Pisząc
ten felieton, w pośpiechu pakuję plecak. Szczoteczka do zębów? Jest. Chusteczki?
Są. Krótka, ale niezbędna lista przedmiotów zostaje odfajkowana. Jeszcze tylko
nastawić budzik i można pójść spać. Nadarzyła się okazja, to opuszczam Cieszyn,
dokładnie 5.15. Swoich wiernych czytelników uspokajam, wrócę szybciej, niż się
można spodziewać. Zanim wejdę do autobusu, odwrócę się w kierunku miasta i
wspomnę słowa Adama Asnyka: Kiedym cię
żegnał, usta me milczały I nie widziałem jakie słowo rzucić, Więc wszystkie
słowa przy mnie pozostały, A serce zbiegło i nie chce powrócić.
Pożegnania
są trudne, lecz nie w tym przypadku. Czasem rozłąka jest potrzebna. Człowiek
nabiera dystansu, po powrocie zaś może rzucić świeżym spojrzeniem na pewne
sprawy. Wyjeżdżam do dużego miasta, gdzie już po wyjściu z autobusu poczuję
powiew Zachodu i nie mam na myśli wcale smogu. Nad płytą dworca górować będzie Galeria Krakowska. Krajobraz dobrze
znany z rodzimego podwórka. Nie mam tylko pojęcia, czy jest tak samo
demonizowany.
Uświadamiam
sobie, że im jestem starszy, tym dostrzegam mniej zalet powtarzalności
rozwiązań, zwłaszcza w usługach. Jako dzieci prawie modliliśmy się o powstanie Macdonalda. Nasze błagania zostały
wysłuchane niemal po dwóch dekadach. Dwa tygodnie temu otwarto w Cieszynie Empik. To co najmniej o dekadę za późno.
Dziś sklep ten jest tylko jedną z księgarń. Nie jest niczym innowacyjnym. Na tle tego powiewu cywilizacji zaczynam dostrzegać
potęgę unikatowych rozwiązań, które delikatnie, po cichu zaczynają wrastać w strukturę
miasta, a co więcej w świadomość jego mieszkańców. W jednym z takich miejsc
wkrótce będzie można porozmawiać o filozofii w większym gronie, co uważam za
niezwykle ciekawą inicjatywę.
Nie
samą filozofią Cieszyn żyje. W innym wypadku biada nam i beczki. Liczy się twarda
waluta. Nie jest prawdą, że handel na mieście całkiem upadł. Na duchu podniosła
mnie pewna sprzedawczyni, która prowadzi swój interes na ulicy Menniczej,
sprzedając głównie spodnie. Czyni to w starodawnym stylu, podchodząc do każdego
klienta jak do samego sułtana. Z
pieczołowitością urabia klienta, dbając nawet o najmniejszy detal. Stara szkoła
– a robi wrażenie!
Swoją
drogą, rynek w Cieszynie wyzbywa się
resztek swojej pierwotnej funkcji. Jak się okazuje, cieszyńskie targi staroci nie będą się już odbywać na rynku. Taką
decyzję podjęli organizatorzy. To kolejna impreza, która znika z rynku.
Dostrzegam tu swoistego rodzaju decentralizację lokalną. Rynek przestanie być
zakładnikiem każdej imprezy. Wydarzenia będą rozproszone w różnych zakątkach
miasta, a cieszyniacy oraz turyści będą mogli podziewać także inne jego zakątki.
Zobaczymy, czy ta strategia się sprawdzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz