Gatunek
ludzki trwa od tysięcy lat, lecz mimo usilnych starań nie udało mu się
wykorzenić jednego z największych lęków, które go nękają. Rzecz jasna, mowa o
śmierci. Udało się ją tylko oswoić i to wyłącznie czasowo. Im bliższa była godzina
spotkania z kresem życia, tym lęk narastał. W momentach, gdy śmierć zbierała swe
żniwo, a plony jej były obfite, rodziła się w człowieku chęć wytłumaczenia
tego, co niewyjaśnione. Któż przychodzi punktualnie? Cóż to za złodziej,
którego milczące ostrze tnie najlepiej? Któż mieszek życia obcina? Tak to
pojawiła się Kostucha – dama w czerni, która wjeżdżała do wsi i miasteczek na
wychudzonej szkapie. Potem zmieniła się w Anioła śmierci, który ze spokojem
zwiastował koniec żywota. Czasem też była to południca, która przechadzając się
po polach, zabierała gospodarzy.
Gdybym
miał personifikować śmierć, to nie byłaby odrażająca. Mieszkałaby w niewielkim,
sterylnym warsztacie, gdzie wisiałyby zegary. Choć byłoby to niewyobrażalne,
wisiałoby ich dokładnie tyle, ile istnień ludzkich. Stary mistrz naświetlałby
mechanizm, by spod grubych szkieł okularów dostrzec błąd mechanizmu. Mikro
śrubokrętem powoli i precyzyjnie dokręcałby śrubki. Niestety, ogrom pracy jest
tak wielki, że nie jest w stanie ich wszystkich naprawić. Dla niektórych ludzi
czas zatrzymuje się na zawsze.
Czas
zatrzymał się także dla mojej szkolnej koleżanki – Marty. Dorosłość ma wiele
przywar, ale jedną z najgorszych jest ta, że tracimy kontakt z wieloma osobami,
które przewijały się w naszym życiu. Jedne się tylko przewinęły, inne sprawiły,
że nasze życie stało się zupełnie inne. Nie słyszymy o sobie wiele lat, nie
widzimy się, bo rozjechaliśmy się w różne strony świata. I zamiast usłyszeć o
wielu sukcesach, gromadce dzieci, czy innych powodach do dumy, przychodzi wieść
z Warszawy, że światło życia zgasło dla Marty.
Listopad
– wyjątkowo dobra pora, by świat umarł. Zwierzęta szykują się do snu, drzewa i
krzewy się obnażają. Jest jednak w Cieszynie jedno drzewo, które nie obumiera
nigdy. Mowa o rozłożystym kasztanowcu, który kwitnie ponad chodnikami, na
fasadzie miejskiego pałacu przy ulicy Nowe Miasto. Zazwyczaj go nie zauważamy,
wlepiając wzrok w chodnik. Podobno na parterze zwolnił się lokal. W Cieszynie
co jakiś czas powstają kawiarnie i restauracje, które do czegoś nawiązują. To
ja, Drodzy Czytelnicy, za darmo oddaję swój własny pomysł. W Roku
1984 – George Orwella pojawia się kawiarnia pod kasztanem, gdzie spotyka
się wielu spiskowców i popija gin. Klimat w sam raz dla naszego miasteczka,
gdzie spiski pałacowe mnożą się od budynku starostwa po kółka wzajemnej
adoracji.
Panie świeć nad jej duszą.
OdpowiedzUsuńTen pomysł z Kasztanami mam już dawno, ale kapitału brak...
No gdybym miał kapitał, to bym się nie zastanawiał nawet.
Usuń