Był
letni poranek. Jeden z wielu, jakie miały miejsce i jakie nadejdą. Ciężko
stwierdzić, czy promienie życiodajnego słońca wpadały do pomieszczenia poprzez
zabrudzoną szybę. 6.15 - czas dobiegł końca. Osiemnastoletnia dziewczyna
ostatni raz patrzy w szybę, którą zasłaniają stalowe pręty. Słyszy jak oprawca
odciąga zamek. Kat robi to precyzyjnie, jakby tylko tym się zajmował całe życie.
Zamek znajduje się w tylnym położeniu. Mężczyzna puszcza go po odciągnięciu i
pozwala mu swobodnie powrócić w przednie położenie. Nabój zostaje wprowadzony
do komory nabojowej. Oprawca
pociąga za spust. Dziewczyna wypowiada w międzyczasie ostatnie słowa, po czym
pada na ziemię. Osiemnastolatka ta mogła mieć całe życie przed sobą. Mogła mieć
męża i gromadkę dzieci. Być może zostałaby lekarzem. Nie była bezimienna. Tak
bestialsko została zamordowana w majestacie prawa sanitariuszka i żołnierz AK –
Danuta Inka Sidzikówna. Od tego
momentu minęło 71 lat. Zanim zginęła, napisała wiadomość, którą zdołano
przemycić poza mury więzienia. W grypsie napisała: Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się, jak trzeba.
Współcześnie
wielu z nas nie musi być bohaterami. Nie musimy oddawać życia za ojczyznę lub
za towarzyszy broni. Warto to docenić. Czy jednak zachowujemy się w codziennym
życiu jak trzeba? Czy jesteśmy w stanie stanąć na wysokości zadania? Może ten
zwrot jest niefortunny, bo wskazuje, że oczekuje się od nas czegoś wielkiego.
Sęk w tym, że tu chodzi również o te małe rzeczy, czy gesty. W końcu należy w
tych rozważaniach pójść za Imanuelem Kantem i zapytać się siebie samego, czy
mam zachowywać się tak, jak się ode mnie oczekuje? Czy może powinienem czynić
tak, jakbym chciał by mnie czyniono?
Zacznijmy
od najprostszego gestu. Przywitajmy się. Współcześnie utrzymuje się, że
największą wartość ma wiedza praktyczna. Tak więc doceniono wynalazek
samochodu, czy metodę rozszczepiania atomu. Ktoś kiedyś uznał, że nie mniej
praktyczna będzie wiedza z zakresu witania się. Pozwolę sobie nie zgodzić się z
tym. Mimo to musiałem poznawać te wszystkie tajniki savoir-vivru w czasie
studiów. Nie trudno się domyślić, że dowiedziałem się, kto i kiedy wyciąga
pierwszy rękę oraz jak uścisnąć poprawnie dłoń. Podobno zostałem wyszkolony, by
brylować na bankietach oraz by zachować się jak trzeba na audiencji u Jej
Wysokości. To mi na szczęście nie grozi. Po cóż nam ta wiedza rodem z Wersalu,
kiedy nie umiemy się zachować jak trzeba? Czy to tak skomplikowane podać dłoń
drugiej osobie bez względu na to kim jest? Czy to ważne, czy ktoś robi to
poprawnie? Czas zrzucić pelerynę pogardy i odkryć swe człowieczeństwo.
Zauważyłem,
że w wyścigu szczurów zapędziliśmy się w kozi róg. Dążymy do perfekcji, w której
nie ma miejsca na porażkę. Kiedy ta pojawia się, wypieramy ją ze swojej
świadomości. Jeśli ta porażka dotyczy
nas, to możemy na nią machnąć ręką. Bywa jednak, że podejmowane przez nas
działania lub ich brak dotyczą również osób trzecich. Zdecydowanie brak nam
odwagi cywilnej, by przyznać się do błędu. Zatraciliśmy tę zdolność. Tak naprawdę
każda kolejna pomyłka i trwoga przed wyznaniem winy pogłębia tylko naszą nieudolność. Zaprzepaszczamy w ten
sposób umiejętność uczenia się na własnych błędach. Co więcej przerzucamy
odpowiedzialność na wszystkich, lecz nie na siebie.
Kolejny
drobny gest. Czy pomagamy sobie? Czy wyciągamy dłoń do drugiej osoby? Nie mam
tu na myśli wysłania sms o treści: POMAGAM,
czy zbiórki na głodujące dzieci w Afryce. Nie chciałbym deprecjonować tych
szczytnych celów, bo są godne pochwały. Czy jednak pomoc wyłącznie tego typu
nie usypia naszych sumień? Wyślę wiadomość i mam to z głowy. Mogę spać
spokojnie. Czy nie trzeba pomóc koledze w pracy, kiedy ten sobie z czymś nie
radzi? Czy nie powinniśmy odwiedzić koleżanki, kiedy ta jest ciężko chora? Czy
nie powinniśmy upiec ciasta do szkoły, kiedy o to proszą? Czy powinniśmy
spokojnie patrzeć, kiedy jedna osoba ubliża drugiej? Czasem bywa i tak, że nie
mamy pomysłu lub siły by pomóc. Zróbmy jeszcze prostszą rzecz. Ofiarujmy komuś
dobre słowo lub uśmiech. Bywa, że i to okazuje się wdowim groszem.
Na
sam koniec chciałbym rzec, że upadek to ludzka rzecz. Nie ma człowieka, który
nie potknąłby się o swe czyny niczym o kamienie na krętej ścieżce. Ważne jest
to, czy umiemy sięgać w przeszłość i wyciągać z niej wnioski. Czy z wszystkiego
jesteśmy dumni oraz czy kłótnie z przed lat mają sens?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz