wtorek, 8 maja 2018

Rara avis

Parę dni temu przypadła dwusetna rocznica urodzin Karola Marksa. Z tej okazji w odległym od Śląska Cieszyńskiego Trewirze stanął pomnik filozofa. Był to dar z dalekiego Państwa Środka, gdzie Marks darzony jest szacunkiem. Odłóżmy na bok dyskusje, gdzie byłyby teraz Chiny bez Marksa.  Zapewne  jest to temat fascynujący, lecz dywagacjom nie byłoby końca. W ślad za Chińczykami poszli liczni europejscy dygnitarze zafascynowani brodatym koryfeuszem klasy robotniczej. W sumie każdy pretekst do pójścia na suto zakrapiany bankiet za pieniądze podatnika jest dobry, nawet jeśli oznacza to propagowanie najgorszych możliwych treści. Bo czym innym jest napuszczenie jednego człowieka na drugiego? Czymże jest doprowadzenie człowieka do chorobliwej zazdrości? Upodleniem. Takie to sztandary są dziś modne. Ten kto pójdzie pod prąd, w najlepszym wypadku utonie w potoku drwin.


Za najważniejsze dzieło Marksa uważa się Kapitał. Zdaje się, że wyjątkowo narodowość kapitału jest bez znaczenia, bo przy okazji polskich świąt narodowych nad Kauflandem załopotały polskie flagi. Już bez uszczypliwości warto stwierdzić, że flagi powiewające nad prywatnymi przedsiębiorstwami to bardzo miły akcent, zaś te zawieszone w urzędzie nie robią już takiego wrażenia. Wiszą i tyle, bo tak powinno być. Prywatne inicjatywy sugerują własną, nieprzymuszoną wolę, która doprawdy jest godna pochwały. Mimo to, nieprzychylni jakimkolwiek patriotycznym symbolom i tak będą szukać dziury w całym.

Cieszyńskie obchody Święta Narodowego Trzeciego Maja przebiegły jak co roku. Parafrazując tekst jednej z piosenek Kultu, trasa bardzo dobrze znana od jednego pomnika do pomnika.  Kwiaty w narodowych barwach piętrzyły się, zaś kolejne przemowy lokalnych notabli budowały coraz   to wyże kondygnacje wieży patosu. Niektórzy przypuszczają, że to gesty pełne cynizmu mające wzbudzić w nas miłość do władzy. Kogóż to obchodzi, co studiowali politycy – Sun Tzu, Tudykidesa, Machiavellego, czy etykietę z butelki po domestosie? Wierzę, że przynajmniej część z nich uczestniczy w obchodach świąt narodowych, ponieważ tak czują, a nie z wyrachowania.

Kiedy uroczyste przemarsze zapadły nam już w pamięć niczym widok cieszyńskich mażoretek, przenieśmy się do świata wirtualnego, żeby nie rzec urojonego. Chętnie obserwuję różne trendy w świecie mediów społecznościowych. Jedne zachwalam, inne zaś ganię. W ostatnim czasie modne stały się  nakładki na zdjęcia profilowe. Wśród nich prym wiedzie – Jestem za delegalizacją ONR. W czasie majówki żadnego ONR-owca nie uświadczyłem. Co to za życie? Same małżeństwa z dziećmi i seniorzy. Taki ONR-owiec to chyba istny rara avis, gatunek zupełnie niewystępujący na Śląsku Cieszyńskim. Gdybyście jednak chcieli, Drodzy czytelnicy, taki zobaczyć, należałoby wynająć Pampaliniego łowcę zwierząt albo wybrać się do Warszawy. W tej Warszawie to zawsze wszystko jest inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz