wtorek, 11 czerwca 2019

Gówniana sprawa


Z deszczem, który bezlitośnie smagał maj, pożegnaliśmy się definitywnie. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, gdyż syn już mnie nie pyta, czy grozi nam powtórne nadejście potopu. Wody w  Olzie opadły, co sprzyja spacerowaniu wzdłuż jej brzegu. Jest na co popatrzeć, bo już jakiś czas temu zmodernizowano trasę wijącą się u podnóża Wzgórza Zamkowego. Przedsięwzięcie nazwano szumnie Open Air Museum, by brzmiało bardziej zagranicznie. Nie ma się co dziwić, bo Cieszyn zawsze miał aspiracje, by naśladować większe ośrodki miejskie, zwłaszcza Wiedeń, którego cień do dziś pada na nasze przygraniczne miasto.


Cień jest wytworem słońca, jego produktem ubocznym. W przypadku powiązań z Wiedniem zadowolimy się nawet cieniem. Widać go także na wspomnianej już ścieżce, gdzie obok byłego przejścia granicznego postawiono żółte ławki. Łudząco podobne siedziska można podziwiać przed Mumokiem – Muzeum Sztuki Współczesnej w Wiedniu, co zauważyła już wcześniej moja bardziej światowa ode mnie koleżanka. Jak to dobrze, że  idziemy z duchem czasu, bo zaczynało się odnosić wrażenie, że portret cesarza Franciszka Józefa jest już bardziej obsrany niż w prozie Jaroslava Haška.


Gdy już jesteśmy przy defekacji, warto odnotować zgorszenie, które stało się udziałem lokalnego mieszczaństwa. W miniony weekend, podczas Dnia Baniek Mydlanych organizatorzy postawili przy wejściu do Wieży Piastowskiej dwa toi toie, które miały służyć ulżeniu w cierpieniach uczestnikom imprezy. Rzeczywiście była to niefortunna lokalizacja. Na szczęście z odsieczą już bieży wiceburmistrz Major, który zapewnia, że więcej na to nie pozwoli.

Oby z podobną gorliwością władza w Cieszynie dawała odpór konserwatorowi zabytków miejskich, który według doniesień wydał wojnę ogródkom przylegającym do płyty rynku. Nie wyobrażam sobie, by latem przestać popijać kawę lub piwko, podziwiając urokliwe centrum miasta. Pusty plac budzi przerażenie, a jego kamienie zaczynają przypominać te, które kolekcjonuje pustynia. Dzieło sztuki bez jego odbiorców traci wszelki walor.

Zatrzymajmy się jeszcze przy walorach estetycznych Wzgórza Zamkowego, które oblegają bezdomni. To jest dopiero świetna wizytówka miasta. Nie ma to, jak omijanie przez turystów bezwładnych ciał, które wczesnym rankiem zalegają na dziedzińcu Wzgórza Zamkowego lub czatują na kierownika przy Moście Przyjaźni. Z racji tego, że czas ognisk się zaczął, oceniam, że problem ten jest jak gorący kartofel, którego nikt nie chce złapać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz