Laptop
się popsuł. Tragedia stulecia zawisła w powietrzu. Kalectwo murowane, utrata
cyberprzestrzennego zmysłu także. Wtedy to dopiero rozkwita pomysłowość, kiedy
twórca na nowo może obcować z szelestem papieru, a stalówka pióra wykonuje
najpiękniejszego walca, którego wiedeński dwór by się nie powstydził. Czy brak
bliskich nam przedmiotów, przyzwyczajeń i gestów pozwala nabrać dystansu i otworzyć
nowy rozdział? Myślę, że podobne uczucia targały Tatusiem Muminka, gdy
postanowił porzucić Dolinę Muminków na rzecz opuszczonej latarni morskiej
pośród morskich fal. Niestety, nie mam czarnego cylindra, ani nawet fajki,
którą mógłbym leniwie pykać. Mam na
podorędziu inną strzelistą budowlę. Osiadam na Wieży Piastowskiej niczym Kordian na Mount Blanc i oczyma
wyobraźni spoglądam na okolicę. Próg wiosny to dobry moment, by gospodarskim
okiem doglądnąć obejście i sprawdzić, jak sprawy się mają przed nastaniem
pierwszych dni wiosny.
Ujrzałem
bliznę – ślad po ranie, którą zszywał pijany felczer pomiędzy jedną a drugą
amputacją w lazarecie. Szpeciła lico młodej dziewczyny, która dopiero co
rozkwitała. Tak mi się jawi ulica Hażlaska, na którą nikt nie chce spojrzeć
łaskawym okiem. Niby ją tolerują, ale w głębi duszy się jej brzydzą. Panowie w
białych kołnierzykach najchętniej by o niej zapomnieli, gdyby nie sumienie.
Podobno w powiecie zabierają się za wykonanie dokumentacji technicznej, żeby
nie rzec medycznej. Znak ten zwiastuje, że ktoś na wzór doktora Lubicza dokona
korekty urody.
Przesuwam
wzrok nieco bliżej wieży, gdzie cieszyniacy stoją w kolejce, by kupić pączka.
Drogi, ale warto, bo świeży. Nogi już bolą od stania. Dziwią się okoliczni
sklepikarze, bo u nich nikt nie wali drzwiami i oknami. Tylko knajacki wiatr strzela w chińskie dzwonki. Z dnia na dzień coraz słabiej. Nawet od strony Olzy
podmuch słabnie.
Tylko
w kawiarniach ożywiony gwar nie cichnie. Przy latte i pełnym grzechu kalorii
ciastku plotka plotkę pogania. Jedna z wieści niesie, że w Cieszynie być może
zniknie ruch samochodowy w ścisłym centrum miasta. Nikt nie określa jak w
ścisłym. Rodzą się pytania. Co z seniorami? Co z niepełnosprawnymi? Już tam
mądre głowy, istne szatany podpowiadają, by w imię postępu wprowadzić myśl w
życie i nikim się nie przejmować. Ci sami doradcy beczeliby jak barany, gdyby
tylko wprowadzono rozwiązania, które są im nie w smak bez żadnych konsultacji.
Bez względu na podjęte w tej sprawie decyzje nic się nie zmieni dla takiego
urodzonego wywrotowca jak ja. Nadal będę parkował poza strefą płatnego
parkowania, jeśli tylko się da!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz