Przyszła nareszcie chwila ciszy uroczystej,
Stało się – między ludzi wszedł Mistrz – Wiekuisty – napisał Cyprian Kamil
Norwid w Rzeczy o wolności słowa,
którą wygłosił przed audytorium w Paryżu 1869 roku. Odważne słowa i takie
pozostawiające niesmak wśród elit ówczesnej stolicy kultury. Przeszły bez echa,
bo kimże był ten przybłęda z Polski, by wspominać o Bogu wykształconym ludziom,
którzy woleli budować świat bez niego. Poeta został zapomniany. Bóg też. Dziś
historia powtarza się na nowo. Słowa Norwida zostałyby wyśmiane. Któż to ten
Norwid? Dostał może Nike? A może występuje w programach śniadaniowych,
popijając sojowe latte macchiatto? Ten wirtuoz słowa nie może być brany na
poważnie, nie obchodzi przecież Winter Holiday. A takie piękne są kartki tego
roku, nieskalane nawet bombką choinkową.
Swoją
drogą, gdy jesteśmy przy choince, warto się zainteresować tym, że do Księstwa
Cieszyńskiego dotarła wraz z małżonką księcia cieszyńskiego Karola Ludwika
Habsburga - Henriettą, która zaszczepiła
tę tradycję prosto z rodzimych Niemiec.
Lubię takie historie, na których można budować tradycję, bo nie
ukrywajmy, postać księżnej została nieco zakurzona, o wygląd zaś choinki na
cieszyńskim rynku nadal toczą się spory.
Tradycja
nie jest po to, by więzić, lecz przypominać o naszych korzeniach. Od
pielęgnującego zależy, czy uschną. Może się tak stać wówczas, gdy zupełnie się
od niej odetniemy lub przedobrzymy. Tradycja może też ewoluować. Tego roku
podążyłem nieco za modą i w pokoju mego syna stanęła nasza wspólna choinka. Nie
wyrąbaliśmy jej w lesie ani nie kupiliśmy na stoisku w pobliżu Kauflandu.
Wznieśliśmy ją z literatury dziecięcej, pozwalając sobie na jeszcze więcej
radości niż zwykle.
Radują
się także ludzie, spotykając się od początku grudnia na wigilijkach – w
kawiarniach, restauracjach, czy nawet zwykłych garażach. Niewiele trzeba, by
się spotkać w różnych gremiach. Co prawda tu ortodoksji nie ma jak podczas prawdziwej
wigilii, ale gdy spotka się odpowiednie towarzystwo, to atmosfera bywa iście
ciepła i rodzinna. Zauważyłem też rozdźwięk w przygotowaniach do tych spotkań
towarzyskich. Płcie się jednak różnią. Nie ma co do tego wątpliwości. Panie
chcą się pokazać od najlepszej strony. Widać, że u fryzjera była albo
przynajmniej sąsiadka uczesała. Z kolei z odmętów szafy wydobyto najlepszą
kreację. Teraz się ludziom można pokazać, zwłaszcza że konkurencja jest spora.
Panowie mają zupełnie inną strategię na obycie w towarzystwie. Najlepiej się postrzegają przez pryzmat szkła,
tego za ćwierć stówy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz