piątek, 15 września 2017

Godność

Od pewnego czasu zabieram swego syna ze sobą do kościoła. Uznałem, że trzyletnie dziecko jest wystarczająco duże, by móc uczestniczyć w mszy świętej, pomimo problemów ze skupieniem. Oczywiście wiek nie pozwala mu na zrozumienie wielu kwestii, dlatego jego wiara jest zupełnie inna. Właściwie to dopiero się rodzi. Fascynują go postacie aniołów, choć wielu dorosłych zdało się zapomnieć o ich istnieniu. Z zachwytem spogląda na figury i witraże. Z kolei naczynia liturgiczne są pucharami, które ksiądz chowa w domku. Dziecko potrzebuje prostych obrazów i przekazów, bo dopiero w oparciu o nie może zrozumieć w przyszłości pojęcia abstrakcyjne oraz transcendentne. Podczas niedawnej mszy świętej dla dzieci ksiądz obiecał im, że dostaną książeczkę, w której będę wklejać naklejki. Jedna naklejka za każdą niedzielną mszę. To ma uczyć dzieci systematyczności. Tylko w głowie dorosłego mogła się zrodzić taka myśl. Czyż to nie sprytny program lojalnościowy?


Swoją drogą inny program lojalnościowy zawładnął duszami Polaków. Sieć Biedronka wypuściła kolejną serię Gangu Świeżaków. Zastanawiające jest to, dlaczego grupę zabawek, która przedstawia płody rolne, określono mianem zorganizowanej grupy przestępczej. Czy to jest to, co powinno się promować wśród dzieci? Być może nazwa programu lojalnościowego zwiastuje zachowania, jakie są udziałem niektórych klientów tego dyskontu. Zachodzę w głowę, czy coś mnie jednak nie ominęło? Dlaczego nie interesuje mnie obiekt pożądania wielu ludzi? Czyżby Świeżaki były zrobione ze złota? To bez znaczenia. Istotne jest to, co powoduje człowiekiem, który dla głupiej zabawki jest w stanie się bić z drugim człowiekiem? Ktoś zostawia naklejki na kasie. Nie interesuje go zdobycie maskotki. Osoby za nim rzucają się na zdobycz niczym hieny. Trwa przepychanka i wrzaski. W sekundę można stracić swą godność. Całość najlepiej podsumuje cytat z wiersza Jana Brzechwy pt. Na straganie:

A kapusta rzecze smutnie.
- Moi drodzy, po co kłótnie,
po co wasze spory głupie
- wnet i tak zginiemy w zupie.
- A to feler jęknął seler.

O człowieku! choćby wszystko było stracone – ocal przynajmniej swą godność! – napisał niegdyś polski poeta Tadeusz Miciński. Czymże jest to słowo, którym tu fechtuję niczym szablą? Najprościej rzecz ujmując, godność to wartość osoby. Pozwala nam odróżnić człowieka od przedmiotu. Uzasadnienie to znajdziemy również w prawie rzymskim – fundamencie naszej cywilizacji. Już w czasach imperium odróżniano człowieka od przedmiotu np. zwierzęcia, które owego przymiotu nie posiadało. Przy czym trzeba zaznaczyć, że w Rzymie niewolnik był traktowany jak rzecz, a więc został pozbawiony godności. Konsekwencją pojmowania godności, jako wartości człowieka są rozważania Imanuela Kanta, który stwierdził: Traktuj człowieka zawsze jako cel, nigdy jako środek. Godność oznacza również godność osobistą, czyli poczucie własnej wartości konkretnej jednostki. Wartość ową w skutek własnych działań można utracić lub ktoś może nam ją odebrać, a co za tym idzie również ją przywrócić.

Siedziałem w jednym z ogródków piwnych, jakich wiele na cieszyńskim rynku. Typowa scenka rodzajowa – dwóch kumpli popija piwo. Obaj dyskutują na mniej lub bardziej ważkie tematy. Kto nigdy nie był bohaterem owego obrazu, niech pierwszy rzuci kamieniem. Z wesołych chwil licytowania się coraz to lepszymi krotochwilami, wyrywa nas mężczyzna w starszym wieku. Przez łzy w oczach prosi nas, byśmy kupili mu coś gorącego do jedzenia. Mówi, że od dwóch dni nic nie jadł. Brak mu pieniędzy na leki. Jedyny majątek, jaki nosi przy sobie, to legitymacja Solidarności. Zanim przynieśli posiłek, opowiedział o swym życiu i o tym, co go spotkało. Między opowieściami o więzieniu i bezlitosnych razach pałą od ZOMO pojawiają się również wspomnienia o grze na harmonijce. Wyczuwa się rozgoryczenie w słowach mężczyzny. Kiedyś był młody i dał się uwieść słowom elektryka z Pomorza. Mógł nic nie robić i zostać z tymi, co grali w karty. Dziś czuje się oszukany. Czy walczył o świat, w którym pozbawiony zdrowia, straci nawet nadzieję?

Tak sobie myślę, że starszy pan znowu walczy o przetrwanie. Bo czyż do buntu przeciw poprzedniemu ustrojowi nie skłonił go galopujący wzrost cen? Ilu takich ludzi ukrywa się za ścianami starej czynszówki? A ilu zmarło pogrążonych w zapomnieniu i samotności? Starszy pan pewnie jeszcze nieraz podejdzie do kogoś na rynku. Bądź człowiekiem i podaj mu pomocną dłoń. On tam wciąż czeka, by ktoś przywrócił mu godność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz