Kraciasta
koszula, brązowy bezrękawnik i pomarszczona dłoń sięgająca po gazetę ze
skórzanej teczki. Argusowy wzrok przy pomocy szkła powiększającego poszukuje
prawdy. Tak zapamiętamy profesora Bogusława Wolniewicza, który zmarł parę dni
temu. Jeśli w mediach głównego nurtu pojawił się nekrolog tego filozofa, to w
najlepszym wypadku okraszony był takimi stwierdzeniami jak: miał bardzo kontrowersyjne poglądy, jego
słowa były niepoprawne polityczne.
Sam zmarły o takich stwierdzeniach mawiał, że to skuteczne pałki do bicia
ludzi, którzy są niewygodni. Kopanie zmarłego, choć w powściągliwy sposób, to
nadal bicie. Profesor Bogusław Wolniewicz sprawiał współczesnemu światu
problemy, bo celnie diagnozował choroby, które go toczą. Nie używał eufemizmów.
Nie bał się wyrażać swego zdania. Gdy tak sobie go wspominam, to przychodzi mi
na tę chwilę jedna myśl. Gdybym miał kiedyś dożyć tak sędziwego wieku jak ów
filozof, to chciałbym być tak sprawny intelektualnie jak on.
Mamy
sierpień, a ja zaczynam się niepokoić o to, że sezon ogórkowy będzie terminem,
który nie będzie już nic znaczył. Zamiast cieszyć się wypoczynkiem, bombardowani
jesteśmy różnymi informacjami, które mają polaryzować nastroje w
społeczeństwie. Nie dajmy im wytchnienia, niech żyją w poczuciu ciągłego
zagrożenia i zdenerwowania. Wydaje się, że wspomnienie o Powstaniu warszawskim
powinno skłonić nas do refleksji. Tymczasem ciągle się go opluwa, by jego
uczestnicy nigdy nie byli wzorem do naśladowania. Nikt nie chce nawet próbować
iść w ich ślady, bo cena krwi jest zbyt wielka. Godna natomiast jest postawa
zdolna do poświęceń, do miłości, w końcu do bycia wolnym. Dziś jest wygodnie
oceniać, nie musząc dokonywać jakiegokolwiek wyboru. Bądźmy powściągliwi w
słowach.
Przeczytałem,
że polski rząd będzie domagał się od Niemiec reparacji wojennych. Czy nam się
należą? Myślę, że tak. Nie zmienia to jednak tego, że będzie nam ciężko
cokolwiek uzyskać. Nasz zachodni sąsiad zrobi wszystko, by ani jedno euro nie
trafiło do jakiegokolwiek poszkodowanego. Sam z resztą uważam, że wywołanie w
tej chwili całej tej dyskusji ma na celu zastopowanie niemieckich działań,
które ingerują w wewnętrzne sprawy Polski. Chcieliście się Niemcy zajmować
naszymi problemami, to się nimi zajmiecie! Jeszcze cała sprawa się wam czkawką
odbije.
Rozmawiałem
z jednym ze świadków wojennej zawieruchy. To cenne doświadczenie, bo tak nami
nie wstrząsną filmy historyczne, wycieczki do Auschwitz, czy karty podręczników
do historii. Nawet opowiadania Tadeusza Borowskiego napisane bez cienia emocji
nie robią takiego wrażenia, jak świadectwo osoby, która przeżyła to całe
okropieństwo. Być może opowiem to nieco inaczej. Jednak tym razem swą fantazję
utrzymam na wodzy. To co usłyszałem, nie wymaga koloryzowania.
Sąsiednia
wioska się pali. Ogień szaleje. Belki trzeszczą od gorąca. Dachy zapadają się do
środka. Z pogorzeliska wznosi się tylko ceglany komin. Reszta uleciała z dymem.
Niemcy zabijają. Nie ważne, czy dorosłych, czy dzieci. Litości nie ma. Ci,
którzy ocaleli, szukają schronienia z dala od tragedii. Tułają się po
Generalnej Guberni, Protektoracie Czech i Moraw lub po Rzeszy, która ochoczo
przesunęła swe granice. W Generalnej Guberni panuje bieda, ale nawet ona nie
jest w stanie przyćmić strachu przed wywózką. Gdzie tylko spojrzeć, widać
śmierć. Polną drogą biegnie pies, turlając przed sobą głowę zabitego człowieka,
którą wykopał z płytkiego grobu. Dziewczynka nie ma żadnych dokumentów. Kiedy
widzi Niemca w mundurze, musi zdobyć się na odwagę. Całym ciałem i duszą walczy
o przetrwanie. Nie może wzbudzić niczyich podejrzeń. Nie może zostać
wylegitymowana. Gdziekolwiek nocuje, czuwa gotowa do drogi niczym Żydzi przed
ucieczką z egipskiej niewoli. Na szczęście gdziekolwiek trafi, otrzymuje pomoc.
Ludzie dobrej woli sami wiele nie mają, ale dzielą się. Sporo ryzykują. Ryzyko
podejmuje również wójt. Udaje, że nic nie wie o nowej dziewczynce w swojej
wiosce.
Dziewczynka
została skrzywdzona. Wie, że nikt nie zwróci jej tego, co utraciła. Dziś pomimo
matuzalemowego wieku jej umysł jest
nadal gibki, jak u owego zmarłego
filozofa. Ma pretensje do najeźdźcy o to, że przekreślił jej szanse na lepszą
przyszłość. Wojna spowodowała, że nie ukończyła podstawówki. Nie mogła podjąć
przez to pracy nawet w fabryce. A nam się wydaje, że wiatr ciągle nam dmie w
oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz