wtorek, 15 stycznia 2019

Królowa śniegu


Zima w natarciu. Uderzyła znienacka, choć powinna przyjść już dawno temu. Wydaje się, że nie miała śmiałości. Odzyskała dawno utraconą werwę, bo przecież tytuł Królowej śniegu jeszcze coś znaczy.  Zamachnęła się oszronionym berłem, zsyłając zamiecie, mróz i choroby. Wśród ludzi znajdzie się sporo takich, którzy z radością przyjmują jej dary. Szusują na nartach, bawią się w zimowych kurortach. Korzystają z uciech, jakie oferuje im życie. Ciągnięci przez konne zaprzęgi uczestniczą w wesołych kuligach przy akompaniamencie góralskich kapel. A kiedy wychylają kubek grzanego wina, ktoś ukradkiem czmycha z upieczoną kiełbasą. To jaroszki, o których Gustaw Morcinek pisał w ten sposób: … jaroszki, takie małe diabełki z rogami, kudłate, czarne, z prosięcymi ogonkami i kozimi kopytkami. Siedzą te psiewełny na górze Ochodzitej w Beskidach nad Koniakowem i strzegą ondraszkowych talarów.


Dałbym, jeśli nie talara to choć parę krajcarów, by móc zawsze oglądać Cieszyn w dobrym świetle. Takim, gdzie pozytywy swą masą przygniatają to, co niedobre, a i takie rzeczy się tutaj zdarzają. Czasem wolę pofantazjować i myślami ulecieć wraz z Trzema Braćmi, którzy otrzepawszy się ze śniegu, unieśli się ku Górnemu Rynkowi. Odkąd pamiętam, na tym placu stoi sklep Wszystko dla wsi. Nazwa fenomenalna. Wyobrażam sobie, jak niegdyś ludzie z okolicznych wiosek wylewali się z autobusu, by zakupić łopatę albo parę metrów łańcucha (te łańcuchy zawsze mnie tam ciekawiły). Nie było wtedy żadnej Castoramy. Dziś sklep trwa i wkroczył w XXI wiek. Odkryłem, że ostatnio właściciele interesu założyli profil Wszystko dla Wsi na Facebooku. Z sentymentu polubiłem.

Lubię też historie o Cieszynie, takie, do których czasem ciężko się dokopać. Znają je tylko pracownicy naukowi albo prawdziwi zapaleńcy. Otóż na Górnym Rynku znajdował się sklep z artykułami papierniczymi Edwarda Feitzingera, który został założony w 1881 roku. Należy nadmienić, że do dziś znajduje się w tym miejscu sklep papierniczy, który w ten sposób wpisuje się w cieszyńską tradycję lokalnych biznesów. Wracając do Feitzingera, miał facet łeb nie od parady. W czasie ostatniej wizyty Najjaśniejszego Pana w 1906 roku księgarnia Edwarda Feitzingera oferowała cesarskie portrety, girlandy, herby, ognie bengalskie, a także okolicznościowe pocztówki z Cieszyna. Jednak najwięcej pieniędzy generowała drukarnia przy ulicy Strzelniczej, gdzie zbijało się majątek na łamaniu praw autorskich i druku taniej książki.

Książki są idealnym rozwiązaniem na długie, zimowe wieczory. Pod ciepłym kocem możemy zanurzyć się w gąszczu liter. Rozmyślam ciągle o Królowej śniegu, historii znanej chyba każdemu. Jednym z głównych bohaterów jest chłopiec o imieniu Kaj, któremu do oka dostał się tajemniczy odłamek z diabelskiego zwierciadła. Wypadek ten spowodował, że dziecko postrzegało świat jako zły i brzydki. Utwierdzam się w przekonaniu, że to prastara choroba, która niestety, nie jest żadną metaforą. Zaraża bardziej niż dżuma. To dlatego nie umiemy się niczym cieszyć. Dostrzegamy same wady. Dajemy się uwieść zwodniczym ideologiom. Przywiązujemy wagę do tego, co nieistotne.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz