niedziela, 6 sierpnia 2017

Wojenna zawierucha

Kraciasta koszula, brązowy bezrękawnik i pomarszczona dłoń sięgająca po gazetę ze skórzanej teczki. Argusowy wzrok przy pomocy szkła powiększającego poszukuje prawdy. Tak zapamiętamy profesora Bogusława Wolniewicza, który zmarł parę dni temu. Jeśli w mediach głównego nurtu pojawił się nekrolog tego filozofa, to w najlepszym wypadku okraszony był takimi stwierdzeniami jak: miał bardzo kontrowersyjne poglądy, jego słowa  były niepoprawne polityczne. Sam zmarły o takich stwierdzeniach mawiał, że to skuteczne pałki do bicia ludzi, którzy są niewygodni. Kopanie zmarłego, choć w powściągliwy sposób, to nadal bicie. Profesor Bogusław Wolniewicz sprawiał współczesnemu światu problemy, bo celnie diagnozował choroby, które go toczą. Nie używał eufemizmów. Nie bał się wyrażać swego zdania. Gdy tak sobie go wspominam, to przychodzi mi na tę chwilę jedna myśl. Gdybym miał kiedyś dożyć tak sędziwego wieku jak ów filozof, to chciałbym być tak sprawny intelektualnie jak on.

Mamy sierpień, a ja zaczynam się niepokoić o to, że sezon ogórkowy będzie terminem, który nie będzie już nic znaczył. Zamiast cieszyć się wypoczynkiem, bombardowani jesteśmy różnymi informacjami, które mają polaryzować nastroje w społeczeństwie. Nie dajmy im wytchnienia, niech żyją w poczuciu ciągłego zagrożenia i zdenerwowania. Wydaje się, że wspomnienie o Powstaniu warszawskim powinno skłonić nas do refleksji. Tymczasem ciągle się go opluwa, by jego uczestnicy nigdy nie byli wzorem do naśladowania. Nikt nie chce nawet próbować iść w ich ślady, bo cena krwi jest zbyt wielka. Godna natomiast jest postawa zdolna do poświęceń, do miłości, w końcu do bycia wolnym. Dziś jest wygodnie oceniać, nie musząc dokonywać jakiegokolwiek wyboru. Bądźmy powściągliwi w słowach.


Przeczytałem, że polski rząd będzie domagał się od Niemiec reparacji wojennych. Czy nam się należą? Myślę, że tak. Nie zmienia to jednak tego, że będzie nam ciężko cokolwiek uzyskać. Nasz zachodni sąsiad zrobi wszystko, by ani jedno euro nie trafiło do jakiegokolwiek poszkodowanego. Sam z resztą uważam, że wywołanie w tej chwili całej tej dyskusji ma na celu zastopowanie niemieckich działań, które ingerują w wewnętrzne sprawy Polski. Chcieliście się Niemcy zajmować naszymi problemami, to się nimi zajmiecie! Jeszcze cała sprawa się wam czkawką odbije.

Rozmawiałem z jednym ze świadków wojennej zawieruchy. To cenne doświadczenie, bo tak nami nie wstrząsną filmy historyczne, wycieczki do Auschwitz, czy karty podręczników do historii. Nawet opowiadania Tadeusza Borowskiego napisane bez cienia emocji nie robią takiego wrażenia, jak świadectwo osoby, która przeżyła to całe okropieństwo. Być może opowiem to nieco inaczej. Jednak tym razem swą fantazję utrzymam na wodzy. To co usłyszałem, nie wymaga koloryzowania.

Sąsiednia wioska się pali. Ogień szaleje. Belki trzeszczą od gorąca. Dachy zapadają się do środka. Z pogorzeliska wznosi się tylko ceglany komin. Reszta uleciała z dymem. Niemcy zabijają. Nie ważne, czy dorosłych, czy dzieci. Litości nie ma. Ci, którzy ocaleli, szukają schronienia z dala od tragedii. Tułają się po Generalnej Guberni, Protektoracie Czech i Moraw lub po Rzeszy, która ochoczo przesunęła swe granice. W Generalnej Guberni panuje bieda, ale nawet ona nie jest w stanie przyćmić strachu przed wywózką. Gdzie tylko spojrzeć, widać śmierć. Polną drogą biegnie pies, turlając przed sobą głowę zabitego człowieka, którą wykopał z płytkiego grobu. Dziewczynka nie ma żadnych dokumentów. Kiedy widzi Niemca w mundurze, musi zdobyć się na odwagę. Całym ciałem i duszą walczy o przetrwanie. Nie może wzbudzić niczyich podejrzeń. Nie może zostać wylegitymowana. Gdziekolwiek nocuje, czuwa gotowa do drogi niczym Żydzi przed ucieczką z egipskiej niewoli. Na szczęście gdziekolwiek trafi, otrzymuje pomoc. Ludzie dobrej woli sami wiele nie mają, ale dzielą się. Sporo ryzykują. Ryzyko podejmuje również wójt. Udaje, że nic nie wie o nowej dziewczynce w swojej wiosce.

Dziewczynka została skrzywdzona. Wie, że nikt nie zwróci jej tego, co utraciła. Dziś pomimo matuzalemowego wieku  jej umysł jest nadal gibki, jak u  owego zmarłego filozofa. Ma pretensje do najeźdźcy o to, że przekreślił jej szanse na lepszą przyszłość. Wojna spowodowała, że nie ukończyła podstawówki. Nie mogła podjąć przez to pracy nawet w fabryce. A nam się wydaje, że wiatr ciągle nam dmie w oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz