niedziela, 12 listopada 2017

Puszka

Tysiąc baksów. Być może zapytacie, za co? Chciałbym napisać, że za wczasy lub serię zabiegów SPA w urokliwych zakątkach naszego Księstwa Cieszyńskiego. Niestety nie mogę tego uczynić. Za 10 Beniaminów Franklinów można nabyć puszkę od Tiffany’ego. Nie jest to żadna nadzwyczajna puszka, jak choćby ta z zupą firmy Campbell, która zyskała uznanie w oczach Andy’ego Warhola. Za niebagatelną sumę otrzymamy kawałek blachy o kształcie walca. Ponadto producent sugeruje, że w takiej puszce można przechowywać przybory piśmiennicze. Podobny przedmiot mogę uzyskać, kupując puszkę kukurydzy w najbliższym sklepie. Zapłacę tylko pół dolara. Nie będzie to jednak mieć uroku plastikowego jeża rodem  z PRL-u. Nie sądzę również, by był to obiekt pożądania. Tiffany rozmienia się na drobne. Jak można uznać, że kawałek blachy będzie czyimś pragnieniem? Gdzie się podziało to piękno ukryte w słynnym pierścionku zaręczynowym, który wyznacza trendy od ponad 100-lecia?


Dochodzimy do wątku powstania świata. Ta kwestia nadal nurtuje ludzkość. To już wasza broszka, w co konkretnie wierzycie. Nie sposób pominąć jednak mitologii greckiej, która miała niebagatelny wpływ na kulturę europejską. Otóż według jednej z wersji mitu rozgniewany Zeus w odwecie za zuchwałą kradzież ognia i oddanie go ludziom stworzył Pandorę. Cudna była to niewiasta. Otrzymała tak wiele darów od bogów, że tylko głupiec nie chciałby takiej kobiety za żonę. Były to tylko pozory. Na ślubnym kobiercu stanęła wraz z naiwnym bratem złodzieja, co owy płomień światła poniósł w świat. Światłonośca  odradzał bratu ożenek. Ten jednak go nie usłuchał. Pandora wraz z przyjściem na świat przyniosła słynną już puszkę, której pod żadnym pozorem miała nie otwierać. Zainspirowany widokiem obrazu  Artura Rackhama napiszę tylko, że niewiasta zżerana ciekawością, nie przywdziała nawet stroju, gdy po kryjomu otwierała wieko pojemnika. Obraz mógłby być również zatytułowany: Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, albowiem nie sposób nie ujrzeć maszkar wylatujących ze środka, które symbolizują zło tego świata. Na całe szczęście było tak, jak napisał Andrzej Sapkowski: Świat nie zginął i nie spłonął. Przynajmniej nie cały. Ale i tak było wesoło.

Czymże jest piękno? Kiedy czytam, że jest to pozytywna właściwość estetyczna  bytu, to aż mnie mdli. To stwierdzenie teoretyczne zupełnie pozbawione wdzięku. Od razu na myśl przyszło mi przejechać Narodzinami Wenus przez tarczę cyrkularki. Czy można zamknąć w definicji piękno? Mnie do gustu przypadły słowa Arystotelesa (subiektywny wybór estetyczny): Pięknem jest to, co samo przez się jest godne wyboru. Stwierdzenie wielkiego mędrca wydaje się być jednak wyidealizowane i niepozbawione wad. Czyż nie jest tak, że na przestrzeni epok zmieniał się kanon piękna? Pamiątki z minionych lat pozwalają jednak go dostrzec. Współcześnie wydaje mi się, że świat wręcz pozbawiony jest takiego kanonu. Piękno stało się kategorią mocno subiektywną. A może tak było zawsze? W końcu jakoś ten świat przetrwał.

Czym jesteś, z czego ciebie uczyniono, 
Że cieni błądzą przy tobie miliony? 
Każdemu z ludzi jeden przydzielono, 
Ty jeden cienie rzucasz na wsze strony. 
Adonis, wdzięku otoczony chwałą, 
Urody twojej jest odbiciem miernym;
Z lica Heleny zbierz urodę całą:
Będzie twym greckim wizerunkiem wiernym. 
Mów mi o wiośnie i o lata żniwie: 
Pierwsza jest tylko twej piękności cieniem, 
Drugie twą hojność ujawnia prawdziwie; 
Błogosławionych zjawisk tyś wcieleniem.
Jest cząstka ciebie we wszelkiej piękności,
     Lecz równa wierność w żadnym z serc nie gości.
William Szekspir, Sonet 53


Będąc studentem, miałem promotora pracy dyplomowej, który był bardzo urzeczony pięknem Cieszyna. Powiedział mi, że dla niego Cieszyn to Wenecja Północy, wart więcej niż sam Paryż. Nie wiem, co wpływało na tak pochlebne zdanie owego profesora. Być może urzekły go malownicze kamieniczki. Może spędzał czas w okolicznych kawiarniach. Może mieszkali tu niegdyś jego krewni albo doświadczył nad Olzą czegoś, czego nie opowiada się postronnym ludziom, a zwłaszcza studentom. Wspomnienie owego profesora prowadzić ma do rozważań nad pięknem Cieszyna. Czy dech w piersi zapiera Ci widok łabędzi pływających po Olzie. Czy może zachwycasz się spadającymi liśćmi w Parku Kasztanowym? A może uwiódł Cię widok miasta z wieży piastowskiej? Jestem przekonany, że powodów zachwytu Cieszynem jest bez liku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz