Premia
– to słowo nabrało nowego wymiaru, gdy Janek dostał jeden dzień urlopu. Tylko
jeden, bo musiał fokusować się na nowym kejsie. Wszakże targety same się nie
zrobią. Jeden dzień to niezbyt wiele, by odpocząć. Chciał porzucić tę wielką
smoczą jamę, która pożerała każdego, kto zostawał w niej na dłużej. Zostawały
same kości, a przynajmniej cień człowieka.
Jeszcze
w drodze do małego domu, jak śmiał myśleć o małym lokum wynajmowanym od
nadzianego radnego miejskiego, postanowił poszukać celu, który wypełni jego
przepustkę na wolność. Nie mógł zmarnować dwudziestu czterech godzin. Siedząc w
miejskim tramwaju, przeczesywał sieć – Facebook,
Instagram, Trumbl i Reddit. Jego uwagę przykuła fotografia, na której
całkiem powabna dziewczyna pozuje przy jakimś muralu. Sprawdził hasztagi.
Znalazł. Jego nowy cel – Cieszyn.
Jak
wielu młodych z wielkich miast, nie posiadał samochodu. Były drogie,
niefunkcjonalne i niezbyt pasujące do jego stylu bycia – człowieka z papierowym
kubkiem ze Starbucksa. To go nie
zniechęcało. Przecież musiało się dać opuścić metropolię w inny sposób. Szybko
się zorientował, że do Cieszyna w łatwy sposób można dotrzeć za pomocą
autobusu. Według opinii użytkowników był szybki i w miarę punktualny. Zakupił
bilet – tam i z powrotem, płacąc blikiem.
Janek
siedział w autobusie. Zrobiło się luźniej, gdy ludzie wysiedli w Tychach.
Oddzielał się od nich. Stylowe słuchawki ze złotymi końcówkami oraz nowoczesne
brzmienia ze Spotify skutecznie
odgradzały go od reszty świata. To była jego medytacja. Przerwał ją na moment,
by zrobić mały risercz. Chciał wiedzieć, jakie atrakcje czekają go w Cieszynie.
Janek
nie używał gotówki. Liczyła się tylko karta, której poziom gotówki zawsze
wskazywał, że jest przed wypłatą. Mimo to skusił się, by zobaczyć budynek z
dawno niewidzianego banknotu dwudziestozłotowego. Wypił kawę w towarzystwie
książek oraz drewnianych lalek, przespacerował się podcieniami przylegającymi
do sporej wielkości rynku.
Najbardziej
jego uwagę przykuły malownicze uliczki, które niczym promienie słońca
rozchodziły się od rynku w różnych kierunkach. Oczy śledziły fasady, gzymsy,
maszkarony i rzeźbione drzwi wielu kamienic. To
wtedy Janek sobie przypomniał, że kiedyś studiował historię sztuki.
Odezwało się jego sumienie. Jego chęć bycia, została zamieniona na chęć posiadania.
Innymi słowy, przeszedł na ciemną stronę mocy.
Sumienie
nie dawało mu spokoju, budynki biły takim blaskiem. Coś mówiło mu, że kamienice
skrywają więcej tajemnic. Cegły muszą skrywać swoją niepowtarzalną historię.
Posiadają wnętrze, nie mniej ciekawe niż ludzie. Nacisnął klamkę. Spowiła go
ciemność. Wymacał dłonią włącznik światła. Zapalił, zamarł. Rozsypujące się
ściany, odrapana lamperia, zdewastowana poręcz i ten ktoś, kto leżał na
schodach w swoich wymiocinach, dopełniły artystycznej wizji zagłady – tu i
teraz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz