Tym
razem wiosenne słońce zawiązało z nami sojusz już w kwietniu. Świeciło tak
mocno, że ziemia zaczęła pękać i wysychać niczym pieprz. Nie przeszkodziło to w
niczym młodym pędom roślin, by z dnia na dzień prezentować się światu co raz
bardziej okazale. Nie umknęło mej uwadze, że w zeszłym roku jeszcze przez dobry
miesiąc paliło się w piecu węglem. Tymczasem sklepy (na całe szczęście z
wyłączeniem niedziel) nęcą nas promocjami kiełbasy grillowej. Na upartego małą
imprezę w plenerze można już zorganizować, o ile się lubi, kiedy zimny wiatr
podsyca gryzący dym, lecący prosto do oczu.
Najwyraźniej
kłęby dymu nie przeszkadzają miejscowym właścicielom łąk i nieużytków rolnych,
którzy podpalają zmierzwioną po zimie trawę. Wszyscy się rozczulają, że giną
zwierzątka i płoną rośliny. Tymczasem wystarczy popatrzeć na starty, jakie
czyni pożoga drugiemu człowiekowi. Tak po prawdzie to nie ogień jest tu winien,
lecz głupota ludzka. Spalona ziemia jest motywem przewodnim krajobrazu o tej
porze każdego roku. Niewiele wskórają tu apele i nawoływania strażaków. Nie
pomogą również wstrząsające nagłówki gazet. Ludzie powiadają, że zmiana w
społeczeństwie dokona się wówczas, gdy całe pokolenie umrze. Nawet tak
kategorycznie postawiona diagnoza na niewiele się zda, ponieważ brak pomyślunku
wyrywa się metryce z aktu urodzenia. Tymczasem ilość interwencji straży
pożarnej przywodzi na myśl tytuł jednego z seriali – Pogranicze w ogniu.
Swoją
drogą, płomień sensacji został rozniecony przez jeden z lokalnych portali
informacyjnych, na którym opisano sprawę przetargu nieograniczonego na szafę. Zrobiono
to z pewną dozą nieśmiałości niczym panna, która to niby pragnie czułości, lecz
wzbrania się przed pocałunkiem kawalera. Nie można inaczej określić wymownego
tytułu: Przetarg … na szafę. Dębowy
mebel najwyraźniej już nie pasuje w strumieńskim magistracie. Nie można jednak
nad nim ronić łez, wszakże żaden Ludwik
XIV ani Biedermaier to to nie
jest. Gdyby ktoś jednak planował rozdzierać szaty niczym Rejtan, niech rychło
złoży ofertę, koniecznie w terminie i z odpowiednim dopiskiem.
Nie
należy lekceważyć starej szafy, choćby strasznie skrzypiała. Już Clive Staples
Lewis dostrzegł w tym niepozornym przedmiocie pewną tajemnicę. Autor uczynił
zeń portal i w ten sposób przeniósł czytelnika do świata Narnii. Niewykluczone,
że inspiracją dla szafy była biblijna arka przymierza – skrzynia, wewnątrz
której było coś transcendentnego i niezbadanego. Niezwykłe podobieństwo do obu
przedmiotów odkryłem w czarodziejskim kapeluszu, który został odnaleziony przez
Muminka, Włóczykija oraz Ryjka. Wystarczyło wrzucić doń skorupki z jajek, by
przemieniły się w latające obłoczki. Na tym nie kończyły się właściwości
transmutacyjne cylindra. W nakryciu głowy nieopatrznie ukrył się Muminek, co spowodowało,
że zmienił się jego wygląd. A co sprawia, Drogi Czytelniku, zmianę w twoim
obliczu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz