Kiedy
w Cieszynie zajęci byliśmy wielce
poważnym problemem rond, w Polsce tematem numer jeden było świętowanie
zeszłorocznych urodzin Adolfa Hitlera. Chodzenie po lesie, płomienne symbole, a
także świetnie zrobiony cosplay to nie to, co prostackie picie wódy i
podrywanie dziewuch w najlepszej tancbudzie.
Pomysłowości nie można im odmówić. Debilizmu również. Wszystkie te dzieła na
miarę stowarzyszenia o jakże szumnej nazwie: Duma i Nowoczesność. Niech się jednak nikomu nie wydaje, że
przedstawione materiały przypadkowo wypłynęły w momencie, gdy sejm przymierzał
się do uchwalenia ustawy zakazującej używania wyrażenia: polskie obozy śmierci. Mnie jako cieszyniaka najbardziej jednak w
całej sprawie dotknął fakt, że banda idiotów ułożyła na torcie wafelkową
swastykę. To niedopuszczalne, by w ten sposób sprofanować Price Polo.
W
Cieszynie nie jest wiele takich rzeczy, których broni się niczym
niepodległości. Niemniej jednak popularny Princek
cieszy się międzynarodową sławą, dlatego też jesteśmy z niego bardzo dumni
(nawet, jeśli nie lubimy jego smaku). Wafelek jest stałym elementem budowania
lokalnej tożsamości. Wiele starszych widzi w sobie niemalże wybrańców bożych,
gdyż mieli dostęp do takich frykasów, kiedy w całym kraju jadło się gierkowskie
wyroby czekolado podobne. W dzieciństwie czaili się za murem fabryki w nadziei,
że ktoś z zakładu obdzieli ich łakociami, choćby tymi nieudanymi. Niech się nie
łudzą Ci, co sądzili, że Price Polo
było na wyciągnięcie ręki. W porównaniu do chleba z cukrem był ambrozją
strzeżoną przed zwykłymi śmiertelnikami. Na szczęście przeróżne kombinacje i
pomysłowość sprawiały, że na twarzy dzieci od czasu do czasu gościł szeroki
uśmiech.
Ponad
sześćdziesiąt lat temu w Zakładach
Przemysłu Cukierniczego Olza w Cieszynie powstał niezapomniany dotąd
rarytas – Prince Polo. Ta silna marka
to nie tylko cztery kruche wafle przetykane masą czekoladową oraz oblane
czekoladą. To również niezapomniane złote opakowanie, które miało świadczyć, że
ten niezwykły łakoć jest prawdziwym skarbem. Choć wprowadzano nowe smaki
(najbardziej egzotyczny był bodajże jabłkowy) to złoto nadal stało na
najwyższym podium. Wafelek ten robił niezwykłą furorę w krajach ościennych. Co
ciekawe obok Coca-Coli był najbardziej pożądanym produktem importowym na
Islandii. Podobno wielu Islandczyków wierzyło, że był to ich rodzimy produkt.
Są w
Polsce ludzie, którzy by chcieli, by utwierdziło się przekonanie, że nazizm to
także polska marka. Tak więc wyciąga się z szafy stare trupy. Robi się wielkie
rozliczenia. Bo przecież jeszcze żyją ludzie, których można zapytać o
podpisywanie volkslisty. Zacząć przetrzepywać szafy w poszukiwaniu legendarnych bombek z symbolem solarnym, czy
też zapytać o to, jakiż to mundur zakopało się na własnym polu. Ludzi można
potraktować jak bydło. Jeszcze raz połamać kręgosłupy, jak wtedy kiedy z
Cesaroków zrobiło się Niemców. Kiedy przywdziewało się mundury wroga w obawie o
wywózkę własnej rodziny. W chwili próby nie każdego było stać na bohaterstwo. Wystarczy jednak
wyłączyć durne pudło i okaże się, że polskiego nazizmu jak nie było, tak i nie
ma.
Miał
zabrzmieć Polonez Wojciecha Kilara.
Tymczasem niepostrzeżenie wkradła się jedna z oper Wagnera. W miniony piątek na
cieszyńskim rynku pobito rekord polski w ilości par tańczących jednocześnie poloneza.
Ponad pięćset par odtańczyło narodowy taniec polski, który obok czerwonych
majtek jest jednym z najważniejszych symboli okresu studniówek. Miało być
donośnie. Cieszyn miał być dumny z sukcesu wchodzących w dorosłość mieszkańców,
lecz w tym samym czasie przebudzili się lokalni łowcy pragnący zacząć polowanie
na nazistów lub ich rzekomych sympatyków. Tak oto odkryto, że lokalny bloger i celebryta
planował przerobić zdjęcie tańczących
par. Cieszyński korowód miał bowiem przybrać kształt swastyki. Jako, że nie
posądzam pana Aleksandra znanego z prowadzenia bloga Beskit 43400 o sympatię do nazizmu, rzeknę krótko. Sądzę, że w tym
wieku nie robi się z nudów rzeczy podobnych do rysowania luloków w szkolnym
kiblu. Kiedy już się pośmialiście i odsądziliście jednego z cieszyniaków od
czci i wiary, to zastanówcie się, czy nie bierzecie udziału w lokalnej wojence
na dole. Wierzę, że napis pt. GAŃBA Panie
kandydacie do Rady Miasta! nie jest przypadkowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz