Bielone
drewno więźby, ciężki zapach, sporo przestrzeni – tak zaczyna się historia
browaru wybudowanego przez arcyksięcia Albrechta Fryderyka Habsburga na Wzgórzu
Zamkowym w Cieszynie. Historii tej nie rozpoczął sam, choć niewątpliwie to on
wyczuł moment, w którym zapotrzebowanie na duże ilości piwa wzrosło. Do dziś w
browarze pracują ludzie, którzy mogą się poszczycić tym, że ich fach
przekazywany jest z dziada pradziada, począwszy od założenia zakładu. Nie mogło
być inaczej, bo piwowarskiego fachu nie uczyła żadna szkoła, lecz baczne
obserwowanie i naśladowanie starszych kolegów oraz mistrzów.
Wróćmy
jednak do bielonego drewna, którego nie brak u szczytu gmachu browaru. To tam
schnął jęczmień niezbędny do stworzenia złocistego trunku. Mimo że na strychu
nie uświadczymy dziś ziaren, nie oznacza to, że miejsce zamknięte jest na
cztery spusty. Jego sercem jest stuczterdziestoletni młyn, który po dziś dzień
mieli najbardziej aromatyczne słody potrzebne do wyprodukowania piwa w Browarze
Zamkowym Cieszyn. Dalej już można zejść tylko w dół, żeby nie rzec, że w
czeluść. Warto powiedzieć o piekiełku, które kryje się pod deskami podłogi.
Było to miejsce w pobliżu warzelni, gdzie zamykano krnąbrnych uczniów.
Uwierzcie, Drodzy Czytelnicy, że w temperaturze siedemdziesięciu stopni
człowiek szybko uczy się pokory.
Nieuchronnie
zbliżamy się do jesieni. Słoneczne dni przeplatają się z tymi deszczowymi.
Pierwsze orzechy z łoskotem spadają na ziemię. Siła uderzenia rozrywa zieloną
powłokę, ujawniając brązowy owoc. Niech będzie to alegoria niepozornego piękna.
Trzecia pora roku dumnym krokiem wkroczyła również do Browaru Zamkowego w
Cieszynie. Tam bowiem w ostatni weekend odbyła się birofilska impreza –
Cieszyńska Jesień Piwna. By w niej uczestniczyć nie trzeba było znać
piwowarskich traktatów, ani nawet nie rozprawiać godzinami o IBU. Wystarczyło
uwielbienie piwa, którego można było zakosztować z różnych źródeł i to nie
tylko tych lokalnych. Z kolei nasz browar pochwalił się przy okazji Cieszyńskim
Koźlakiem Dubeltowym oraz Czeskim Pilsem Cieszyńskim. Oba warte spróbowania.
Warto
zobaczyć także lodowy tunel, który jest największym tego typu obiektem w
Europie. Pozornie to tylko ciemna, chłodna przestrzeń ukryta przed światem w
głębi Wzgórza Zamkowego. Kolejne miejsce, gdzie można by z powodzeniem nagrać film grozy. Dopóty tak
się nam wydaje, dopóki ktoś nie zapali światła. Wtedy to potencjał tej
opuszczonej piwnicy rośnie. Nie muszę tego tłumaczyć tym, co na ostatniej
imprezie po paru piwach śpiewali tam znane szlagiery. Z szelmowskim uśmiechem na
twarzy grożę palcem prezesowi. Jak można przed Cieszynem kryć takie cuda?
Browar
z inżynieryjną precyzją został wtłoczony do cieszyńskiej wizji utopii, istnego Edenu,
krainy mlekiem i miodem płynącej. Któż chciałby się cieszyć życiem bez kropelki
piwa? Książę to wiedział i zbił na tym majątek. Po wielkiej wojnie czas dla
browaru nie był taki łaskawy. Dopiero okupacja niemiecka tchnęła w zakład
nowego ducha. W końcu na froncie piwo podnosi morale. Podobno pamiątką po tym
okresie jest zamurowany w piwnicach SS-man. Tak przynajmniej głosi kolejna
miejska legenda, którą z powodzeniem można opowiadać kolegom przy piwie,
koniecznie kolejnym. Pracownicy browaru bohatersko obronili zakład przed
czerwonoarmistami znanymi w szerokim świecie z niesienia pokoju. Bywało, że te
pokoje to rozwalali w drobny mak. Tym razem obyło się bez tego. Beczka piwa jest
lepsza od niejednej haubicy. A jak jest dziś? Skosztujcie i zobaczcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz