wtorek, 10 kwietnia 2018

Tygrysia skóra


Im więcej czytam poezji, tym bardziej żywię przekonanie, że edukacja na nic się nie zda, jeśli nie rozniecimy w sobie ciekawości. Nie wiem, czy to celowe działanie belfrów, czy może efekt uboczny dalece niedoskonałego programu nauczania, ale przekazuje nam się uładzoną wizję półprawd i przemilczeń. Byleśmy nie znaleźli rysy na pieczołowicie strzeżonym monolicie edukacji. Z zachwytu, jakby na rozkaz, mamy wpadać w ekstazę, słysząc trzynastozgłoskowca. Podążać niczym pies na smyczy za cnotą w liryce, byle się nie zetknąć z mrokiem, który pełza po słowach i lęgnie się w duszy tego, kto je skreśla. Tak więc odkrywam (jak wielu przede mną) w poezji Staffa fascynację Nietzchym.


W kryształowej komnacie na tygrysich skórach
Leżę odziany w przepych miękkich, wschodnich tkanin,
Ja, bałwochwalca życia, potęgi - poganin -
Król rozkochany w słońcu, kwiatach i marmurach.

Podnoszę do ust czarę w ametyście rżniętą,
Piję na cześć mej mocy, na jej wieczne trwanie!
Jeden mój ruch niedbały, a świat nowy wstanie!
Wezbrane życie święci we mnie wieczne święto!

Nie ma na świecie rzeczy pragnionej przeze mnie.
Mam wszystko... Pono są gdzieś ludzie, co tajemnie
Trawią się żarem tęsknot... Hej, zwołać ich, raby!

Szczęśliwy stać się musi każdy nędzarz słaby!
Dam im złoto, klejnoty, kosztowne kobierce
I serce moje, wielkie, dobre moje serce!
- Mocarz – Leopold Staff

Chcemy być doskonali. Owe pragnienie drzemie w nas od zarania dziejów. Już starożytni je formułowali, przywołując heroiczne czyny bożych wybrańców. Z kolei za nimi podążyli następni demiurgowie,  powołując do życia rycerzy szukających czary z Sali na górze. Lata mijały, obłęd przybierał na sile. To co cnotą zdawać się miało, w swej istocie do upadku prowadzi. Przekonanie o własnej omnipotencji detronizuje Najwyższego. Czymże są ideały? Jestem teraz ja i tylko ja. Aby stać się lepszym, odepchnę swego przyjaciela, choćby w czeluść. Wzgardzę jego słabością. Do swych celów nie zawaham się wykorzystać mas. Niech poznają dobrą rękę pana. Resztki z mego stołu Wam dam. Swym przykładem zbawię Was. Pozostaną mi tylko zmysły oraz cielesność. Tygrysia skóra mą się staje. Tak się kończą majaki o potędze.

Nie należy jednak mylić pychy z ambicją. Zapewne już wspominałem, że na tym naszym Śląsku Cieszyńskim media mnożą się na potęgę. Zdobywając się na odrobinę uszczypliwości, rzeknę, że wręcz plenią się niczym chwasty. Każda mieścina, wioska i wioseczka chce mieć swój biuletyn, choćby to były dwie strony na krzyż. Z tą jakością przekazu bywa różnie, ale przecież liczy się inicjatywa i dotarcie pod każdą strzechę. Człowiek musi być bombardowany informacjami. Koniecznie dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Ostatnio największe aspiracje przejawiają Zamarski. Zaledwie parę dni temu ruszyła Zamarski TV spod znaku serca. Cóż ów symbol oznacza? Jedynie umiłowanie do sołectwa. Choć słowo jedynie nie jest tu najodpowiedniejszym słowem. Któż dziś kocha wioseczkę na prowincji – jedną z wielu? Zapewne niepoprawny romantyk lub wizjoner chcący przedstawić nam jakąś idyllę, która niewiele już ma wspólnego z Georgikami Wirgiliusza. I bardzo dobrze, że ktoś ma ambicje, by pokazać niepozorne miejsce od jak najlepszej strony, w dodatku sądząc po pierwszym odcinku, robi to w bardzo dobrym stylu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz