wtorek, 29 sierpnia 2017

6.15 - czas dobiegł końca.

Był letni poranek. Jeden z wielu, jakie miały miejsce i jakie nadejdą. Ciężko stwierdzić, czy promienie życiodajnego słońca wpadały do pomieszczenia poprzez zabrudzoną szybę. 6.15 - czas dobiegł końca. Osiemnastoletnia dziewczyna ostatni raz patrzy w szybę, którą zasłaniają stalowe pręty. Słyszy jak oprawca odciąga zamek. Kat robi to precyzyjnie, jakby tylko tym się zajmował całe życie. Zamek znajduje się w tylnym położeniu. Mężczyzna puszcza go po odciągnięciu i pozwala mu swobodnie powrócić w przednie położenie. Nabój zostaje wprowadzony do komory nabojowej. Oprawca pociąga za spust. Dziewczyna wypowiada w międzyczasie ostatnie słowa, po czym pada na ziemię. Osiemnastolatka ta mogła mieć całe życie przed sobą. Mogła mieć męża i gromadkę dzieci. Być może zostałaby lekarzem. Nie była bezimienna. Tak bestialsko została zamordowana w majestacie prawa sanitariuszka i żołnierz AK – Danuta Inka Sidzikówna. Od tego momentu minęło 71 lat. Zanim zginęła, napisała wiadomość, którą zdołano przemycić poza mury więzienia. W grypsie napisała: Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się, jak trzeba.


Współcześnie wielu z nas nie musi być bohaterami. Nie musimy oddawać życia za ojczyznę lub za towarzyszy broni. Warto to docenić. Czy jednak zachowujemy się w codziennym życiu jak trzeba? Czy jesteśmy w stanie stanąć na wysokości zadania? Może ten zwrot jest niefortunny, bo wskazuje, że oczekuje się od nas czegoś wielkiego. Sęk w tym, że tu chodzi również o te małe rzeczy, czy gesty. W końcu należy w tych rozważaniach pójść za Imanuelem Kantem i zapytać się siebie samego, czy mam zachowywać się tak, jak się ode mnie oczekuje? Czy może powinienem czynić tak, jakbym chciał by mnie czyniono?

Zacznijmy od najprostszego gestu. Przywitajmy się. Współcześnie utrzymuje się, że największą wartość ma wiedza praktyczna. Tak więc doceniono wynalazek samochodu, czy metodę rozszczepiania atomu. Ktoś kiedyś uznał, że nie mniej praktyczna będzie wiedza z zakresu witania się. Pozwolę sobie nie zgodzić się z tym. Mimo to musiałem poznawać te wszystkie tajniki savoir-vivru w czasie studiów. Nie trudno się domyślić, że dowiedziałem się, kto i kiedy wyciąga pierwszy rękę oraz jak uścisnąć poprawnie dłoń. Podobno zostałem wyszkolony, by brylować na bankietach oraz by zachować się jak trzeba na audiencji u Jej Wysokości. To mi na szczęście nie grozi. Po cóż nam ta wiedza rodem z Wersalu, kiedy nie umiemy się zachować jak trzeba? Czy to tak skomplikowane podać dłoń drugiej osobie bez względu na to kim jest? Czy to ważne, czy ktoś robi to poprawnie? Czas zrzucić pelerynę pogardy i odkryć swe człowieczeństwo.

Zauważyłem, że w wyścigu szczurów zapędziliśmy się w kozi róg. Dążymy do perfekcji, w której nie ma miejsca na porażkę. Kiedy ta pojawia się, wypieramy ją ze swojej świadomości.  Jeśli ta porażka dotyczy nas, to możemy na nią machnąć ręką. Bywa jednak, że podejmowane przez nas działania lub ich brak dotyczą również osób trzecich. Zdecydowanie brak nam odwagi cywilnej, by przyznać się do błędu. Zatraciliśmy tę zdolność. Tak naprawdę każda kolejna pomyłka i trwoga przed wyznaniem winy pogłębia tylko  naszą nieudolność. Zaprzepaszczamy w ten sposób umiejętność uczenia się na własnych błędach. Co więcej przerzucamy odpowiedzialność na wszystkich, lecz nie na siebie.

Kolejny drobny gest. Czy pomagamy sobie? Czy wyciągamy dłoń do drugiej osoby? Nie mam tu na myśli wysłania sms o treści: POMAGAM, czy zbiórki na głodujące dzieci w Afryce. Nie chciałbym deprecjonować tych szczytnych celów, bo są godne pochwały. Czy jednak pomoc wyłącznie tego typu nie usypia naszych sumień? Wyślę wiadomość i mam to z głowy. Mogę spać spokojnie. Czy nie trzeba pomóc koledze w pracy, kiedy ten sobie z czymś nie radzi? Czy nie powinniśmy odwiedzić koleżanki, kiedy ta jest ciężko chora? Czy nie powinniśmy upiec ciasta do szkoły, kiedy o to proszą? Czy powinniśmy spokojnie patrzeć, kiedy jedna osoba ubliża drugiej? Czasem bywa i tak, że nie mamy pomysłu lub siły by pomóc. Zróbmy jeszcze prostszą rzecz. Ofiarujmy komuś dobre słowo lub uśmiech. Bywa, że i to okazuje się wdowim groszem.

Na sam koniec chciałbym rzec, że upadek to ludzka rzecz. Nie ma człowieka, który nie potknąłby się o swe czyny niczym o kamienie na krętej ścieżce. Ważne jest to, czy umiemy sięgać w przeszłość i wyciągać z niej wnioski. Czy z wszystkiego jesteśmy dumni oraz czy kłótnie z przed lat mają sens?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz