Czerwień
i biel łopotały na listopadowym wietrze. Gdzieniegdzie ku błękitnemu niebu wznosił
się złoty orzeł Piastów cieszyńskich. Domowe pielesze przenikał wyrazisty
zapach majeranku. Tak przyrządzona gęsina wędrowała na świąteczny stół. Pod tablicami zostały położone kwiaty. Z
kolei punktualnie w południe dało się słyszeć hymn państwowy. Za Mazurkiem Dąbrowskiego ciągnęły się
również inne chwytające za serce tytuły. Następnie w Teatrze im. Adama
Mickiewicza uhonorowano Laurami Ziemi Cieszyńskiej osoby zasłużone dla lokalnej społeczności.
Chciałoby się rzec za klasyką gatunku: I
tak upłynął wieczór i poranek - dzień pierwszy.
Drugie
święta w Polsce nigdy nie były traktowane poważnie. Przynajmniej ja tak to
zawsze odbierałem. Czy ktoś pamięta jeszcze o męczennikach? Współczesnemu
światu ich postawa wydaje się co najmniej oderwana od rzeczywistości, żeby nie
rzec mocno podejrzana. To może Śmigus- dyngus? Niewinna, dziecięca psota urosła
do rangi występku przeciwko cnocie i praworządności. Drugie święta nie mają
dziś łatwo. Zostały zredukowane do drugiego dnia obżarstwa, leżenia na kanapie
i odpoczynku od mniej lub bardziej męczących krewnych.
W
tym roku po raz pierwszy mamy Drugi Dzień Święta Niepodległości, czy jak to
święto się tam nazywa? Nawet nie mam zamiaru sprawdzać. To nie jest tak, że nie
ruszają mnie treści patriotyczne. Być może byłbym lepiej nastawiony do sprawy,
gdyby miłościwie nam panujący nie zorganizowali owego „święta”, pisząc ustawę
na kolanie za pięć dwunasta. Bo jak można traktować coś poważnie, czego do
ostatniej chwili nie było oficjalnie w planie? Odbiło się to na ilości wydarzeń,
których tego dnia było jak na lekarstwo. Nie mniej jednak tradycji stało się
zadość w myśl wyrytej na kartach Pana
Tadeusza zasady: Szabel nam nie zabraknie,
szlachta na koń wsiędzie, Ja z synowcem na czele i? - jakoś to będzie!
Niemalże
cała Polska uczciła drugi dzień pracą. Sprzyjała temu pogoda. Wtedy to wybił ostatni
dzwonek, by zgrabić opadnięte liście, uporządkować gałęzie oraz schować zestawy
ogrodowych mebli. Tak samo pomyśleli śmiałkowie, którzy za swój patriotyczny
obowiązek uznali dbanie o środowisko. Skrzyknęli się i ruszyli na odsiecz
rzece. Zamiast sztandarów nieśli worki, wypełnione hasłem: Czysta Olza Na 100%. To im się chwali, choć śmiała teza o jedynie
słusznym marszu jest mocno dyskusyjna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz