środa, 2 maja 2018

Huśtawka


Cieszyn się zmienia. To jest fakt, z którym ciężko dyskutować. To czy zachodzące zmiany są dobre, czy złe, nie mnie oceniać. Wyręczą mnie w tym zadaniu wszystkowiedzący malkontenci, rozmaici defetyści i przemilczani przez historię działacze, niewywołani do odznaczeń, zawistnicy, a także ci, którym nie w smak jest cokolwiek. Z całą pewnością lista tych bojowników nie jest zamknięta, a mógłbym przysiąc, że rozrasta się w sposób geometryczny. Dla nich widoczne jest tylko widmo klęski, słupy dymu i pobielałe kamienie. Antystenes z Aten mawiał o takich osobach: własny charakter tak ich pożera jak rdza żelazo. Jeśli żyją w tej emocji głupiej, nigdy nie dostąpią tego wina życia, o które im chodzi.


Jak moiczki na wiosennej łące wzrastają, tak i nowe elementy pojawiają się w cieszyńskim krajobrazie. W miniony piątek hucznie otwarto dworzec. Jeszcze żaden autobus stamtąd nie odjechał, a już tłumy ustawiały się kolejce, by zobaczyć to widowisko – istne fête galante. Lokalna wierchuszka w asyście pań w strojach ludowych oraz przy akompaniamencie orkiestry przecięła wstęgę. Był to przede wszystkim świetny sposób, by pokazać się w świetle fleszy i przypomnieć o swoim istnieniu przed zbliżającymi się  wyborami. Niezliczone ustawki na peronach, nieszczere uśmiechy i uściski dłoni mają się wkomponować w przedwyborczą strategię. Przy całej swojej złośliwości muszę przyznać, że obiekt został solidnie wykonany i nie szpeci okolicy swym wyglądem. Tym to sposobem została zmyta plama na honorze Cieszyna. Dobra robota!

Swoją drogą, Cieszyn tonie w barwach. Co rusz przy którejś z dróg wartę  pełnią giganci – okazałe kasztanowce, które o tej porze roku mają w zwyczaju kwitnąć. Jednak nie tylko przyroda sprawia, że miasto przykuwa wzrok i ujmuje za serce. Miejską przestrzeń ubarwiają również murale, których przybywa z roku na rok, zwłaszcza pożądane są tam, gdzie budynki wyglądają jak wyciągnięte żywcem z Pianisty. W minioną sobotę do cieszyńskiej kolekcji dołączył mural w Parku Pokoju, który skąpał w mroku lapidarium. Zaklęte w kamień sylwetki niczym bohaterzy z horroru o gorgonie stały się obrazem oglądanym w ciemnej sali kina. Tak oto zostało upamiętnione Kino na granicy.

Na cieszyński rynek powróciły tak chętnie oblegane huśtawki z bielonego drewna. Korzystają z nich nie tylko dzieci, lecz również dorośli. Chcemy znowu poczuć się jak wtedy, kiedy w ustach tkwił lizak w kształcie serca, a mama zatroskanym głosem wołała przez okno na obiad. Podobne odczucia ma elegancka, młoda dama, której perfekcyjne ciało buja się to w tył, to w przód – na wahadle marzeń. Nie sposób zgadnąć o czym myśli. Ze stopy delikatnie zsuwa się smukły obcas, obnaża delikatną kostkę.  Nie umyka to uwadze mężczyzny. Myśli narowiste trzyma na uwięzi, broni je przed synem Marsa. Nad płytą rynku unosi się duch mistrza Fragonarda.

Tknięcie czubkami palców potrafiło – gdy już
Nadało ruch – rozhuśtać cię równie wysoko,
Jak mocne pchnięcie w plecy.
I prędzej czy później Wszyscy uczyliśmy się sztuki wzlatywania
W niebo, chyląc się naprzód i w tył w otwartej stodole,
Odpychając się stopą, tnąc jak scyzoryk powietrze – Seamus Heaney, Huśtawka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz