wtorek, 4 lipca 2017

Herbata

Na Dalekim Wschodzie istotne znaczenie dla wierzeń i tradycji ma postać władcy, zwykle określanego mianem cesarza. To on jest centralną postacią uosabiającą porządek, na którą spoglądają wszyscy – od wielkiego mandaryna po zwyczajnego rybaka. Nie inaczej było w przypadku powstania herbaty. Także i tu cesarzowi przypadła kluczowa rola. Parę tysięcy lat temu władca Shennong, znany również jako Boski Rolnik, wypoczywał po wielkim trudzie, który przypadł mu w udziale. Rozpostarł swe obolałe członki pod drzewem. Tam raczył się wrzątkiem, który powolnymi łykami trafiał do ust. W pewnym momencie zerwał się wiatr, który porwał listki z pobliskiego drzewa. Te zaś wpadły do czarki z wodą. Ciesz zmieniła swą barwę, by zachwycić cesarza niepowtarzalnym smakiem i aromatem.


Z kolei inna chińska legenda skrywa w sobie opowieść o samym Księciu Smoków. W Państwie Środka smoki cieszą się powszechną estymą. W porównaniu do Zachodu nie są symbolem zła, utożsamianym z samym szatanem. Łuskowate istoty są ucieleśnieniem szlachetności, władzy, potęgi oraz mądrości. Jako osoba urodzona w roku smoka, mogę to jedynie potwierdzić. Wspomniany na samym początku akapitu smok swego czasu dopuścił się niecnych uczynków, dlatego został ukarany zesłaniem do Sadzawki Czarnego Smoka. Niestety nastał czas, kiedy nadeszła susza. Sadzawka wyschła, zaś smok umierał z pragnienia. Umierający książę został wybawiony. Pomocy udzieliła mu pewna młoda dziewczyna z pobliskiej wioski, która podzieliła się z nim własnymi zapasami wody. Uratowany smok nie musiał długo czekać, by odwzajemnić swą pomoc. Bowiem pobliską wioskę nawiedziła zaraza. Jedną z pierwszych osób, które zachorowały, była miłosierna dziewczyna. Boski gad zlitował się nad nią. Wypluł z siebie smoczą perłę, bez której nie był w stanie żyć. Oddał to, co miał najlepsze – boski pierwiastek, symbol doskonałości. Perła rozbiła się o ziemię i zrodziła herbaciany krzew. Dzięki naparowi przyrządzonemu z liści, dziewczyna ozdrowiała. Wdzięczni wieśniacy na cześć smoka nazwali krzew wulong cha czyli herbatą czarnego smoka.

Na pozostałościach zamku zniszczonego w czasie krwawej wojny trzydziestoletniej Habsburgowie wznieśli w XIX wieku Pałacyk Myśliwski.  Pod obiektem znajdują się piwnice, lecz to nie żadne kazamaty pełne jęków, bólu i lamentu. Zostały zaadoptowane na potrzeby herbaciarni Laja, która już od dekady z powodzeniem prosperuje w podziemiach Wzgórza Zamkowego.  To tam można wypić doskonały napar, gdzie poduszki umoszczone na kobiercu oraz meble z wikliny. Gatunków herbat jest tu bez liku m.in. wspomniany już wcześniej czarny smok. Oczekując na obsługę można wziąć do ręki książkę i choćby przewertować od niechcenia. Kiedy zaś  zawitamy tu w większym gronie, warto poświęcić czas, by zagrać w jedną z gier planszowych. Czasem zaś przychodzi ochota, by wbić wzrok w Indian – jedynych jeńców tego zacnego lochu, których można wyswobodzić ze zdjęć przykrytych szklaną taflą na stoliku do herbaty. Jedyne czego tu brakuje, to dymu leniwie wydobywającego się z fajki nabitej prawdziwym tytoniem. Niestety, takie mamy prawo.


W pierwszy weekend lipca na Wzgórzu Zamkowym odbyło się święto herbaty. Wzgórze Zamkowe zamieniło się w prawdziwy jarmark. Kramy wyrosły jak grzyby po deszczu. Gdyby nie ta cała zieleń, to przysiągłbym, że się znaleźliśmy w krajach Lewantu. Nie zabrakło kupców przekonujących do zakupu przedniej jakości towaru – suszu, ceramiki i innych wyrobów rzemieślniczych. Ponadto zorganizowano wyprzedaż niepotrzebnych czarek, z której dochód zostanie przeznaczony na odbudowę szkół w Nepalu. Podniósłbym tam i ja czarkę do ust, jak również delektowałbym się smakiem herbaty z najdalszych zakątków świata, lecz jestem tylko profanem pijącym herbatę w kubku z Biedronki z dodatkiem podwójnego cukru. Być może nie mam wysublimowanego gustu, ale dostrzegłem magię tego miejsca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz