Nad
Mostem Przyjaźni w Cieszynie dobrze nie rozbłysły sztuczne ognie, a wielu z nas
miało już gotowe postanowienia noworoczne. Jeden chciał schudnąć. Inny
postanowił, że przestanie palić. To miały być mocne, pojedyncze postanowienia
poprawy. Taka to bowiem nastała tradycja, którą wielu kultywuje. Są też tacy,
którzy stawiają sobie poprzeczkę dużo wyżej. Nie ograniczają się. Bo po co?
Tworzą pokaźne listy. Wyznaczają sobie cele. Są bardzo ambitni. Selekcjonują.
Nie dobierają w żadnym bądź razie takich, które nie są realne do zrealizowania.
Ich ilość jest współmierna do czasu, jaki mogą poświęcić ich realizacji.
Wszystko skrupulatnie ułożone według swoistego schematu podyktowanego przez
internetowego coach’a. Ani mentora ani mistrza już nie doświadczysz. Dochodzę
również do smutnej konstatacji. Z użycia wyszło także słowo hochsztapler. W tym
przypadku dużo adekwatniejsze.
Co
jest takiego niezwykłego w momencie przełomu lat, że decydujemy się właśnie
wtedy na zmiany? Rodowodu należałoby doszukiwać się w czasach antycznych, kiedy
to dokładnie w tym samym momencie cześć oddawano bóstwu o dwóch twarzach –
Janusowi. Oba oblicza były skierowane w przeciwne strony. Jedno patrzyło
wstecz, zaś drugie w przód. Janus nie przypadkiem patronował również bramom,
które z nowym rokiem raczymy otworzyć. To światło przenikające przez ich
szczelinę ma zwiastować wielką niewiadomą, której nie sposób objawić. Żadna
kometa rozrywająca nieboskłon, ani fusy z kawy ciotki Eugenii nie dadzą nam
odpowiedzi, co przyniesie jutro. Z całą stanowczością mogę rzec, że jutro
będzie takie same jak wczoraj. Nie skończą się swary i zwady. W dalszym ciągu
będziemy pamiętali wzajemne urazy. Język nasz będzie kąsał obelżywie, sącząc
zatrute słowa. Zdrady, chaos, zniszczenie. Akurat ta z list ciągnie się bez
końca.
Niech
czytelnik nie ulegnie złudnemu wrażeniu, że widzę świat oczami Hobbesa, czy Schopenhauera,
którzy postrzegali człowieka jako złego z natury. My bowiem aktem woli możemy
wlać w ten świat również światłość. Od nas tylko zależy, czy chcemy podjąć ten
trud. Nie chodzi tu o to, by w jednym momencie porzucić dotychczasowe zwyczaje.
Nie odgrywamy wszakże dramatycznej sceny rodem z Holywoodu. Nie każdy musi
przejść przemianę niczym Darth Vader w Powrocie
Jedi. Zacznijmy od drobnego gestu. A kiedy ulegniemy pokusie, spróbujmy
jeszcze raz. Nie kapitulujmy od razu w poczuciu bezsensu. Wszakże los Syzyfa to
tylko iluzja.
Swoją
drogą ciekawe pytania odnośnie przyszłości stawiają autorzy jednego z
niemieckich seriali. Nie spodziewałem się, że w kraju wielkich filozofów zrodzi
się jeszcze dzieło, które da tyle do
myślenia, a przynajmniej zaprzątnie mój umysł na długie godziny. Serial pt. Dark wpisuje się w takie ruchome obrazy
jak: Matrix, Incepcja oraz Wyspa Tajemnic.
Wspólnym mianownikiem wszystkich tych
dzieł jest poddanie pod wątpliwość widza jego postrzegania świata. W Dark akcja toczy się po Wstędze Mobiusa,
ale nie cykliczność wydarzeń i ich nieuchronny splot są tu najważniejsze.
Najbardziej uderzyły mnie dwie rzeczy. Pierwsza to nieuchronność konsekwencji
własnych czynów. Nawet jedno kłamstwo wypowiedziane w dzieciństwie może stać
się w przyszłości lawiną, która spadnie znienacka i zniszczy życie wielu ludzi.
Jego konsekwencja będzie determinować wiele osób do czynów, których być może nigdy,
by nie popełnili.
Jeden
z bohaterów serialu zrobił rzecz tylko z pozoru dziwną. W nagłówku artykułu
przekreślił słowo pytające i zastąpił go innym. Tym samym zrodziła się u mnie myśl,
czy właściwie stawiamy pytania? Czy pytanie kim jest ten człowiek, nie powinno
brzmieć: Kiedy takim jest ten człowiek?
Czy nasze wyobrażenie o człowieku nie kształtuje jedno wydarzenie lub chwila? Czy
nie stajemy się więźniami portretu wyrytego w naszym umyśle? Czy dana osoba
jest tą samą sprzed pięciu lat, a może pięciu minut? Czy jesteśmy spójni, czy
wewnętrznie rozdarci? Czy mgnienie oka może sprawić, że jesteśmy kimś innym? Te
pytania nie dały satysfakcjonującej odpowiedzi. Padły kolejne. Czy jeśli
jesteśmy do pewnego stopnia odbiciem swoich rodziców, to którym? Bo przecież
odpowiedź można poznać, porównując choćby każde z dzieci.
Mniej
teoretyczne rozważania kiełkują w umysłach naszych umiłowanych włodarzy.
Również oni początkiem roku postanowili z zapałem stworzyć listę życzeń (tym
razem chyba nie pobożnych) oraz postanowień. Cieszyn stawia na modernizację
oświetlenia oraz dokończenie inwestycji u zbiegu Bobreckiej i Hajduka. Pojawia
się też trochę enigmatycznych zadań, ale nie można przecież tak od razu
wystawić wszystkich kart na stół. Wszakże jakiegoś asa w rękawie mieć trzeba w
obliczu nadchodzących wyborów samorządowych. Z kolei starostwo stawia na
odnowienie i budowę kładek. Nieobca jest też idea sanacji szkolnictwa
zawodowego, a to się akurat chwali. Ambitni pozostają włodarze gminy Hażlach.
Podobno budżet jest mocno nastawiony na inwestycje. Powinno to cieszyć, lecz
nie może być przecież tak słodko. Łyżką dziegciu okazały się niewybredne komentarze
pod planowaną budową estrady w Zamarskach.
Budowla stała się obiektem drwin, gdyż niektórym przywodzi
na myśl przystanek rodem z PRL-u.
Mnie tam się takie miejsca postojowe kojarzą z wypadami w góry. Widocznie są
tacy, których satysfakcjonowałby kształt muszli klozetowej za grube pieniądze.
Wójt razem z sołtysem muszą tylko o jednym pamiętać. Po nieodżałowanym
zamknięciu lokalu U Szkutka, jedyną
rozrywką na dziedzinie został miejscowy kościółek. Wobec tego estrada stać pusta
nie może. Z kieszeni podatnika będzie trzeba wysupłać parę groszy na nadchodzące
imprezy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz