wtorek, 4 września 2018

Jesień


Bielone drewno więźby, ciężki zapach, sporo przestrzeni – tak zaczyna się historia browaru wybudowanego przez arcyksięcia Albrechta Fryderyka Habsburga na Wzgórzu Zamkowym w Cieszynie. Historii tej nie rozpoczął sam, choć niewątpliwie to on wyczuł moment, w którym zapotrzebowanie na duże ilości piwa wzrosło. Do dziś w browarze pracują ludzie, którzy mogą się poszczycić tym, że ich fach przekazywany jest z dziada pradziada, począwszy od założenia zakładu. Nie mogło być inaczej, bo piwowarskiego fachu nie uczyła żadna szkoła, lecz baczne obserwowanie i naśladowanie starszych kolegów oraz mistrzów.


Wróćmy jednak do bielonego drewna, którego nie brak u szczytu gmachu browaru. To tam schnął jęczmień niezbędny do stworzenia złocistego trunku. Mimo że na strychu nie uświadczymy dziś ziaren, nie oznacza to, że miejsce zamknięte jest na cztery spusty. Jego sercem jest stuczterdziestoletni młyn, który po dziś dzień mieli najbardziej aromatyczne słody potrzebne do wyprodukowania piwa w Browarze Zamkowym Cieszyn. Dalej już można zejść tylko w dół, żeby nie rzec, że w czeluść. Warto powiedzieć o piekiełku, które kryje się pod deskami podłogi. Było to miejsce w pobliżu warzelni, gdzie zamykano krnąbrnych uczniów. Uwierzcie, Drodzy Czytelnicy, że w temperaturze siedemdziesięciu stopni człowiek szybko uczy się pokory.

Nieuchronnie zbliżamy się do jesieni. Słoneczne dni przeplatają się z tymi deszczowymi. Pierwsze orzechy z łoskotem spadają na ziemię. Siła uderzenia rozrywa zieloną powłokę, ujawniając brązowy owoc. Niech będzie to alegoria niepozornego piękna. Trzecia pora roku dumnym krokiem wkroczyła również do Browaru Zamkowego w Cieszynie. Tam bowiem w ostatni weekend odbyła się birofilska impreza – Cieszyńska Jesień Piwna. By w niej uczestniczyć nie trzeba było znać piwowarskich traktatów, ani nawet nie rozprawiać godzinami o IBU. Wystarczyło uwielbienie piwa, którego można było zakosztować z różnych źródeł i to nie tylko tych lokalnych. Z kolei nasz browar pochwalił się przy okazji Cieszyńskim Koźlakiem Dubeltowym oraz Czeskim Pilsem Cieszyńskim. Oba warte spróbowania.

Warto zobaczyć także lodowy tunel, który jest największym tego typu obiektem w Europie. Pozornie to tylko ciemna, chłodna przestrzeń ukryta przed światem w głębi Wzgórza Zamkowego. Kolejne miejsce, gdzie można by  z powodzeniem nagrać film grozy. Dopóty tak się nam wydaje, dopóki ktoś nie zapali światła. Wtedy to potencjał tej opuszczonej piwnicy rośnie. Nie muszę tego tłumaczyć tym, co na ostatniej imprezie po paru piwach śpiewali tam znane szlagiery. Z szelmowskim uśmiechem na twarzy grożę palcem prezesowi. Jak można przed Cieszynem kryć  takie cuda?

Browar z inżynieryjną precyzją został wtłoczony  do cieszyńskiej wizji utopii, istnego Edenu, krainy mlekiem i miodem płynącej. Któż chciałby się cieszyć życiem bez kropelki piwa? Książę to wiedział i zbił na tym majątek. Po wielkiej wojnie czas dla browaru nie był taki łaskawy. Dopiero okupacja niemiecka tchnęła w zakład nowego ducha. W końcu na froncie piwo podnosi morale. Podobno pamiątką po tym okresie jest zamurowany w piwnicach SS-man. Tak przynajmniej głosi kolejna miejska legenda, którą z powodzeniem można opowiadać kolegom przy piwie, koniecznie kolejnym. Pracownicy browaru bohatersko obronili zakład przed czerwonoarmistami znanymi w szerokim świecie z niesienia pokoju. Bywało, że te pokoje to rozwalali w drobny mak. Tym razem obyło się bez tego. Beczka piwa jest lepsza od niejednej haubicy. A jak jest dziś? Skosztujcie i zobaczcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz