Cieszyn
został spowity gryzącym dymem, który gwałtownie wdarł się do naszych płuc i
uniemożliwia zaczerpnięcie świeżego powietrza. Nie, ten zaduch to nie byle jaki
dym z komina pobliskiej kamienicy. Duchota ta to powaga, która zgodnie ze
słowami Oskara Wilda przekształca się w
tępotę. Początkowo niewyczuwalna niczym czad przenika nasze myśli, a
problem błahy urasta do rangi światowej. Najbardziej widoczne stało się to przy
okazji sprawy cieszyńskich rond, kiedy to
nazwa elementu infrastruktury drogowej stała się ważniejsza niż sam
papież. Porównanie to jest nieprzypadkowe, gdyż to właśnie Janowi Pawłowi II
Rada Miejska przyznała patronat nad rondem u zbiegu ulic Stawowej, Katowickiej i Liburnii. Jednogłośna i nieskonsultowana z
mieszkańcami decyzja stała się paliwem dla przeróżnej maści podżegaczy, których
zdaniem ratusz włącza się w podział społeczeństwa. Ba! Umacnia nawet Kościół
Katolicki. Lista niedorzecznych zarzutów
nie ma końca. Kolejnym etapem tych absurdalnych wybryków będzie przekonywanie
ludzi, że warto by konsultować z nimi ustawienie znaku stopu lub ustąpienia
pierwszeństwa.
Zarzuty
są również stawiane budowanej właśnie Galerii
Stela. To za jej sprawą ma całkiem wyschnąć strumień pieniędzy, który
niegdyś wartko przepływał ulicą Głęboką.
Powstający moloch jawi się niczym złowrogi Babilon. Co prawda, nigdzie nie
widać opisywanych przez Herodota Wiszących
Ogrodów Semiramidy, za to stalowe pręty sukcesywnie pną się do góry. Budowa
napawa strachem małych sklepikarzy,
którzy szukają przyczyn własnych niepowodzeń. Mają rację Ci, co twierdzą, że
ciężko się robi zakupy, kiedy sklep jest wcześnie zamknięty. Nie mylą się
również osoby, którym nie chce się szukać przez pół godziny miejsca
parkingowego. Czas nieubłaganie galopuje. Kiedyś nasi dziadkowie
zniecierpliwieni stali godzinami w kolejkach po mięso. Natomiast my nie
jesteśmy w stanie zrozumieć, jak długo facet przed nami może tankować samochód.
My już nie mamy czasu na zakupy. Robimy je w sieci. Czekać tylko, kiedy lokalni
dostawcy będą dowozić zakupy pod same drzwi. Wolne chwile przeznaczymy na co
innego, choćby na ich bezsensowne marnowanie. Takie nasze prawo!
Kiedy
usłyszałem o akcji Dziewczyny Bonda na
ronda, nie byłem ani wstrząśnięty ani zmieszany. Pomyślałem o niej w
kategorii fikcji. Natomiast nowa nazwa piwa z lokalnego browaru – Cieszynek początkowo przyprawiła mnie o
mdłości. Wydawała się niepoważna, wręcz infantylna. Tak przecież można nazwać
maskotkę lokalnej drużyny sportowej a nie wyrazisty trunek. Potem przyszła refleksja. Obie nazwy zmuszają
nas do swoistej pokory. Przebijają ten przesadnie nadmuchany balonik dumy.
Wyjątkowość, pycha, wzniosłość i temu podobne cechy powinniśmy czasem dławić w
sobie. Nieumiejętne szafowanie nimi doprowadza do powstania wizerunku
cieszyniaka – buca! Za Norwidem pragnie się rzec: Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala, Czy ten, co mówić nie pozwala?
Pozwolę
sobie za to na rozmowy o bajkach, bo w opowiadaniu ich jestem całkiem niezły, a
już na pewno robię to na przyzwoitym poziomie. Na seansie w kinie Piast oglądałem wraz z synem Magiczną zimę Muminków. Ta produkcja ani
nie uwodzi dorosłych żartami jedynie im zrozumiałymi, ani grafiką 3D.
Wydawałoby się, że nie poderwie nikogo kukiełkowymi postaciami, ani filcowymi
liśćmi , które znikną z ekranu w ciągu pierwszych pięciu minut animacji. W XXI
wieku to nie do pomyślenia, by bajka zmuszała nas do refleksji. A jednak! Jedną
z postaci jest Too-tiki, która zamieszkuje w zimie domek letniskowy Tatusia
Muminka. Too-tiki zadaje Muminkowi kluczowe pytanie, czy zorza polarna jest
piękna, czy tylko nam się wydaje, że jest?
I
mnie w głowie kotłują się podobne pytania. Czy ten Cieszyn jest taki wyjątkowy,
czy tylko nam się wydaje, że jest? Czy śledź na kanapce, chrupanie
czekoladowego wafla i wątrobiana kluseczka w rosole nadają mu smaku? Czy ta
ceglana wieża, co w górę strzela i kaplica zamkowa szeleszcząca w portfelu
napawa nas dumą? Czy łabędzie Olzą płynące lub magnolie w maju kwitnące jakby
boską ręką skreślone upiększają Cieszyn? Ma rację Henryk Elzenberg pisząc: Piękno jest jednocześnie kształtem czegoś i
czegoś zasłoną, drogą i zbłądzeniem z tej drogi. Zachwyt Cieszynem to wybór
estetyczny. Akceptujemy go jakim jest, co nie znaczy, że nie baczymy na jego
niedoskonałości. To właśnie wszystkie peany ku jego czci mają zasłonić to co
szkaradne, podłe, a czasem wręcz ohydne. Po cóż ciągle się spinać. Lepiej dokonać czynu
nieobyczajnego i biec w samych slipach środkiem Wyższej Bramy albo tańczyć na skoczowskiej ślizgawce niczym Lodowa
Pani z Doliny Muminków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz