Stęchlizna,
wanilia, trawa. A może w odwrotnej kolejności? Zapach rozkładającego się
papieru gwałtownie wdarł się w nozdrza, zaraz po wejściu do wielkiej sali. Czy
ktoś tu wietrzy? To pytanie zadawał sobie młody robotnik ubrany w dżinsy prosto
z Pewexu. Stara, migająca jarzeniówka
nie rozświetlała nieprzeniknionego mroku pomieszczenia. Zjawisko potęgowały
cienie rzucane przez pnące się w nieskończoność regały. Mężczyzna miał się
spotkać ze starym archiwistą, którego zesłano zaraz po wojnie do tego miejsca
zapomnianego przez Boga. Młodzieniec był zdeterminowany. Chciał zajrzeć w
sadzawkę przeszłości, a archiwista oferował kamień, który wrzucony weń tworzył
na jej powierzchni kręgi. Teczka wylądowała na wysłużonym blacie. Niewielkie
pociągnięcie za wstążkę i nastała światłość. Młody robotnik poznał prawdę.
Odkrył zawłaszczony dworek. W tle pojawił się mezalians popełniony przez jedną
z prababek. Poznał swe korzenie. Poczuł się jakby lepiej.
A
jak się mają nasi przodkowie na Śląsku Cieszyńskim? Czy starte napisy na
kamiennych tablicach to jedyne po nich pozostałości? Na szczęście depozytariuszami
pamięci o nich są wszelkie związki wyznaniowe, gdzie z pieczołowitą staranność
spisano metryki. Trzeba jednak wiedzieć, gdzie została zaczepiona owa nić
Ariadny. Z pomocą może przyjść nam dr Michael Morys-Twarowski, który prowadzi
blog Przodkowie z Cieszyna od pięciu
lat. Takim oto sposobem możemy się dowiedzieć, że prawdopodobny przodek
piłkarza Ireneusza Jelenia, Paweł Jeleń urodził się w połowie XIX wieku w
Gutach, a za żonę wybrał sobie Zuzannę Koczur z Cieszyna. Z kolei krewny
cieszyńskiego radnego Krzysztofa Heroka również pełnił taką funkcję w Zarzeczu.
Sam i ja pogrzebałem w tym rejestrze w nadziei odszukania potencjalnych
krewnych. Wynika z niego, że mój przodek - Jan Gawlas z Brennej należał do 56.
Pułku Piechoty feldmarszałka Wacława von Colloredo, który na początku XIX wieku
stacjonował na pograniczu Śląska i Moraw.
Tym
Breniakom nie można odmówić bitności. Wielu z nich stawiało opór okupantowi w
czasie drugiej wojny światowej. Broni nie składają nawet dziś. Być może są
przyzwyczajeni, że po akcji musi nastąpić reakcja. Tak było i tym razem. W
ramach ustawy dekomunizacyjnej Instytut Pamięci Narodowej nakazał w Brennej
zmienić patrona jednej z ulic. Rzekomą ofiarą padł Józef Szefczyk – działacz Polskiej
Zjednoczonej Partii Robotniczej. Górale wcale nie stanęli w obronie jego osoby.
Uznali, że w interesie mieszkańców Brennej jest niezmienianie nazwy ulicy, gdyż
naraziłoby to na koszt zbyt wiele osób. Zaproponowano by nowym patronem ulicy
został nie kto inny, jak Józef Szewczyk, były piłkarz Lecha Poznań. Mają łeb ci
górale. Najbardziej w całej sprawie spodobała mi się nie tylko pomysłowość
mieszkańców, ale także postawienie na swoim. Mają rację w jednym. Kiedyś nikt
nie pytał ich o zdanie, a teraz trzeba się liczyć z ich opinią.
Siedząc
kiedyś za weselnym stołem, usłyszałem, że wodzirej pozdrawia ekipę górali z
Goleszowa. Wielu z gości parsknęło śmiechem, a jeszcze przez długi czas część z nich zwijała się ze śmiechu. To ci nobilitacja. My, górale? Chyba
niskopienni – drwili z nieświadomego niczego wodzireja z Górnego
Śląska. Choć wielu mieszkańców Śląska
Cieszyńskiego to górale, wielu z nas nie ma pojęcia, że nimi są. Gdzie jest ta
magiczna linia, za którą zaczynają się zielone pastwiska i drewniane szałasy?
Polski poeta i geograf Wincenty Pol wyróżniał wśród Górali Śląskich cztery
grupy. Zaliczali się do nich: Morawianie, Jabłonkowianie, Wiślanie i Breniacy.
Wynika z tego przeglądu folklorystycznego, że w Ustroniu górali jeszcze nie ma.
Natomiast zdecydowanie są w Brennej. To tu przybyli z Wołoszczyzny i
Siedmiogrodu, by wypasać swoje stada. Cześć z nich zaczęła pracę w nowo powstałej
hucie szkła, która została założona przez księcia cieszyńskiego Kazimierza II.
Swoją
drogą warto przypatrzyć się samemu sobie. W srebrnej tafli zwierciadła
zobaczymy nie tylko siebie, lecz również tych, którzy byli przed nami.
Obdarowali nas bogatym zestawem genów. Naszym dziedzictwem jest nie tylko
wygląd zewnętrzny, ale także określone zachowania. Nie jesteśmy jedynie
spadkobiercami, lecz również testamentem poprzednich pokoleń oraz najlepszym
dziełem, jaki stworzyli. Należy jednak pamiętać, że każdy z nas jest dziełem
obdarzonym własną wolą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz