wtorek, 14 stycznia 2020

Jeden dzień urlopu


Premia – to słowo nabrało nowego wymiaru, gdy Janek dostał jeden dzień urlopu. Tylko jeden, bo musiał fokusować się na nowym kejsie. Wszakże targety same się nie zrobią. Jeden dzień to niezbyt wiele, by odpocząć. Chciał porzucić tę wielką smoczą jamę, która pożerała każdego, kto zostawał w niej na dłużej. Zostawały same kości, a przynajmniej cień człowieka.


Jeszcze w drodze do małego domu, jak śmiał myśleć o małym lokum wynajmowanym od nadzianego radnego miejskiego, postanowił poszukać celu, który wypełni jego przepustkę na wolność. Nie mógł zmarnować dwudziestu czterech godzin. Siedząc w miejskim tramwaju, przeczesywał sieć – Facebook, Instagram, Trumbl i Reddit. Jego uwagę przykuła fotografia, na której całkiem powabna dziewczyna pozuje przy jakimś muralu. Sprawdził hasztagi. Znalazł. Jego nowy cel – Cieszyn.

Jak wielu młodych z wielkich miast, nie posiadał samochodu. Były drogie, niefunkcjonalne i niezbyt pasujące do jego stylu bycia – człowieka z papierowym kubkiem ze Starbucksa. To go nie zniechęcało. Przecież musiało się dać opuścić metropolię w inny sposób. Szybko się zorientował, że do Cieszyna w łatwy sposób można dotrzeć za pomocą autobusu. Według opinii użytkowników był szybki i w miarę punktualny. Zakupił bilet – tam i z powrotem, płacąc blikiem.

Janek siedział w autobusie. Zrobiło się luźniej, gdy ludzie wysiedli w Tychach. Oddzielał się od nich. Stylowe słuchawki ze złotymi końcówkami oraz nowoczesne brzmienia ze Spotify skutecznie odgradzały go od reszty świata. To była jego medytacja. Przerwał ją na moment, by zrobić mały risercz. Chciał wiedzieć, jakie atrakcje czekają go w Cieszynie.

Janek nie używał gotówki. Liczyła się tylko karta, której poziom gotówki zawsze wskazywał, że jest przed wypłatą. Mimo to skusił się, by zobaczyć budynek z dawno niewidzianego banknotu dwudziestozłotowego. Wypił kawę w towarzystwie książek oraz drewnianych lalek, przespacerował się podcieniami przylegającymi do sporej wielkości rynku.

Najbardziej jego uwagę przykuły malownicze uliczki, które niczym promienie słońca rozchodziły się od rynku w różnych kierunkach. Oczy śledziły fasady, gzymsy, maszkarony i rzeźbione drzwi wielu kamienic. To  wtedy Janek sobie przypomniał, że kiedyś studiował historię sztuki. Odezwało się jego sumienie. Jego chęć bycia, została zamieniona na chęć posiadania. Innymi słowy, przeszedł na ciemną stronę mocy.

Sumienie nie dawało mu spokoju, budynki biły takim blaskiem. Coś mówiło mu, że kamienice skrywają więcej tajemnic. Cegły muszą skrywać swoją niepowtarzalną historię. Posiadają wnętrze, nie mniej ciekawe niż ludzie. Nacisnął klamkę. Spowiła go ciemność. Wymacał dłonią włącznik światła. Zapalił, zamarł. Rozsypujące się ściany, odrapana lamperia, zdewastowana poręcz i ten ktoś, kto leżał na schodach w swoich wymiocinach, dopełniły artystycznej wizji zagłady – tu i teraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz