wtorek, 3 lipca 2018

Pająk z cynobru


Pieszczota torturą się stała, gdy pająk z cynobru na plecy się wdrapał. Zaczął nić swą przędz.  Ze skóry białą włosiennicę wyplatał. Stary prorok rację miał: Tkaniny ich nie zdadzą się na szatę, a ich robotą nie można się przyodziać. Biały całun się rozrywa. Pozostają strzępy, niechciana pamiątka po przelotnym flircie z blaskiem. Impresja szybko kończy się tangiem pazurów. Katusze przeminą jak letnia burza.



Gdybym był kronikarzem pracującym w niewielkim skryptorium, napisałbym, że w roku pańskim anno domini 2018 lato rozpoczęło się niezwykle obiecująco, zaś poprzedzająca go wiosna, rozbudziła w cieszyniakach wielkie nadzieje. Niestety nie wdycham stęchłego zapachu niedostępnych murów rotundy, ani żadnej innej nader aktywnej substancji, toteż bohaterem owej historii nie będzie Makbet, który nie tak dawno temu snuł się w cieniu Wieży Piastowskiej. Jego los przepowiedziały trzy czarownice, które miały rzec: szpetność upięknia, piękność szpeci.

Wcale nieszpetne dziewczęta rozprawiały o swej przyszłości tuż nieopodal informacji turystycznej, gdzie ustawiony jest cudaczny fotel z różowego plastiku. Trzpiotki ledwo porzuciły modnie uczesane lalki (koniecznie te wykrzywiające własny obraz), a już wydało im się, że wiedzą, czego chcą. Pierwsza z nich chciała zostać lekarką, taką szlachetną niczym Dr Quinn, zaś drugiej marzyła się kariera sekretarki. Tylko trzecia - ta niezdecydowana dzieliła się swymi wątpliwościami z pozostałymi koleżankami. Nie mogła się zdecydować, czy lepiej w wysokich szpilkach chodzić po wybiegu, czy może pstrykać fotki?

Ponury rechot niesie się w dali, kiedy klisza z uwiecznioną chwilą pęka, zasypując przejście na jasno wytyczonej ścieżce losu. Tor przeszkód bywa wymyślny, choć wszystkim bardzo dobrze znany.  Pierwsze w szeregu stoi lenistwo, lecz nie to, które pcha cywilizację ku wyżynom, by oszczędzić ludziom zbędnego wysiłku. To bezproduktywność i ciągła zabawa, tak cenione przez Francuza Lafargue, prywatnie zięcia Marksa, bywa powodem niepowodzeń. Zza bezczynnością nieśmiałym krokiem podąża strach, który niemal zawsze ma duże oczy. Przeceniamy przeciwności. Chcielibyśmy przejść przez życie suchą nogą. W partyjce pokera wołamy: Pas! Krzywdzi nas też system, ten którego w myślach po tysiąckroć obalamy lub ten, którego sługą się staliśmy. Kiedy podsuwa nam miskę pełną strawy , bronimy go jak lew. Jest też drugi człowiek, co zgodnie z Księcia wytycznymi gęstą grzywę na rudą kitę zmienił. Jego podłość wilczym dołem się stała, choć oczekiwaliśmy orła z Gór Mglistych, co na skrzydłach wiatru przemierzy z nami kolejny etap podróży. Najgorzej jednak jest wtedy, gdy stajemy się podobni do bohaterów opowiadania Marka Hłaski – Dwaj mężczyźni na drodze. Brak refleksji nad własnymi błędami doprowadza do sytuacji, kiedy dany etap ścieżki próbujemy bezskutecznie pokonać w nieskończoność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz