czwartek, 4 stycznia 2018

Lista

Nad Mostem Przyjaźni w Cieszynie dobrze nie rozbłysły sztuczne ognie, a wielu z nas miało już gotowe postanowienia noworoczne. Jeden chciał schudnąć. Inny postanowił, że przestanie palić. To miały być mocne, pojedyncze postanowienia poprawy. Taka to bowiem nastała tradycja, którą wielu kultywuje. Są też tacy, którzy stawiają sobie poprzeczkę dużo wyżej. Nie ograniczają się. Bo po co? Tworzą pokaźne listy. Wyznaczają sobie cele. Są bardzo ambitni. Selekcjonują. Nie dobierają w żadnym bądź razie takich, które nie są realne do zrealizowania. Ich ilość jest współmierna do czasu, jaki mogą poświęcić ich realizacji. Wszystko skrupulatnie ułożone według swoistego schematu podyktowanego przez internetowego coach’a. Ani mentora ani mistrza już nie doświadczysz. Dochodzę również do smutnej konstatacji. Z użycia wyszło także słowo hochsztapler. W tym przypadku dużo adekwatniejsze.


Co jest takiego niezwykłego w momencie przełomu lat, że decydujemy się właśnie wtedy na zmiany? Rodowodu należałoby doszukiwać się w czasach antycznych, kiedy to dokładnie w tym samym momencie cześć oddawano bóstwu o dwóch twarzach – Janusowi. Oba oblicza były skierowane w przeciwne strony. Jedno patrzyło wstecz, zaś drugie w przód. Janus nie przypadkiem patronował również bramom, które z nowym rokiem raczymy otworzyć. To światło przenikające przez ich szczelinę ma zwiastować wielką niewiadomą, której nie sposób objawić. Żadna kometa rozrywająca nieboskłon, ani fusy z kawy ciotki Eugenii nie dadzą nam odpowiedzi, co przyniesie jutro. Z całą stanowczością mogę rzec, że jutro będzie takie same jak wczoraj. Nie skończą się swary i zwady. W dalszym ciągu będziemy pamiętali wzajemne urazy. Język nasz będzie kąsał obelżywie, sącząc zatrute słowa. Zdrady, chaos, zniszczenie. Akurat ta z list ciągnie się bez końca.

Niech czytelnik nie ulegnie złudnemu wrażeniu, że widzę świat oczami Hobbesa, czy Schopenhauera, którzy postrzegali człowieka jako złego z natury. My bowiem aktem woli możemy wlać w ten świat również światłość. Od nas tylko zależy, czy chcemy podjąć ten trud. Nie chodzi tu o to, by w jednym momencie porzucić dotychczasowe zwyczaje. Nie odgrywamy wszakże dramatycznej sceny rodem z Holywoodu. Nie każdy musi przejść przemianę niczym Darth Vader w Powrocie Jedi. Zacznijmy od drobnego gestu. A kiedy ulegniemy pokusie, spróbujmy jeszcze raz. Nie kapitulujmy od razu w poczuciu bezsensu. Wszakże los Syzyfa to tylko iluzja.

Swoją drogą ciekawe pytania odnośnie przyszłości stawiają autorzy jednego z niemieckich seriali. Nie spodziewałem się, że w kraju wielkich filozofów zrodzi się  jeszcze dzieło, które da tyle do myślenia, a przynajmniej zaprzątnie mój umysł na długie godziny. Serial pt. Dark wpisuje się w takie ruchome obrazy jak: Matrix, Incepcja oraz Wyspa Tajemnic.  Wspólnym mianownikiem wszystkich tych dzieł jest poddanie pod wątpliwość widza jego postrzegania świata. W Dark akcja toczy się po Wstędze Mobiusa, ale nie cykliczność wydarzeń i ich nieuchronny splot są tu najważniejsze. Najbardziej uderzyły mnie dwie rzeczy. Pierwsza to nieuchronność konsekwencji własnych czynów. Nawet jedno kłamstwo wypowiedziane w dzieciństwie może stać się w przyszłości lawiną, która spadnie znienacka i zniszczy życie wielu ludzi. Jego konsekwencja będzie determinować wiele osób do czynów, których być może nigdy, by nie popełnili.

Jeden z bohaterów serialu zrobił rzecz tylko z pozoru dziwną. W nagłówku artykułu przekreślił słowo pytające i zastąpił go innym. Tym samym zrodziła się u mnie myśl, czy właściwie stawiamy pytania? Czy pytanie kim jest ten człowiek, nie powinno brzmieć: Kiedy takim jest ten człowiek? Czy nasze wyobrażenie o człowieku nie kształtuje jedno wydarzenie lub chwila? Czy nie stajemy się więźniami portretu wyrytego w naszym umyśle? Czy dana osoba jest tą samą sprzed pięciu lat, a może pięciu minut? Czy jesteśmy spójni, czy wewnętrznie rozdarci? Czy mgnienie oka może sprawić, że jesteśmy kimś innym? Te pytania nie dały satysfakcjonującej odpowiedzi. Padły kolejne. Czy jeśli jesteśmy do pewnego stopnia odbiciem swoich rodziców, to którym? Bo przecież odpowiedź można poznać, porównując choćby każde z dzieci.

Mniej teoretyczne rozważania kiełkują w umysłach naszych umiłowanych włodarzy. Również oni początkiem roku postanowili z zapałem stworzyć listę życzeń (tym razem chyba nie pobożnych) oraz postanowień. Cieszyn stawia na modernizację oświetlenia oraz dokończenie inwestycji u zbiegu Bobreckiej i Hajduka. Pojawia się też trochę enigmatycznych zadań, ale nie można przecież tak od razu wystawić wszystkich kart na stół. Wszakże jakiegoś asa w rękawie mieć trzeba w obliczu nadchodzących wyborów samorządowych. Z kolei starostwo stawia na odnowienie i budowę kładek. Nieobca jest też idea sanacji szkolnictwa zawodowego, a to się akurat chwali. Ambitni pozostają włodarze gminy Hażlach. Podobno budżet jest mocno nastawiony na inwestycje. Powinno to cieszyć, lecz nie może być przecież tak słodko. Łyżką dziegciu okazały się niewybredne komentarze pod planowaną budową estrady w Zamarskach.  Budowla stała się obiektem drwin, gdyż niektórym przywodzi na myśl przystanek rodem z PRL-u. Mnie tam się takie miejsca postojowe kojarzą z wypadami w góry. Widocznie są tacy, których satysfakcjonowałby kształt muszli klozetowej za grube pieniądze. Wójt razem z sołtysem muszą tylko o jednym pamiętać. Po nieodżałowanym zamknięciu lokalu U Szkutka, jedyną rozrywką na dziedzinie został miejscowy kościółek. Wobec tego estrada stać pusta nie może. Z kieszeni podatnika będzie trzeba wysupłać parę groszy na nadchodzące imprezy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz