Wśród
goleszowskich łąk rozlega się świst srebrzystej klingi. Jednozęby grzebień
rozczesuje włosy Matce Ziemi. Ramiona w podkasanych rękawach energicznie
przesuwają kosidłem. Łąka nie uroni nawet łzy. Z godnością przyjmie swój los
niczym Samson schwytany przez swych ciemiężycieli. Gdy już w krzyżu doskwiera ból, a na
skroniach perli się pot, przychodzi czas na zasłużony odpoczynek. Wąsaty
kosiarz w słomianym kapeluszu nabija tytoniem fajkę. Intensywny dym wydobywający
się z cybucha niewinnie flirtuje z rozkoszną wonią chabrów.
Oto
człowiek bez zbędnych ozdobników. Parafrazując pisarza Terry Goodkinda,
człowiek ten jest kim jest, nikim mniej i nikim więcej. Wartości nie przydaje mu
zasiadanie w skórzanym fotelu, ani nie odejmuje dzielenie losu Panien z Awinionu. O jego mierze nie
decyduje wiek, pozycja, koneksje, zasobność portfela, ani wykształcenie. Jego
wartość wynika z samego faktu urodzenia. Ileż to razy biegliśmy podać dłoń
jakiemuś dygnitarzowi? O mały włos nie wypadł nam z wrażenia czerwony dywan pod
jego nogi. Sprzątaczka w pracy nie zasługiwała nawet na nasze spojrzenie. Ileż
to razy zaczepiliśmy znajomego ze szkolnej ławy, tego, co jest prezesem? Może
nam co załatwi? Może córce da pracę? Gdy w tłumie usłyszymy swe imię, nawet się
nie odwrócimy. Cóż może chcieć ta klasowa oferma? Lepiej udać, że się jej nie
zauważyło.
Swoją
drogą, w Cieszynie nie zauważa się też rodziców. Chcą, czy nie chcą, podatki
płacić będą. Szacunek im się nie należy. Pytacie, Drodzy Czytelnicy, skąd to
moje oburzenie? Otóż w cieszyńskich przedszkolach obowiązują w trakcie wakacji
dyżury, co związane jest z okresem urlopowym przedszkolanek. Nikt nie ma
wątpliwości, co do tego, że paniom urlop się należy. Natomiast zapisywanie
dzieci do innych przedszkoli to istna gehenna. Nie wierzycie? Proszę bardzo.
Parę
tygodni temu trzeba było zapisać dziecko na listę do wybranych przedszkoli.
Można było to zrobić w sposób dogodny, bo telefoniczny. Tylko po co, skoro
początkiem czerwca ponownie zapisów trzeba było dokonać osobiście? Z różnych relacji wynika, że już o wczesnych godzinach porannych przed jednym z przedszkoli stała prawie setka rodziców. Podejrzewam,
że pod innymi placówkami nie było lepiej. Kiedy rodzic już sobie myśli, że
zdarzył się cud i pociecha ma w okresie wakacyjnym opiekę, następuje
niespodziewany zwrot akcji. Otóż brak podpisu drugiego rodzica uniemożliwia
skutecznego wpisu na listę. Żeby było śmiesznie, procedury nie są jednolite w
każdym przedszkolu. Tu następuje zgrzyt i łzy, bo babci zostały dwa lata do
emerytury i wnucząt nie popilnuje. O listę rezerwową lepiej nie pytać. Być może
zadzwonią, ale najlepiej samemu się orientować, czy przypadkiem ktoś z opieki
nie zrezygnował.
Słowa
trzeba ważyć, by nie urazić wszystkich mniej lub bardziej poszkodowanych przez
los, prześladowanych (zwłaszcza tych, którzy o tym fantazjują) oraz wrażliwych
na wszystko. Czasem jednak ze słów należy walić jak z moździerza. Pomny na
bezpardonowego Andrzeja Żurka, który nie godził się z zastanym realiami i ja nie
zawaham się użyć dosadnego podsumowania powyższych rozważań. W książce Czas pogardy – Andrzeja Sapkowskiego padają
godne rozwagi pytania: Jest jeszcze na
świecie rozsądek? Czy już zostały na nim tylko skurwysyństwo i pogarda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz