Kamienne
korpusy pocierały o trawę, rozcierając ją tak, by nadawała się do strawienia.
Poranna rosa perliła się nie tylko na pobliskiej trawie, ale także na
metalowych uszach, dzięki czemu niewielkie stado baranów mogło egzystować w
zupełnym bezruchu. Ciche pobekiwanie słyszano tylko wtedy, gdy słońce chyliło
się ku zachodowi, a w pobliskiej klubokawiarni rozlewano kolejne piwo z pianą
na dwa palce, a może i trzy. Tego poranka było jednak inaczej. Nie wszystko, co
miało pozór martwej natury, było bowiem martwe. Z pobliskiego trawnika swe
różowe racice poderwał jeleń. Młody byk ryknął pełną piersią. Nawet wytrawny
słuchacz mógł ten odgłos przypisać niedźwiedziowi. Zwierze powolnym krokiem
podeszło do baranów i zaczęło im prawić:
- Biedne baranki – rzekł smutno król lasu.
– Takie małe. Niby jaźń posiadacie, ale
siłą nikt was nie obdarował. Toteż na wieki przykute tu będziecie.
To
nie były szybkie kroki. Echo stukotu niosło się po dziedzińcu pałacyku
myśliwskiego. Zwierze biegło przed siebie, jakby dążyło do samounicestwienia,
prosto w sidła myśliwego lub chociaż jego cienia, który zastygł na ścianie jako
pamiątka minionych czasów. Zwierze zboczyło z kamiennej ścieżki, by poczuć
trawę pod racicami. Kolorowe całuny rozsypane po zmierzwionej trawie radośnie
chrzęściły, nawołując zimę, która miała wkrótce nadejść. Jeleń stanął pod
strzelistą budowlą – starą księżną z rodu Piastów. – Co mi się tak przyglądasz? – zapytała nobliwa dama.
– Obnażasz się. Widzę twe pomarszczone i
nabrzmiałe czerwienią ciało.
- Co za czasy! Co za czasy! – wzburzała się
wieża. – Dawniej takie chamstwo nie
miałoby miejsca.
Niestety,
zawstydzona nie mogła się niczym przykryć. Zielone palto zostało jej odebrane
przez klucz ptaków kierujący się na południe.
Ryk
niósł się po dziedzińcu. Odbijał się to od starych drzew i wpadał do środka
romańskiej budowli, potęgując odgłos. Nie należał do różowego byka, lecz jedno
było pewne. Odgłos ten nie mógł pozostać bez reakcji. Jeleń odpowiedział równie
dumnym głosem i pokłusował w kierunku konkurencyjnego dźwięku. Przed różowym zwierzęciem jak ściana wyrósł
drewniany konkurent z potężnym porożem. Kim jesteś? – zapytał różowy.
- Jestem Eko.
-Tyś jest, Eko? Przecież jesteś z drewna. Ja
jestem Eko – odparło różowe zwierzę.
- Ty jesteś plastikowy – odgryzł się
drewniany byk. - Ty się będziesz rozkładał
setki lat.
-Może tak, lecz dzięki mnie nie zginie żadne
prawdziwe zwierzę, które można by wypchać i nie spadnie żadne drzewo od ciosu
siekierą.
Na
te słowa drewniany jeleń wpadł w furię i zaszarżował na różowego pobratymca.
Stanął dęba tuż przed tym, nim zwarł się z drugim bykiem, gdyż dostrzegł w
oddali jelenia barwy białej, który gniewnie nań pomrukiwał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz