sobie wyobrazić mieszczan pijących na umór pod niedawno postawionym Florianem. Gwar, śmiech i toasty musiały rozdzierać ciszę. Bardziej rozpustni wpełzali pod krynoliny rozzuchwalonych mieszczek. Nie chciałbym rzecz, że rozpusta się tylko działa, bo etykieta silnie oddziaływała na ówczesne elity. Zapewne co bardziej wstrzemięźliwi w swych zachowaniach patrzyli na to z politowaniem.

Każdy bal dobiega końca. Zegar wybija dwunastą. Trzeba zbiec po wielkich schodach zamku, gdyż czar przestaje działać. Kopciuszek gubi pantofelek, stangret przemienia się w mysz, a taksówka odjeżdża z ulicy Szersznika. Bez względu na to, czy dziewczyna zmieni się w kobietę, a pantofelek odnajdzie swą właścicielkę, zabawa ma swój kres. Nadchodzi czas zadumy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz