czwartek, 2 listopada 2017

Proste słowa

Już w antycznej Grecji dbano, by w dramacie obowiązywała zasada trzech jedności.  Na łamach niniejszego felietonu nie mogę Wam jej niestety obiecać. Jednakże skojarzenie jest nieprzypadkowe. Siedzę w przestronnym pomieszczeniu, który jest ledwie widoczną namiastką stylu empire. Gdzieniegdzie widać tanie imitacje greckich waz oraz gipsowe kolumnady zwieńczone baranimi rogami. Szkoda, że nie siedzę w pałacyku, ani nawet w muzeum. W koło kręci się sporo ludzi. Siedzą. Czekają. Ci zniecierpliwieni dreptają z nogi na nogę. Co chwilę akolitka w bieli kogoś wywołuje. Zatrzaskują się drzwi. Słychać po czasie: Następny! Brzmi, jak wyrok w procesie sądowym. W końcu i moja przyszła kolej. Rozmawiam z lekarzem. Ten analizuje, myśli i jeszcze raz analizuje. Wreszcie usta mędrca przemówiły. Usłyszałem nazwę podobną do tej, którą określano jedną z wielu przerażających broni masowej zagłady. Lekarz wypisuje receptę. Ostrożnie zadaję pytanie: Na co są te leki? Usłyszałem tylko, że na to, o czym mówił. Bronił swej wiedzy niczym egipscy kapłani z Farona? Czy posługiwał się tak hermetycznym językiem, że nie zauważył, iż sam go tylko rozumie?


Proste słowa. One się liczą, kiedy chcesz dotrzeć do jak największej grupy ludzi. Zdaje się, że rozumiał to profesor Władysław Tatarkiewicz, pisząc swą Historię filozofii.  Opisywał pojęcia niełatwe za pomocą prostego języka. Jego trzytomowe dzieło wydaje się doskonałą furtką, która przepuści nas na drugą stronę rozważań o ludzkiej egzystencji i nie tylko. Będzie to jednak jeden z pierwszych kroków ku umiłowaniu mądrości. Nieprzypadkowo przytoczyłem ten określony wzór. Ileż wśród nas specjalistów wąskiej wiedzy, którzy używają zawiłego języka? Czynimy tak na pokaz? Czy nie dostrzegamy po drugiej stronie morza niewtajemniczonych? Dla jednych bezkresne morze niezrozumienia, dla innych ludzka biomasa. Komunikacja leży i kwiczy.

Nie jest łatwo pisać o prostocie języka. Sam się zastanawiam, gdzie zaciera się granica pomiędzy chełpieniem się a używaniem słów, którymi posługuję się na co dzień. Czy nie powinienem zasiąść na ławie oskarżonych? Piszącemu jest prościej. Pisząc, nie komunikuję się bezpośrednio z drugim człowiekiem. Przekaz można zakończyć zaledwie po paru słowach. Wystarczy wyłączyć stronę. Będzie to wybór estetyczny. Czytanie ma także wzbogacać nasze słownictwo, choć nie jest to żaden priorytet dla autora tekstu. Powiększa się także mój zasób słownictwa. Nie będzie wstydem przyznać, że zdarza mi się czasem sprawdzać podczas lektury, co dane słowo oznacza. Obciachem byłoby udawać, że wszystko się wie.

Podczas pisania tekstu używa się wielu narzędzi. Jedni piszą na kawiarnianych serwetkach. Inni zaś z papierosem w ustach stukają w klawisze maszyny do pisania, którą znaleźli na strychu w domu dziadka.  Ja zaciągam do pracy wiele narzędzi informatycznych. Dziś odkryłem nowe. Aplikacja jasnopis pozwala ocenić trudność języka. Bardzo dobrze się składa, gdyż w sposób obiektywny można sprawdzić, czy używam prostych słów. Ocenie poddałem trzy pierwsze akapity niniejszego felietonu. Strona wygenerowała komunikat o następującej treści: Klasa trudności tekstu: 3/ 7. Tekst łatwy, zrozumiały dla przeciętnego Polaka. Co więcej, program zaznaczył słowa, z których zrozumieniem może mieć problemy czytelnik. Niezmiernie mnie cieszy, że nie jestem, jak ten profesor wydający własne prace, które tylko on sam rozumie. Asystenci nie mają odwagi mu tego przyznać, a koledzy wolą milczeć.

inaczej mówiąc
oddam wszystkie przenośnie
za jeden wyraz
wyłuskany z piersi jak żebro
za jedno słowo
które mieści się
w granicach mojej skóry – Zbigniew Herbert.

Zacząłem od wątku w służbie zdrowia i na nim skończę. Nie, tym razem nie będzie o proteście lekarzy rezydentów. Z lokalnych mediów dowiedziałem się, że na Śląsk Cieszyński zawitała tzw. choroba brudnych rąk. Z kolei za pomocą karteczki w przedszkolnej szatni zostałem poinformowany, że w przedszkolu panuje wszawica. Skąd się to bierze? Wielu powie, że z biedy. Tak może było jeszcze w ubiegłym stuleciu. Być może mydło nie było czymś na porządku dziennym. Ale dziś? Obecnie brak higieny to lenistwo albo choroba. Dotyka również tych dobrze uposażonych. Zwrócenie komuś uwagi na ten temat bywa niezwykle niezręczne. Kiedy o tym myślę, brakuje mi słów - nawet tych najprostszych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz