środa, 16 sierpnia 2017

15 sierpnia

Równym krokiem podąża para za parą. To nie ułani z Pana Tadeusza wychodzący z dworu w Soplicowie. Na samym czole korowodu sam burmistrz pląsa z damą w stroju ludowym. Owa dwójka prowadzi ludzi różnych nacji. Uczą się polskich obyczajów. Już tradycją się stało, że w każde wakacje do Cieszyna zjeżdżają ludzie z najdalszych zakątków świata. Czego tu szukają? Chcą zobaczyć obcy kraj. Poznać jego historie i kulturę. Co więcej, przybysze uczą się języka polskiego, a to nie lada wyzwanie. W świąteczny dzień rynek się zapełnił. Goście przybyli tu pod różnymi barwami, by zdać test. To już po raz dwudziesty odbyło się dyktando.  Wydaje się, że wszyscy połamali pióra.


W dniu 15 sierpnia działy się niezwykłe rzeczy. Na nieboskłonie nie zobaczyliśmy Najświętszej Marii Panny, jak miało to podobno miejsce na przedpolach Warszawy w 1920 roku. Może to i dobrze, bo widok ten niemiłosiernie by strwożył piewców Jasnogrodu, podobnie jak bolszewików. To jednak niesłychane, na niebie pojawił się kolorowy balon! Nie była to niewinna dziecięca zabawka, która uciekła z rąk zapłakanego dziecka wraz z podmuchem silnego wiatru, lecz prawdziwy aerostat. Kolorowe poszycie mieniło się w blasku słońca. To podniebni podróżnicy z zapałem godnym bohaterów Juliusza Verne’a chcieli zdobyć szczyt Wieży Piastowskiej. Niestety to tylko piękna iluzja. Szybko znikła niczym bańka mydlana. Balon poleciał hen daleko. A może to widmo przeszłości? Być może to zagubiony balon z pododdziału balonowego, jaki powstał w Austro-Węgrzech w 1893 roku? Nic mi o tym niestety nie wiadomo.

A mogło być, jak na ciemnogród przystało. Piętnastego sierpnia donośnie biją kościelne dzwony. Na placu równiutko poustawiani stoją chłopcy. Włosy krótko ścięte, wzrok dumnie wbity w dowódcę. Dygnitarze i dowódcy składają kwieciste wieńce. Tłum na defiladzie śpiewa patriotyczne pieśni. Są tu harcerze i zwykli cywile. Nikt nie rzuca butelkami. Nikt nie ucieka. Brakuje wyzwisk. Ach cóż za wstyd! Jakie to staromodne ! – napiszą czerwonym drukiem w jutrzejszej gazecie piewcy Jasnogrodu.

Już za parę dni w Cieszynie odbędzie się Festiwal Kolorów. Będzie można potańczyć i poskakać. Z nieba posypie się kolorowy proszek, który zabarwi nasze twarze, włosy oraz ubrania. W rytm muzyki będziemy świętować radość i miłość. Co się będziemy ograniczać do walentynek? Czerpmy garściami z najdalszych zakątków świata. Tym razem sięgnijmy do Indii, gdzie powstało święto Holi, będące zwiastunem wiosny oraz świetną okazją do molestowania kobiet w tamtym kraju. Ślepo podążając za modą z Zachodu przytulmy kolejną wydmuszkę, która da nam namiastkę mistycyzmu, lecz bez Boga. Może ja się nie znam? Może młodzi gwiżdżą na to i chcą się wyszumieć za młodu? Hulałem i ja. Pozwolę także innym.

Wspominałem już, że 15 sierpnia obfitował w wydarzenia? Powtarzam się. Wolne wtorki pod Sądem Rejonowym w Cieszynie niczym obiady czwartkowe w Łazienkach zakorzeniły się w cieszyńskim krajobrazie cyklicznych imprez. Tak było również tego dnia. To tu można podumać nad stanem polskiego sądownictwa przy blasku cmentarnej świecy. Repertuar się rozszerza a walka zaostrza. Osoby tu przychodzące przystąpiły do inicjatywy Pulse of Europe, która powstała w ubiegłym roku we Frankfurcie. Przedsięwzięcie to skupia bojowników w walce o europejską tożsamość, a także ma dać odpór nacjonalizmowi, który przejmuje „nasz język”, „nasze symbole” i „naszą władzę”. Polemizowałby z tezą o tym, kto i kiedy dokonał owego przejęcia. Wszystko jednak idzie w parze z doktryną zasypania starych podziałów i stworzenia zupełnie nowych.


Najbardziej cieszą mnie w Cieszynie obcokrajowcy. Znając własną wartość, nie musimy zginać przed nikim karku. Jesteśmy wyzbyci postkolonialnego kompleksu. Przynajmniej chciałbym, by tak było, bo to daje prawdziwą swobodę w międzynarodowym towarzystwie. Oferujemy to co najlepsze – polską gościnność. To kolejna tura przybyszów, którzy stąd wyjadą i zaświadczą prawdę o Polsce. Będą lepszymi ambasadorami niż ktokolwiek inny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz