Minęły
dwa milenia, odkąd Jezus wjechał na osiołku do Jerozolimy, witany przez tłumy. Wiwatujące
zastępy ścielały mu drogę swymi płaszczami, a w ręku dzierżyły gałązki palm –
symbol tryumfu, władzy i ratunku dla ludzkiego życia. Witali proroka – Jezusa z
Nazaretu. Nikt chyba z nich nie przypuszczał, że zaledwie parę dni potem będą żądali jego śmierci. Salem spłynęło
krwią Niewinnego, a Wzgórze Czaszki zatrzęsło się w posadach. Tak musiało być,
by dopełnił się czas.
Przyszedł
też czas, że zapełniły się ulice Cieszyna. W Niedzielę Palmową cieszyniacy
licznie zgromadzili się, by po raz szesnasty przejść Szlakiem Kwitnącej Magnolii. Trzeba sobie od razu powiedzieć, że
wydarzenie to tego roku odniosło ogromny sukces, bo chętnych do spaceru było paręset
osób. Osobiście cieszy mnie to, że wszyscy Ci ludzie przybywszy z różnych stron
Śląska Cieszyńskiego, zebrali się nie przeciw czemuś, ale dla czegoś. W takich
momentach masowe wyjście na ulicę znajduje moje zrozumienie.
Tegoroczny
spacer miał szczególne znaczenie również dlatego, że na sam koniec uczczono
pomysłodawców szlaku. W Parku Pokoju posadzono dwie magnolie – jedną dla Danuty
Pawłowicz a drugą dla Mariusza Makowskiego. W moim odczuciu kwitnące krzewy tak
ściśle związane z tymi osobami mają dużo
potężniejszy wydźwięk niż spiż i marmur. Drugim zbliżonym poziomem wymowy pomnikiem
w grodzie nad Olzą jest kawiarnia Kornel
i Przyjaciele. To tego typu inicjatywy powinny wprawiać w zakłopotanie
tych, którzy wykłócają się nad nazwami rond i ulic.
Tego
samego dnia, gdy odbyłem spacer Szlakiem
Kwitnącej Magnolii, odwiedziłem przyjaciela wszystkich wagarowiczów –
Mieszka I Cieszyńskiego. Swoją drogą, to fenomenalne, ile osób o nim wspomina w
kontekście zerwania się z lekcji. Nie, nie sprawdzałem także, jak poszło
sprzątanie Pani Burmistrz et consortes. Stojąc u stóp monarchy, zacząłem
ubolewać nad tymi wszystkimi negacjami potrzeby stawiania pomników. Ciągle
słyszę, po co nam pamięć? Dla kogo? Za
te pieniądze można by zrobić coś pożyteczniejszego. Poprzez pomniki w tej czy
innej formie nie tylko pamiętamy, ale dajemy także wyraz wyższym ideom, a
dopiero z tych rodzą się wspaniałe w swym szczególe pomysły.
Nie
wiem, jaka idea przyświecała pomysłodawcom pozostawienia kikuta latarni przy rondzie nieopodal Castoramy. Jeśli, Drodzy Czytelnicy, nie przejeżdżacie
tamtędy zbyt często, musicie wiedzieć, że ów pomnik nędzy i rozpaczy z niewiadomych
względów jest barwy czerwonej, co w obliczu Wielkiego Tygodnia przywodzi na
myśl miejsce biczowania lub innych niemniej dotkliwych kar. Pozostałość tego obelisku współczesności przywodzi
na myśl smutne słowa poetki – Urszuli Zybury: Cokół był tak wspaniały, że zrezygnowano z pomnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz