sobota, 26 sierpnia 2017

Kryminalne zagadki SCI

Koła toczą się po bruku. Wirujące szprychy przecinają powietrze, wytwarzając głośny świst. Czarna połać materiału miesza się z nogawkami dżinsów. To ojciec Mateusz przemierza zabytkowe uliczki Sandomierza. Pewnie jest na tropie jakiegoś typa spod ciemnej gwiazdy. Ludzie mają to do siebie, że bezgranicznie ufają temu, co widzą w telewizji. Zjawisko to oddziałuje tak silnie, że zacieramy granicę między fikcją a rzeczywistością. Idąc tym tropem niczym Sherlock Holmes, można by wysnuć hipotezę, że to Sandomierz jest najniebezpieczniejszym miastem w Polsce. W końcu co rusz pewien ksiądz łapie kolejnego zbira, wyręczając w obowiązkach niezbyt rozgarniętych funkcjonariuszy policji. Waszym zdaniem jakie miasto jest najniebezpieczniejsze w Polsce? Warszawa? Pruszków? A może Wołomin?

Jedna z największych zagadek kryminalnych Śląska Cieszyńskiego emocjonowała jeszcze do niedawna wielu mieszkańców tej spokojnej krainy. Czas biegnie nieubłaganie i to niedawno jest tak naprawdę paroma latami.  Ślady zbrodni zostały odkryte na obrzeżach Cieszyna. W odmętach rybnego stawu znaleziono ciało dwuletniego chłopca. Prokuratura przy udziale ekspertów szybko odkrywa, że do zgonu doszło przy udziale osób trzecich. Policja przeczesuje domostwa w całym mieście. Każda odwiedzona rodzina zobligowana jest pokazać swoje małe dzieci. Tropy urywają się. W międzyczasie chłopczyk zostaje pochowany, a dobrzy ludzie stawiają grób. Wielu ludzi zapala na nim znicze, a dzieci układają swe maskotki. To mógł być przecież ich kolega. Winni wpadają przypadkiem dopiero po dwóch latach. Telefon zaniepokojonej sąsiadki sprawia, że dzieciobójcy z Będzina trafiają za kratki.


Czy kamień może być narzędziem zbrodni? W dzisiejszych czasach wydaje się być to tak banalne, że aż nieprawdopodobne. Śmierć zadana kamieniem kojarzy mi się z czasami biblijnymi, choć nie mnie oceniać, czy były to zbrodnie, czy wyroki śmierci zadane zgodnie z obowiązującym prawem. Od takiej śmierci Jezus uchronił nierządnicę. Wystarczyło zadać kłam obłudzie oprawców. Z Palestyny przenieśmy się na nasze rodzime podwórko. Niespełna dwa tygodnie temu w Zebrzydowicach doszło do bójki pomiędzy dwoma bezdomnymi. W porywie gniewu młodszy z nich chwycił za kamień i uderzył nim przeciwnika w głowę. W wyniku obrażeń głowy starszy z mężczyzn zmarł. Brak opamiętania i jeden cios wystarczył, by posłać kogoś na tamten świat. Możemy się tylko domyślać, o co tak naprawdę im poszło.

Tę historię znam tylko z opowieści. We wsi Pruchna został zabity piesek. Ta niepowetowana strata spowodowała, że dziecięcy świat zadrżał w posadach. Piesek nie był tylko kolejną zabawką, która trafiłaby kiedyś na strych, lecz towarzyszem codziennych zabaw. Być może czworonóg warczał. Być może zbyt głośno szczekał, ale czy to powód by uciszyć go na wieki? To może wiedzieć tylko mężczyzna, który dopuścił się owej zbrodni. Z ustaleń wynika, że nie był to pierwszy akt bestialstwa wykonany na zwierzęciu w okolicy. Była to bowiem cała seria. Choć jestem przeciwnikiem uczłowieczania zwierząt, to uważam, że te powinny być traktowane dobrze. Uśmiercanie czworonogów z pewnością nie ma nic wspólnego z właściwym postępowaniem.

Parę dni temu w samym centrum Cieszyna doszło do pewnego zajścia. Otóż w grodzie nad Olzą grasował nożownik. Na całe szczęście nikt nie został dźgnięty. Za to parę osób solennie się wystraszyło. Napastnik przy pomocy kuchennego noża straszył nie tylko przechodniów, lecz również kierowców samochodów. Agresja nie była wymierzona na tle rabunkowym, jakby mogło się wydawać. Gdy jedna z niedoszłych ofiar powiadomiła policję, sprawcę ujęto. Okazało się, że to kolejny bezdomny z okolicy. Prawdopodobnie jeden z wielu, którzy chcieli sobie załatwić wikt i opierunek na koszt podatnika.

Na sam koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej tajemnicy, choć nie ma ona znamion czynu karalnego. Otóż w stronę Cieszyna oraz Zaolzia zmierza zakapturzony wędrowiec. Tajemnicza postać w skromnym habicie z juki przemierza Polskę od dwóch dekad. Emerytowany rolnik spod Elbląga jak co roku podróżuje po kraju, by pielgrzymować. W czasie swej wędrówki modli się za rodaków, a także ewangelizuje. Z uwagi na zobowiązania rodzinne nie mógł zostać pustelnikiem. Została mu modlitwa, asceza oraz coroczna pielgrzymka. Za dach nad głową często służy mu samo niebo. Tajemnicą jest to, co sprawia, że człowiek zmienia swe życie o 180 stopni? Co jest powodem tego, że człowiek bierze drewniany krzyż i idzie przed siebie? Co wywołuje w człowieku chęć postu i modlitwy za bliźniego? Będziemy sobie to próbowali ładnie zracjonalizować. Dopowiemy sobie resztę, prawda? Facet pewnie wpadł z jednej skrajności w inną albo oszalał. A Ty, jaki wyrok wydałeś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz