Na terenie Europy jest ich blisko 7000. Mowa o krzyżach
pokutnych, dziś dawno zapomnianych wyrzutach sumień osób, które dopuściły się
karygodnych czynów. Andrzej Sapkowski w swych powieściach pisze o tych
obiektach tak: Za lasem, na rozdrożu, stał kamienny krzyż pokutny. Jedna z
licznych na Śląsku pamiątek zbrodni. I mocno spóźnionej skruchy. Krzyż miał
ramiona zakończone w kształt koniczynek. Na jego rozszerzonej u dołu podstawie
wykuto topór – narzędzie, za pomocą którego pokutnik wyprawił na tamten świat
bliźniego. Lub paru bliźnich. Zgodnie ze starym prawem morderca był zobowiązany
również do pokrycia kosztów pogrzebu swej ofiary oraz procesu sądowego. Ponadto
musiał utrzymać rodzinę zabitego. Co wiązało się jeszcze z
postawieniem krzyża pokutnego? Oprawca winien był udać się na pielgrzymkę do
świętego miejsca. A trzeba wiedzieć, że wówczas wiele takich miejsc było z dala
od Śląska Cieszyńskiego.
Na terenie Księstwa Cieszyńskiego ostały się trzy takie
krzyże. Najstarszy z nich postawiony został przy ul. Majowej w Cieszynie.
Naukowcy nie są zgodni, co do okresu, z którego pochodzi kamienny krucyfiks.
Prawdopodobnie jednak został ufundowany na przełomie XV i XVI wieku. Drugi z krzyży
pokutnych znajduje się na zboczu góry Łazek, niedaleko od przystanku PKS Brenna
Skrzyżowanie. Obiekt ten znajduje się przy kamienistej drodze, będącej odnogą ul.
Wierzbowej. Trzeci z krzyży stoi w Pruchnej przy drodze do Pawłowic. Wyryto na
nim napis: Roku 1645 dnia 25 lutego został w tym miejscu przez lekkomyślnych
towarzyszy syn pana Jana Czerwenki, obywatela starego Cieszyna zamordowany.
Boże bądź miłościw duszy jego. Amen.
Widzę go. Samotnie stoi. Drewniane belki z pożogi ocalone.
Alabastrowa figura Zbawiciela w milczeniu zwisa. Osmalone drzazgi zadają ból.
Jego twarz wypełnia bezmierne cierpienie. Wymowny symbol – krucyfiks wznosi się
nad pogorzeliskiem. Tylko tyle zostało z XVI wiecznego kościoła pod wezwaniem
Bożego Ciała w Gutach na Zaolziu. Spłonęła drewniana świątynia. Był to
najstarszy obiekt tego typu na Śląsku Cieszyńskim. Ogień strawił nie tylko gotycko-renesansowy
budynek, ale również barokowy ołtarz wraz z drogocennym obrazem Ostatnia
wieczerza. W nocy wraz z dymem uleciała w niebo świątynia. Nie wiadomo tylko,
czy to nieszczęśliwy wypadek? Czy może kto, w tym diabolicznym dziele dopomógł?
W cieniu krzyża mógłbym stać, kontemplując koniec. Tymczasem
wierzymy, że po śmierci przyjdzie zmartwychwstanie. Nie inaczej jest w
przypadku Campingu Olza. Również tu ufni cieszyniacy pokładają nadzieję, że
obiekt powstanie z martwych. Ba! Liczymy na to, że zostanie wskrzeszony ręką
dobrego gospodarza. Spodziewamy się, że drzwi zamknięte na trzy spusty to już
tylko odległa historia. Wiążemy również nadzieję z tym, że nowy dzierżawca
będzie dbał o obiekt, jak o własny. Nowy dzierżawca obiecuje, że podniesie
standard obiektu oraz otworzy restaurację koreańską. Kto wie? Być może po sukcesie
Kusa-sushi czas na azjatycki podbój podniebień nad samym brzegiem rzeki?
Nie pierwszy raz w swym tekście o ogniu wspominam. XIX -wieczny
poeta, Adam Asnyk napisał: Nie zdoła ogień ani miecz powstrzymać myśli w biegu.
Oj nie zdoła. Prawdę zawiera również tytuł utworu, z którego owy fragment
zapożyczyłem. Bowiem Daremne żale są tutaj adekwatne. Czyż myśli w biegu nie są
słowami, które z zapalczywością wypowiadamy? Czyż to nie nasze surowe i
pochopne sądy, które tak ochoczo wyrażamy? Oceniamy powierzchownie.
Interpretujemy ludzkie zachowania. Często czynimy to niesłusznie. Zaglądamy
innym do łóżka i do kieszeni. Szukamy taniej podniety cudzym losem. Umyka nam
przed nosem własne życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz