Cieszyn
znowu pod ostrzałem. Tym razem to nie huk działa odlanego przez Czesława
Kanafka – ludwisarza z Bładnic, lecz salwa kartaczy wypełniona niepochlebnym
słowem. Cieszyn bowiem został wzięty na cel przez pacyfistów. W każdym razie
takie będzie najogólniejsze określenie ludzi, którym nie w smak jest fakt, że w
Cieszynie pojawi się batalion Wojsk Obrony Terytorialnej. Nie podoba się
umacnianie polskości, bo przecież w gry pokroju Sokoła ostatni bawił się Piłsudski, a ten zaś dawno leży w grobie i
tak ma pozostać. Natomiast warto na ringu w kontrze do polskości ustawić śląskość.
Nic tak dobrze się nie sprzedaje jak stare animozje. Nie wymieniłem jeszcze
mojego ulubionego faszyzmu. Bez tej wisienki na torcie żaden deser nie będzie
wart spróbowania. Za to w poszukiwaniu zaginionego faszyzmu powinna wyruszyć ekspedycja kierowana przez
niemniej słynnego podróżnika – Wawelskiego Smoka.
Podobno
batalion trwoży zlęknione serca naszych czeskich sąsiadów. Doprawdy nie wiem,
ile w tym prawdy, gdyż z żadnym Czechem na ten temat nie rozmawiałem. Być może
to błąd, który może wpłynąć na obiektywność mojego tekstu. Na szczęście nie
muszę się tym martwić. Felieton jest wypowiedzią subiektywną i taką powinien
pozostać. Tym niemniej warto podkreślić, że strach przed polskimi
oddziałami może brać się ze stereotypów, jakie drzemią w naszych sąsiadach zza
Olzy. Czesi mieli (może się to zmieniło) nas za ubogich, ulegających
alkoholowi, ale za to walecznych ludzi. Ma rację Leszek Kołakowski, pisząc: Każdy naród czy plemię wytwarzają stereotypy
swoich sąsiadów, a także innych, lepiej czy gorzej znanych plemion; stereotypy te
często ujawniają w połowie respekt, a w połowie pogardę.
Polacy,
nie ulegajmy jednak pysze. Przecież i my kierujemy się stereotypami na temat
Czechów. Czyż nie śmieszy nas dźwięk ich języka? Czyż nie komentujemy zuchwale
ich ubioru? Mamy ich też za bojaźliwych. Mimo to, skrycie podziwiamy ocalone
przed zagładą zabytki. Twierdzimy też, że lepiej wyszli na transformacji ustrojowej,
bo nie dali sobie zniszczyć przemysłu. Zazdrościmy im również niekiedy luzackiego
podejścia do obyczajowości. Te wszystkie nasze quasi-empiryczne generalizacje
wynikają z wzajemnej nieznajomości własnych narodów. Relacje polsko-czeskie
uznaję za poprawne, a wzmocnić je może nie tylko wymiana kulturowa, ale również
przepływ pieniędzy. Tak więc niech Czesi kupują te nasze schaby na stoisku
mięsnym w Kauflandzie oraz okna, gdzie tylko się da. My zaś zwiedzajmy te
piękne miasta i miasteczka, pijmy czeskie piwo i dajmy się poznać z tej dobrej
strony.
Strachy wytworzone przez wyobraźnię są
naszymi gorszymi wrogami, bo niepodobna ich uchwycić, a przez to trudno z nimi
walczyć – napisał niegdyś Władysław Tatarkiewicz. Czy nie wyobrażamy sobie za wiele? Czyż broń
nie kojarzy nam się wyłącznie ze zbrodnią? Usilnie trwamy w przekonaniu, że
chłopcy się bawią, a nie pełnią obowiązku. Nie wyrośli z ołowianych
żołnierzyków. Nie rozumiemy ich motywacji. Są dalekie od komfortu naszego
hermetycznego świata. To, co zdaje się niejasne, demonizujemy. Horyzont zawęził
się. Stał się monochromatyczny. Przecież chłopcy mogliby żyć spokojniej, oglądać
telewizję śniadaniową, jeść frytki i podziwiać nienaturalnie wygięte panienki
na Instagramie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz