Koła
toczą się po bruku. Wirujące szprychy przecinają powietrze, wytwarzając głośny
świst. Czarna połać materiału miesza się z nogawkami dżinsów. To ojciec Mateusz
przemierza zabytkowe uliczki Sandomierza. Pewnie jest na tropie jakiegoś typa
spod ciemnej gwiazdy. Ludzie mają to
do siebie, że bezgranicznie ufają temu, co widzą w telewizji. Zjawisko to oddziałuje
tak silnie, że zacieramy granicę między fikcją a rzeczywistością. Idąc tym
tropem niczym Sherlock Holmes, można by wysnuć hipotezę, że to Sandomierz jest
najniebezpieczniejszym miastem w Polsce. W końcu co rusz pewien ksiądz łapie
kolejnego zbira, wyręczając w obowiązkach niezbyt rozgarniętych funkcjonariuszy
policji. Waszym zdaniem jakie miasto jest najniebezpieczniejsze w Polsce?
Warszawa? Pruszków? A może Wołomin?
Jedna
z największych zagadek kryminalnych Śląska Cieszyńskiego emocjonowała jeszcze
do niedawna wielu mieszkańców tej spokojnej krainy. Czas biegnie nieubłaganie i
to niedawno jest tak naprawdę paroma
latami. Ślady zbrodni zostały odkryte na
obrzeżach Cieszyna. W odmętach rybnego stawu znaleziono ciało dwuletniego
chłopca. Prokuratura przy udziale ekspertów szybko odkrywa, że do zgonu doszło
przy udziale osób trzecich. Policja przeczesuje domostwa w całym mieście. Każda
odwiedzona rodzina zobligowana jest pokazać swoje małe dzieci. Tropy urywają
się. W międzyczasie chłopczyk zostaje pochowany, a dobrzy ludzie stawiają grób.
Wielu ludzi zapala na nim znicze, a dzieci układają swe maskotki. To mógł być
przecież ich kolega. Winni wpadają przypadkiem dopiero po dwóch latach. Telefon
zaniepokojonej sąsiadki sprawia, że dzieciobójcy z Będzina trafiają za kratki.
Czy
kamień może być narzędziem zbrodni? W dzisiejszych czasach wydaje się być to
tak banalne, że aż nieprawdopodobne. Śmierć zadana kamieniem kojarzy mi się z
czasami biblijnymi, choć nie mnie oceniać, czy były to zbrodnie, czy wyroki śmierci
zadane zgodnie z obowiązującym prawem. Od takiej śmierci Jezus uchronił
nierządnicę. Wystarczyło zadać kłam obłudzie oprawców. Z Palestyny przenieśmy
się na nasze rodzime podwórko. Niespełna dwa tygodnie temu w Zebrzydowicach
doszło do bójki pomiędzy dwoma bezdomnymi. W porywie gniewu młodszy z nich
chwycił za kamień i uderzył nim przeciwnika w głowę. W wyniku obrażeń głowy
starszy z mężczyzn zmarł. Brak opamiętania i jeden cios wystarczył, by posłać
kogoś na tamten świat. Możemy się tylko domyślać, o co tak naprawdę im poszło.
Tę
historię znam tylko z opowieści. We wsi Pruchna został zabity piesek. Ta
niepowetowana strata spowodowała, że dziecięcy świat zadrżał w posadach. Piesek
nie był tylko kolejną zabawką, która trafiłaby kiedyś na strych, lecz towarzyszem
codziennych zabaw. Być może czworonóg warczał. Być może zbyt głośno szczekał,
ale czy to powód by uciszyć go na wieki? To może wiedzieć tylko mężczyzna,
który dopuścił się owej zbrodni. Z ustaleń wynika, że nie był to pierwszy akt
bestialstwa wykonany na zwierzęciu w okolicy. Była to bowiem cała seria. Choć
jestem przeciwnikiem uczłowieczania zwierząt, to uważam, że te powinny być
traktowane dobrze. Uśmiercanie czworonogów z pewnością nie ma nic wspólnego z właściwym
postępowaniem.
Parę
dni temu w samym centrum Cieszyna doszło do pewnego zajścia. Otóż w grodzie nad
Olzą grasował nożownik. Na całe szczęście nikt nie został dźgnięty. Za to parę
osób solennie się wystraszyło. Napastnik przy pomocy kuchennego noża straszył
nie tylko przechodniów, lecz również kierowców samochodów. Agresja nie była
wymierzona na tle rabunkowym, jakby mogło się wydawać. Gdy jedna z niedoszłych
ofiar powiadomiła policję, sprawcę ujęto. Okazało się, że to kolejny bezdomny z
okolicy. Prawdopodobnie jeden z wielu, którzy chcieli sobie załatwić wikt i
opierunek na koszt podatnika.
Na
sam koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej tajemnicy, choć nie ma ona znamion
czynu karalnego. Otóż w stronę Cieszyna oraz Zaolzia zmierza zakapturzony
wędrowiec. Tajemnicza postać w skromnym habicie z juki przemierza Polskę od
dwóch dekad. Emerytowany rolnik spod Elbląga jak co roku podróżuje po kraju, by
pielgrzymować. W czasie swej wędrówki modli się za rodaków, a także
ewangelizuje. Z uwagi na zobowiązania rodzinne nie mógł zostać pustelnikiem.
Została mu modlitwa, asceza oraz coroczna pielgrzymka. Za dach nad głową często
służy mu samo niebo. Tajemnicą jest to, co sprawia, że człowiek zmienia swe
życie o 180 stopni? Co jest powodem tego, że człowiek bierze drewniany krzyż i
idzie przed siebie? Co wywołuje w człowieku chęć postu i modlitwy za bliźniego?
Będziemy sobie to próbowali ładnie zracjonalizować. Dopowiemy sobie resztę,
prawda? Facet pewnie wpadł z jednej skrajności w inną albo oszalał. A Ty, jaki
wyrok wydałeś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz