Pięćdziesiąt
lat temu zabrzmiały wiekopomne słowa Neila Armstronga: To jest mały krok człowieka, ale wielki skok dla ludzkości. Stało
się to wówczas, gdy stopa ludzka po raz pierwszy dotknęła Srebrnego Globu. Ponad czterysta tysięcy ludzi pracowało na
sukces misji Apollo 11. Wszystkie oczy zwróciły się ku kosmosowi, który można
było zobaczyć na srebrnym ekranie. Oczywiście sprawa dotyczyła tych spojrzeń,
które miały wtedy dostęp do odbiorników telewizyjnych. Także w Polsce można
było zobaczyć to wydarzenie. Podejrzewam, że rodziło podobne niedowierzanie, co
oglądane przeze mnie wybuchy wież World
Trade Center. Sprawy różnił oczywiście fakt, że jedna budziła podziw a
druga lęk.
W
Cieszynie próbuje się zwrócić wzrok opinii publicznej ku budynkowi ratusza, a
kto wie, może i wodzić za nos mieszkańców grodu nad Olzą. Rozgorzała dyskusja
na temat tablicy, która decyzją wojewody została zdjęta w związku z wykonaniem
zapisów tzw. ustawy dekomunizacyjnej. Poszło o napis: UCHWAŁA RADY PAŃSTWA
MIASTO CIESZYN W 35 ROCZNICĘ WYZWOLENIA ODZNACZONE ZOSTAŁO KRZYŻEM KOMANDORSKIM
ORDERU ODRODZENIA POLSKI CIESZYN 3 MAJA 1980. Posypały się oskarżenia o
zakłamywanie historii, przynależność partyjną, a nawet propozycje niewykonania
decyzji wojewody oraz znalezienia denuncjatora, zwłaszcza że najprawdopodobniej
szczwany lis czyha w norze przy ulicy Menniczej 46. Być może jego kolejną
ofiarą będzie pomnik o innej treści. Bójcie się Niemcy, o kamiennych obliczach.
Właściwie
to nie wiem do końca, czym bardziej oburza się towarzystwo. Czy tym z jakiej
frakcji politycznej jest wojewoda, czy tym, że część społeczeństwa nie widzi w
armii czerwonej oswobodziciela? Chętnie bym przyłączył się do którejś ze stron
sporu, lecz z wiekiem wolę zasilić najliczniejszą z grup, która wcale nie
zauważyłaby zniknięcia tablicy, puste miejsce na froncie ratusza zaś ominęłaby
i parę kroków dalej poszła kupić sobie kanapkę ze śledziem.
Żeby
nie było, że tego roku ogórki wyrastają tylko w cieszyńskim bagienku, należy
zwrócić uwagę na fakt, że Cieszyn stał się bardziej przyjazny ulicznym
artystom. Kiedyś straż miejska przepędzała różnej maści grajków, głównie z
Placu Świętego Krzyża, którzy wzorem Ryśka Riedla po knajpach grywali za piwko i chleb. Nikomu nie wadzili, nie
licząc władzy, która nie odnotowywała wpływów do miejskiej kasy. Dotychczas na
cieszyńskim rynku zagrano raz, ale ten rodzaj wyrazu artystycznego najwyraźniej
spodobał się lokalnym samorządowcom, bo już sondują, czy ta aktywność podoba
się cieszyniakom. Chyba nie dokonam nadużycia, pisząc, że tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz